Małe uszy, wielka decyzja
Spacerując po galerii handlowej, zawsze mijam mnóstwo rodzin z dziećmi. To naturalny obrazek – wózki, maluchy z balonami, rodzice z torbami pełnymi zakupów. Ale tym razem coś przykuło moją uwagę szczególnie.
Dziewczynka w wózku, może dziewięciomiesięczna, miała przykryte czapeczką uszy. Kiedy mama ją poprawiła, błysk biżuterii dosłownie mnie oślepił. Nie był to jeden kolczyk, nie – w każdym maleńkim uchu były po dwie dziurki i dwie pary błyskotek.
Kolczyki jako "ozdoba" niemowlaka
Kolczyki u dzieci to temat, który od lat dzieli rodziców. Dla jednych to urocza ozdoba i tradycja – "bo tak zawsze się robiło". Dla innych – ingerencja w ciało dziecka, które nie ma możliwości wyrażenia zgody.
W tym przypadku trudno mówić tylko o ozdobie – dwie dziurki w każdym uchu u niemowlaka to bardziej przypominało biżuteryjny eksperyment niż niewinną decyzję rodziców.
Nie mam nic przeciwko kolczykom jako takim – rozumiem, iż rodzice chcą, by ich córka wyglądała "jak księżniczka". Ale gdy patrzę na takie maleństwo z uszami ozdobionymi jak u dorosłej kobiety, mam poczucie przekroczenia granicy.
To dziecko nie potrzebuje biżuterii, potrzebuje spokoju, bezpieczeństwa i uwagi. Złote kuleczki czy serduszka nie dodają mu uroku – bo maluch i tak jest piękny sam w sobie.
Ryzyko, o którym się nie mówi
Kolczyki to nie tylko kwestia estetyki. To także ryzyko – infekcji, alergii, bólu. Dodatkowe dziurki to dodatkowe miejsca, które trzeba pielęgnować i pilnować, żeby nie doszło do powikłań.
I jeszcze jedno: dzieci są ruchliwe, ciekawskie. Kolczyk może się zaczepić, wyrwać, spowodować niepotrzebny ból i łzy. Czy naprawdę warto narażać dziecko dla kilku błyszczących kropek w uszach?
Najważniejsze pytanie brzmi: dla kogo są te kolczyki? Dla dziecka, które nie ma świadomości, iż nosi ozdobę, czy dla rodziców, którzy chcą usłyszeć komplementy: "jaka śliczna dziewczynka"?
Gdy widzę niemowlaka z dwiema parami kolczyków, mam wrażenie, iż to bardziej decyzja dorosłych niż potrzeba dziecka. I trudno mi nie myśleć o tym, jak o przebraniu, które odbiera dziecku naturalność.
Kolczyki mogą poczekać
Może to staroświeckie podejście, ale uważam, iż na kolczyki przyjdzie czas. Dziecko dorośnie, samo zdecyduje, czy chce ozdobić swoje ciało i w jaki sposób. A póki co – niech ma prawo do bycia dzieckiem.
Do uszu wolnych od złota i cyrkonii, do rąk wolnych od błyskotek. Zdecydowanie wolę widok dziecka, które śmieje się w czapeczce z misiem, niż niemowlaka z uszami jak z wystawy w salonie jubilerskim.