Już nie jesteś moją córką.

twojacena.pl 2 tygodni temu

„-Nie jesteś już moją córką. Kim on jest i skąd przyszedł, nie wiadomo. Wstydzę się za ciebie. Wynoś się do babcinej chaty i żyj jak dorosła. Poczuj odpowiedzialność za swoje czyny.”

„Ola, słyszałaś? Przywieźli ludzi na delegację, żeby pomogli w naszej pracy. Chodźmy wieczorem do klubu?” zadowolona Małgosia rozsiadła się w fotelu.

„Gosia, o czym ty mówisz? A z kim zostawię Władka? Zabiorę go ze sobą?” zaśmiała się Ola.

„A może poprosić ciocię Bronię?” ostrożnie zapytała Małgosia.

Ola machnęła ręką z rezygnacją.

„Co ty? Ona mi do dzisiaj nie może wybaczyć, iż urodziłam syna. Przecież co ona chciała? Wydać mnie za Jacka, a ja pojechałam do miasta na studia. Nie dostałam się, ale wróciłam w ciąży. Cały rok się na mnie dąsała, dopiero od dwóch miesięcy w ogóle się odzywa. Więc idź z kimś innym. Może ci się poszczęści, znajdziesz kogoś.”

Małgosia westchnęła.

„No dobrze, pójdę z Anką. A jutro wszystko ci opowiem.”

Ola położyła syna spać, a sama wyszła na ganek. Odgłos muzyki docierał aż do jej domu. Otulona w chustę, wyobraziła sobie, jak wszyscy tańczą i bawią się w klubie. Gosia pewnie znów założyła tę swoją „tygrysią” sukienkę. Ola uśmiechnęła się cicho w niej wyglądała jak tygrysia gąsienica. Westchnęła z żalem i poszła spać.

Nad ranem przybiegła Małgosia. I, na złość, mama Oli też przyszła w gości. Ola przyłożyła palec do ust, ale gdzie tam powstrzymać Małgosię.

„Źle, iż ciebie wczoraj nie było. Byli tam tacy chłopcy. Jeden choćby mnie odprowadzał, Wojtek się nazywa. Gadatliwy, z poczuciem humoru. I dziś mam z nim randkę!” wyrzuciła z siebie Małgosia jednym tchem.

Mama Oli spytała z dezaprobatą:

„Żonaty, pewnie?”

Małgosia wzruszyła ramionami.

„Nie wiem, nie zaglądałam mu do dowodu. A choćby jeśli, to przynajmniej będę miała co wspominać.”

„Ech, dziewczyny, co wy wyprawiacie? A Jacek to co, nie chłop? No, moja już swoje szczęście przegapiła, ale ty, Gosia, jeszcze możesz mu głowę zawrócić” ciocia Bronia rozmarzyła się tą myślą.

„Ciociu Broniu, co ty wygadujesz! Kto go potrzebuje? A do tego jeszcze jego matka. Broń Boże od takiego szczęścia!” wykrzyknęła Małgosia.

Zwróciła się do Oli:

„Był tam taki jeden chłopak, iż oderwać oczu nie można było. Wszystkie dziewczyny oszalały. A on stał z kolegami i poszedł sam. choćby nikogo nie zaprosił do tańca.”

I wtedy stało się coś nieprawdopodobnego. Ciocia Bronia zamyśliła się i powiedziała:

„Ola, może i ty byś poszła do klubu. Ja posiedzę z Władkiem. Może kogoś spotkasz? Poważnego i solidnego. Władek potrzebuje taty. Tylko nie wybieraj żonatych. Oni czują, kiedy kobieta jest samotna. Zrozumiałaś?”

Ola, nie wierząc własnemu szczęściu, skinęła głową. Nie wytrzymała i ucałowała mamę. Ta burknęła:

„Idź już, lizusko.”

Ola w swojej najlepszej sukience stała z koleżankami i wesoło paplała. Jakże tęskniła za beztroskim czasem.

„Patrzcie. To on. Znowu przyszedł” szeptały dziewczyny.

Ola spojrzała w jego stronę i nogi się pod nią zatrzęsły. Odwróciła się gwałtownie i szepnęła do Małgosi:

„Chyba wracam do domu. Władek pewnie płacze bez mnie.”

Ale zdziwiła się.

„Ola, co ty? Pierwszy raz wyszłaś z domu na tańce i już uciekasz? choćby nie zatańczyłaś!”

Lecz Ola zdecydowanie powiedziała:

„Idę. A do ciebie pewnie twój Wojtek idzie. Beze mnie się nie wynudzisz” i skierowała się do wyjścia.

Przy drzwiach niespodziewanie ktoś chwycił ją za rękę:

„Zatańczysz, dziewczyno?”

Ola, nie patrząc, próbowała wyswobodzić dłoń:

„Nie tańczę.”

Ale kawaler okazał się uparty.

„Podaruj mi jeden taniec, proszę.”

W końcu się odwróciła i serce jej zamarło. To był on, ten sam chłopak, przypadkowe spotkanie z którym zmieniło jej życie na zawsze. I najwyraźniej jej nie rozpoznał. Odetchnęła trochę i uśmiechnęła się:

„No dobrze. Tylko jeden, bo się śpieszę.”

Zakręcił nią w tańcu.

„Rozumiem, pewnie mąż się niepokoi?”

Ola odpowiedziała sucho:

„Nie jestem zamężna.”

Mrugnął tak znajomo, iż aż dech jej zaparło.

„W takim razie mam szansę?” zapytał z przekorą.

Ola odsunęła się.

„Nie licz na to” i wybiegła z klubu.

Po drodze do domu płakała. Zapamiętała go na całe życie, można powiedzieć, iż zakochała się od razu, a on jej nie poznał.

Spotkali się wtedy w pociągu. Wracała smutna po oblanych egzaminach. On jechał w odwiedziny do rodziców. Widząc jej smutek, próbował ją rozbawić.

„Jestem Krzysztof. Mama woła na mnie Krzysio, siostrzeniec nazywa mnie Krzysiem. Wybierz, co ci się podoba.”

Ola się uśmiechnęła.

„Krzyś brzmi lepiej.”

Wyciągnął rękę:

„No to prawie się poznaliśmy. A ty jak się nazywasz, piękne stworzenie?”

„Ola.”

Krzysztof poważnie skinął głową.

„Tak myślałem. Królewskie imię.”

Tak, słowo po słowie, opowiedziała mu, iż nie zdała egzaminów. I iż mama będzie jej to wypominać przez lata.

„Przygotuj się przez zimę i spróbuj jeszcze raz” poradził.

Ola się rozpromieniła:

„Faktycznie. Nie pomyślałam o tym. Dziękuję.”

Zamyślił się i spojrzał na nią:

„Nie ma za co. A mówił ci ktoś, iż jesteś bardzo piękna?”

Ola się zaczerwieniła.

„Jestem zwyczajna, nie przesadzaj. Ale i za to dziękuję.”

Krzysztof przysunął się bliżej.

„Ale to prawda” i niespodziewanie ją pocałował. Oli zakręciło się w głowie. Co było potem, było zarówno wstydliwe, jak i słodkie. Krzysztof wysiadał wcześniej.

Idź do oryginalnego materiału