Joanna już od dwóch godzin siedziała w kolejce do baby Zofii. Ta znachorka była ostatnią nadzieją dla młodej kobiety. Od kilku lat Asia próbowała zajść w ciążę, ale z niewyjaśnionych przyczyn nie mogła tego dokonać.
„Nie wiem, co pani powiedzieć… Wyniki badań są idealne, nie ma żadnych patologii” rozłożyła ręce lekarz.
„Ale musi być jakieś wytłumaczenie. Skoro jestem zdrowa, dlaczego nie mogę mieć dziecka?” pytała dziewczyna.
„Nie wiem. Medycyna tu jest bezradna. Może spróbuj w kościele…” cicho powiedziała lekarz.
Joanna i Tomasz byli małżeństwem od pięciu lat. Mieli wszystko: dostatek, własne mieszkanie, miłość i wzajemne zrozumienie. Brakowało tylko jednego dziecięcego śmiechu w przestronnym, bogatym domu.
Kobieta od dawna podejrzewała, iż ona i mąż są pod klątwą, a po słowach ginekologa utwierdziła się w swoich domysłach.
„Kościół to dobra sprawa, ale w twoim przypadku pomoże tylko znachorka!” poradziła przyjaciółka, podsuwając adres. „Jedź, nie ma co zwlekać. Im szybciej, tym lepiej!”
W końcu przyszła kolej Asi. Nieśmiało przekroczyła próg niskiej chatki. Przed sobą ujrzała drobną, miłą staruszkę w białej chustce i kolorowej sukience. Kobieta się uśmiechnęła. Asia nigdy nie odwiedzała takich osób, więc wyobrażała sobie, iż znachorka będzie straszna przynajmniej z kłami i czarnym kotem na ramieniu.
Witaj, córeczko! Usiądź tu, przy ikonie powiedziała babcia Zofia ciepłym, łagodnym głosem.
Ma pani pojęcie, mam taki problem… Asia nie wytrzymała i rozpłakała się.
Wszystko wiem, kochanie. I pomogę, jak tylko mogę spokojnie odparła staruszka.
Kobieta posłusznie usiadła na miękkim krześle obok dużej ikony Matki Boskiej. Babcia zaczęła odmawiać modlitwę i wodzić świecą wokół Joanny. Cały obrzęd trwał około dwudziestu minut. Potem babcia Zofia usiadła naprzeciw Asi, biorąc ją za rękę.
Nie będziesz mogła urodzić. Trzeba odpokutować klątwę, która ciąży na tobie od dzieciństwa powiedziała spokojnie.
Jaką klątwę? Kto miałby mnie przeklinać? Nigdy nikomu nic złego nie zrobiłam…
Ty nie. Twoja matka wzięła na duszę straszny grzech, a ty płacisz za niego wyjaśniła znachorka.
Ale to niesprawiedliwe! Mojej matki dawno nie ma, dlaczego ja mam płacić za jej winy? zdziwiła się kobieta.
Takie są prawa wszechświata! Jesteśmy wobec nich bezsilni…
Pomoże mi pani? zapytała Asia z nadzieją.
Nie. Tu jestem bezradna. Gdybyś miała urok czy złe oko, ale to… nie, nie pomogę pokręciła głową staruszka. Musisz dowiedzieć się, przed kim twoja matka tak zawiniła, i spróbować odpokutować jej winę. A co najważniejsze módl się szczerze, nie tylko za siebie, ale i za swoich wrogów.
Dziękuję szepnęła kobieta.
Asia wsiadła do samochodu i zadzwoniła do męża.
Tomek? Dziś mnie nie będzie. Muszę pilnie pojechać do cioci. Później, kochanie. Wszystko później…
Joanna odpaliła silnik i pojechała do wsi.
Asiu! Czemu bez zapowiedzi? Byłabym przygotowała łaźnię! ucieszyła się ciotka Bronisława.
Jestem w ważnej sprawie przerwała Asia. Musisz mi powiedzieć prawdę. Co moja matka zrobiła? Za co płacę? Za jakie grzechy?!
Skąd ci to przyszło do głowy? zmieszała się ciotka.
Joanna opowiedziała o wizycie u znachorki, powtórzyła całą rozmowę.
Kto by pomyślał… Dobrze, słuchaj…
Bronisława opowiedziała siostrzenicy, iż jej matka, Stanisława, była najpiękniejszą dziewczyną we wsi. Wielu się o nią ubiegało, ale pokochała żonatego mężczyznę. Bez skrupułów odebrała Kazimierza rodzinie. Porzucona żona Kazimierza, Maria, została sama z niemowlęciem na rękach.
Biedna kobieta bardzo ciężko przeżyła odejście męża. Doszło do tego, iż Maria przyszła do Stasi i, klęcząc, błagała, by oddała jej męża. Dumna piękność wyśmiała i wyrzuciła nieszczęśnicę.
Zanim odeszła, Maria w rozpaczy rzuciła straszną klątwę na Stasię i jej jeszcze nienarodzone dzieci…
I co się stało potem? szepnęła przerażona Asia.
Twoja matka wyszła za Kazimierza, potem urodziłaś się ty. Ale, jak wiesz, nie dane im było długo żyć. Odeszli jedno po drugim. Jakby jakaś klątwa. Przekleństwo Marii chyba zadziałało. A teraz ty nie możesz urodzić… ciotka załamała ręce i zaczęła głośno zawodzić.
Powiedz, ta Maria… czy przez cały czas mieszka we wsi? Chcę ją przeprosić za grzechy matki.
U Marii też nie jest dobrze… westchnęła ciocia. Po jakimś czasie kobieta oszalała. Najpierw była spokojna, potem… pewnego dnia rzuciła się na pierwszego napotkanego człowieka, ledwo oderwali ją od niego. Po tym zdarzeniu Marię zamknięto w zakładzie, a syna, Leszka, oddano do domu dziecka.
Leszek jest już dorosły? Jest tylko parę lat starszy ode mnie. Więc to mój przyrodni brat? domyśliła się Asia.
Tak. Tylko jemu też życie się nie ułożyło… ciężko westchnęła Bronisława. Po opuszczeniu domu dziecka wrócił do wsi. Zaczął pić i awanturować się. A potem… Leszek zgubił się zimą w lesie. Znaleźli go następnego dnia, uratowali. Ale nogi… nie dało się już uratować. Teraz jeździ na wózku.
Więc to tak… Wychodzi na to, iż mama nie tylko zabrała ojca z rodziny, ale też zrujnowała życie niewinnych ludzi.
Niestety tak! potwierdziła ciotka.
Ciociu, zaprowadź mnie do brata. Muszę go zobaczyć stanowczo powiedziała kobieta.
Oszalałaś? On ciągle pije. Nie wiadomo, co mu w głowie siedzi. Wracaj do domu! Nie idź tam!
Nie. jeżeli nie ty, to ktoś inny pokaże, gdzie mieszka Leszek powiedziała Asia, wstając.
Dobrze! Niech będzie po twojemu! Ale potem nie narzekaj! zirytowana rzuciła Bronisława, narzucając kurtkę.
Kobiety szły śnieżną ścieżką do domu Leszka. Gdy weszły na podwórko,








