Mój Syn Wręczył Rysunek Policjantowi — To Zapoczątkowało Śledztwo

polregion.pl 5 godzin temu

**Dziennik, 15 maja 2024**

Początkowo myślałem, iż to tylko niewinny, słodki gest.

Mój sześcioletni synek, Kazio, ostatnio oszalał na punkcie rysowania—dinozaury z wielkimi pazurami, bitwy robotów, smoki z wyłupiastymi oczami. Jego małe rączki były zawsze poplamione woskiem kredek albo flamastrami, a po całym domu roiło się od kartek z rysunkami. Ale tamtego dnia coś było inaczej.

Wypadł z pokoju, trzymając w ręku swoją pracę. „Tato! Zrobiłem to dla policjanta!” — oznajmił, a w jego oczach błyszczała radość.

Zerknąłem na rysunek. „To bardzo miłe, synku. Dla którego policjanta?”

„No wiesz” — odparł, wzruszając ramionami — „tego, który macha. Tego, co rozdaje błyszczące naklejki.”

To musiał być aspirant Nowak. Regularnie patrolował naszą okolicę—życzliwy, prostolinijny facet o łagodnym spojrzeniu i powolnym uśmiechu. Co kilka dni jego radiowóz przejeżdżał ulicą, a on machał do dzieci, rozdawał odznaki „młodego policjanta” i rozmawiał z rodzicami o bezpieczeństwie. Kazio zwykle był wobec niego nieśmiały, ale wyraźnie coś się zmieniło.

Kilka minut później, jak w zegarku, pod dom podjechał radiowóz. Aspirant Nowak zwolnił, mijając nasz dom, i przyjaznie pomachał.

Kazio pognał na chodnik, ściskając rysunek. „Zaczekaj! Zrobiłem coś dla ciebie!”

Radiowóz zatrzymał się płynnie. Aspirant Nowak wysiadł z lekkim śmiechem. „No witaj, mały! Co tam masz?”

Stałem na ganku, obserwując uśmiechnięty. Kazio zwykle milczał choćby wśród znajomych dorosłych, ale teraz wyglądał na dumnego.

„Narysowałem ciebie” — powiedział, podnosząc kartkę.

Aspirant Nowak przykucnął, by znaleźć się na wysokości Kazia, i z wdzięcznością przyjął rysunek. Przyjrzał mu się, potakując, gdy syn tłumaczył, co przedstawia.

„To nasz dom. To ty w samochodzie. A to ta pani, która do mnie macha” — wyjaśnił Kazio.

Zamarłem. *Jaka pani?*

„Jaka pani?” — zapytał łagodnie aspirant, spoglądając w moją stronę.

Kazio wskazał róg kartki. „Ta w oknie. Zawsze macha. Mieszka w tym niebieskim domu obok.”

W *niebieskim domu*.

Mój uśmiech zbladł. Ten dom stał pusty od miesięcy. Państwo Kowalscy wyprowadzili się na początku roku. Na trawniku wciąż stała krzywa tabliczka „NA SPRZEDAŻ”.

Zeszedłem z ganku, zdezorientowany. „Kazio, o czym mówisz? Tam nikogo nie ma.”

Syn wzruszył ramionami, jakby to było najnormalniejsze na świecie. „Ale ona tam jest. Ma długie włosy. Czasem wygląda na smutną.”

Aspirant Nowak powoli wstał, badawczo przyglądając się rysunkowi. „Mogę to zatrzymać?” — zapytał Kazia.

Kazio skinął głową. „Jasne! W domu mam jeszcze dużo innych.”

Policjant się uśmiechnął, ale zauważyłem zmianę w jego tonie. „Dzięki, mały. Powieszę to na komisariacie.”

Gdy wracał do radiowozu, raz jeszcze spojrzał na niebieski dom.

Tego wieczora, gdy już ułożyłem Kazia do snu, ktoś zapukał do drzwi.

Aspirant Nowak stał na progu, wyraz twarzy bardziej poważny niż zwykle. „Przepraszam, iż przeszkadzam. Mogę na chwilę?”

„Oczywiście. Coś się stało?”

Wszedł do środka i zniżył głos. „Przeszedłem się wokół posesji obok. Tak, na wszelki wypadek. Drzwi od tyłu wyglądały na wyważone. Zamek był wyłamany, ledwo trzymał się w futrynie.”

Ścisnęło mnie w żołądku. „Myślisz, iż ktoś tam mieszka?”

„Możliwe. Jakiś squatter albo ktoś, kto się ukrywa. W bazie widnieje jako pustostan — jeszcze nie sprzedany. Ale rysunek twojego syna zwrócił moją uwagę. Proszę.”

Pokazał mi jeszcze raz rysunek, wskazując na okno na piętrze. Tam, zaskakująco wyraźnie jak na dziecięcą rękę, była czerwona postać — kobieta z długimi włosami, z uniesioną dłonią w geście pożegnania.

„To nie są tylko bazgroły” — powiedział. „To celowe.”

Mózg mi się przegrzał. „Uważasz, iż naprawdę kogoś widział?”

„Dzieci zauważają rzeczy, na które my dorośli nie zwracamy uwagi. Zwłaszcza gdy nie szukają problemów. Dziś w nocy przyjdę z patrolW nocy, gdy Kazio spał głęboko, a niebieski dom otoczyli funkcjonariusze w cywilu, znaleźli tam młodą kobietę o imieniu Kinga, która uciekła przed przemocą i od tygodni ukrywała się w opuszczonym budynku, a jej jedynym pocieszeniem były codzienne uśmiechy i rysunki mojego syna.

Idź do oryginalnego materiału