Jak stałam się bohaterką wiejskich plotek: historia nieoczekiwanej ciąży

newsempire24.com 15 godzin temu

„Zosia, ta co zaszła w ciążę bez męża”: jak zmierzyłam się z wiejskimi plotkami.

Za każdym razem, gdy przyjeżdżałam do babci i dziadka na wieś, słyszałam za plecami, pchając przed sobą wózek: „To ta Zosia, co zaszła w ciążę, wiesz, wnuczka Marysi i Stanisława, no i wychowali, taki wstyd, sama, bez męża”. Wiejska plotka rozchodziła się szybciej niż wiatr. I tak się wkurzałam, ale milczałam. Babcia zawsze powtarzała: „Nie przejmuj się, Zosiu, ludzie gadają, bo zazdroszczą, iż jesteś odważna i żyjesz po swojemu”.

Decyzja, która wszystko zmieniła.
Miałam 24 lata, gdy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. Ojciec dziecka, wtedy jeszcze mój chłopak, od razu dał mi do zrozumienia, iż „nie jest gotowy”. Nie namawiałam go — wiedziałam, iż dam radę sama. W mieście, gdzie mieszkałam i pracowałam, nikt specjalnie nie wtrącał się w moje życie. Ale na wsi, dokąd przyjechałam do babci, żeby odpocząć i zebrać myśli, zaczęło się. Sąsiadki szeptały, ciotki pod sklepem wymieniały znaczące spojrzenia, a niektórzy wręcz pytali prosto z mostu: „Zosiu, a gdzie twój mąż? Czy to tak, bez ślubu?”.

Nie miałam zamiaru się tłumaczyć. Tak, nie jestem zamężna. Tak, zdecydowałam się na dziecko sama. I nie, nie jest mi wstyd. Ale wieś rządzi się swoimi prawami — tu każdy wie wszystko o każdym, a jeżeli nie pasujesz do ich wizji „właściwego życia”, czeka cię fala osądów. Babcia z dziadkiem, na szczęście, stanęli po mojej stronie. „Dziecko to radość, reszta to bzdura” — mawiał dziadek, a babcia dodawała: „Ważne, żebyś ty była szczęśliwa, a ludzie zawsze znajdą powód, by pomówić”.

Nowe życie i nowe wyzwania.
Gdy urodził się mój syn, wróciłam do miasta. Życie samotnej matki nie było łatwe: praca, przedszkole, rachunki, nieprzespane noce. Ale ani razu nie żałowałam swojej decyzji. Mój Jasiek to moje słońce i sens. Rośnie wesołym i ciekawskim chłopcem, a ja robię wszystko, by niczego mu nie brakowało. Na wieś teraz zaglądam rzadziej, ale za każdym razem spotykam te same spojrzenia. Tyle iż nauczyłam się je ignorować. Czasem choćby uśmiecham się w odpowiedzi na kolejne: „Oj, Zosiu, a ty ciągle sama?”.

Babcia powiedziała kiedyś: „Wiesz, za naszych czasów też bywało różnie. Ja twoją mamę urodziłam bez męża i jakoś przetrwałam. Ważne, żebyś nie dała się złamać cudzym słowom”. Te słowa stały się moim mottem. Zrozumiałam, iż nikomu nic nie muszę udowadniać. Moje życie należy do mnie i to ja decyduję, jak je przeżyć.

Co chcę powiedzieć innym.
Dziś mam 27 lat i jestem szczęśliwa. Tak, bywa ciężko, tak, czasem padam ze zmęczenia, ale jestem dumna, iż wychowuję syna sama. jeżeli ktoś z was mierzy się z osądami, pamiętajcie: cudza opinia to tylko szum. Nie definiuje, kim jesteście i ile jesteście warci. Żyjcie dla siebie i tych, których kochacie. A plotki? Przejdą, gdy znajdzie się nowy temat.

Jeśli macie podobne historie, napiszcie, jak radziliście sobie z osądami. Albo może macie radę, jak odpowiadać na nietaktowne pytania? Podzielcie się — naprawdę jestem ciekawa!

Idź do oryginalnego materiału