O tym, iż Marianna ma w sercu guz o wielkości dwóch centymetrów, jej mama dowiedziała się tuż przed porodem. Nie mogła urodzić tam, gdzie planowała. Śmigłowcem przewieziono ją kilkaset kilometrów dalej, do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Kiedy dziewczynka skończyła dwa tygodnie, trafiła na salę operacyjną. Jak mówią lekarze, guz był za duży na jej malutkie serce. Operacja się udała. - To historia z happy endem - mówi rzecznik szpitala.