– I co byście zrobili beze mnie, co? No, kumo, pamiętasz, jak ci małżeństwo uratowałem? – mówi do mnie Janek, który sam pierwszy zgłosił się do wygłoszenia toastu. Wspomnienie stare, ale wciąż ściska za serce. Minęło 25 lat, a ja przez cały czas pamiętam ten wieczór, kiedy zdecydowałam się odejść od męża, a Janek nie wpuścił mnie do swojego domu. I dobrze zrobił – choć wtedy bardzo się na niego obraziłam, dopiero teraz rozumiem, iż to była mądra decyzja

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– I co byś zrobiła beze mnie, co? No, kumo, pamiętasz, jak ci małżeństwo uratowałem? – mówi do mnie Janek, który sam pierwszy zgłosił się do toastu.

Wspomnienie sprzed lat – choć stare, to wciąż wzruszające. Minęło już 25 lat, ale przez cały czas pamiętam ten wieczór, gdy zdecydowałam się odejść od męża, a Janek… nie wpuścił mnie do domu. I dobrze zrobił – choć wtedy byłam bardzo urażona, dziś wiem, iż to była najlepsza decyzja.

Z moim Pawłem dotrwaliśmy do srebrnych godów. Zaprosiliśmy najbliższych przyjaciół, by świętować razem z nami. Przy moim mężu jestem naprawdę szczęśliwa i codziennie dziękuję Bogu za tak dobrego człowieka.

Dziś choćby nie chcę myśleć, iż mogliśmy się rozstać i stracić siebie na zawsze. A jednak Janek nie pozwolił nam popełnić tego błędu.

Wtedy byliśmy młodzi i małżeństwem zaledwie od roku. Pokłóciliśmy się o głupstwo. Młodzi, uparci, biedni. Ja przyjechałam z dalekiej wsi, nie miałam w mieście nikogo bliskiego, komu mogłabym się wypłakać. Rodzice odwiedzali mnie rzadko.

Mieszkaliśmy w kawalerce, którą Paweł odziedziczył po babci. choćby remontu tam nie było, a na startowe życie pieniędzy brakowało. W ten wieczór zachciało mi się pierników. Kupiłam je za ostatnie pieniądze. Kiedy Paweł wrócił z pracy, spojrzał i rzucił półżartem, iż lepiej by było za to kupić parówki, bo znów będą tylko makarony.

Ale ja się obraziłam. Miałam dosyć oszczędzania na wszystkim. Spakowałam się i wyszłam. Usiadłam na ławce i zaczęłam planować nowe życie. Miałam w mieście kuzynkę – Kasię. Zadzwoniłam do niej z nadzieją, iż przyjmie mnie choć na jedną noc. Ale powiedziała, iż musi to skonsultować z mężem.

Zabolało mnie to. Przecież jestem jej rodziną, a ona musi pytać o pozwolenie? Po kilku minutach oddzwoniła: – Przepraszam cię, Marysiu, ale Jasio powiedział „nie”. Mamy swoją rodzinę, a twoje problemy musisz rozwiązać sama.

Tego się nie spodziewałam. Jedyni bliscy ludzie odwrócili się ode mnie, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Co miałam robić? Posiedziałam jeszcze chwilę, po czym wróciłam… do mieszkania. Do męża.

– Ziemniaki ci usmażyłem – powiedział Paweł takim tonem, jakbym tylko wyniosła śmieci. I zmywał naczynia, dopóki nie rozpakowałam swoich rzeczy.

Pogodziliśmy się wtedy. A tydzień później dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. Urodził się nam synek.

Z Kasią pogodziłyśmy się na chrzcinach, a Janek – ten sam, który mnie nie przyjął – został ojcem chrzestnym naszego dziecka. Jak się potem okazało – to mój Paweł zadzwonił do niego wcześniej. Poprosił, by mi odmówił. Chciał, żebym nie miała gdzie pójść, bym wróciła. A Janek po prostu odegrał swoją rolę.

Mąż później przyznał się, iż patrzył przez okno. Gdybym odeszła z ławki – pobiegłby za mną. A tak – usmażył mi moją ulubioną kartofelkę. Zresztą… ta tradycja została do dziś – Paweł smaży mi ziemniaki. I robi to tak pysznie, iż nikt inny nie umie ich tak powtórzyć.

Dziś świętujemy srebrne wesele. Mamy dwóch synów. Jesteśmy wdzięczni za wszystko, co mamy. I nie zapominamy o Janku – który wtedy postąpił mądrze.

W młodości łatwo o głupoty. Dobrze, jeżeli są przy tobie ludzie, którzy nie pozwolą ci ich popełnić.

Daj nam, Boże, wszystkim mądrości, by chronić to piękne, co mamy.

Idź do oryginalnego materiału