Moja teściowa została porzucona przez męża – odszedł do innej kobiety. A przecież i gospodyni z niej dobra, i zawsze ubiera się modnie, tak iż wszystkim sąsiadkom oczy wychodzą z zazdrości. Wczoraj byliśmy u niej w gościach – przyjechała do niej z daleka siostra z mężem i dziećmi. Poszłam do kuchni zrobić kawę, a mój mąż wyszedł na klatkę pogadać z kolegą. Nagle słyszę, iż teściowa coś szeptem opowiada rodzinie. Bardzo mi się to nie spodobało, więc weszłam do pokoju i poprosiłam, żeby nie opowiadała bzdur. Od razu spąsowiała i zamilkła. Mąż zamówił taksówkę i wyjechaliśmy do domu, choćby nie zdążyliśmy nic zjeść. Od tamtej pory do mnie nie zadzwoniła. Moi rodzice też powiedzieli, iż nie chcą jej więcej widzieć

przytulnosc.pl 4 dni temu

Teściowa uwielbia się przechwalać. Zawsze musi opowiedzieć o sobie coś wielkiego, zawsze na piedestale, zawsze w świetle reflektorów. Lew zodiakalny – no i cała królewna! Jej zdaniem wszystko robi najlepiej: gotuje najlepszy barszcz, sprząta najdokładniej, dzieci wychowała wzorowo, a w pracy jest niezastąpiona. Do tego nosi najbardziej modne ciuchy, iż choćby młode dziewczyny rzekomo mają jej zazdrościć. Już kiedy z mężem po ślubie chwilowo mieszkaliśmy u niej, miałam dość jej przechwałek. I do dziś nie rozumiem, jak to możliwe, iż taka „perfekcyjna pani domu” została porzucona przez męża. Chyba on też miał dosyć tych wszystkich opowieści.

Kiedy zaszłam w ciążę, mama mojego męża oczywiście ogłosiła, iż będzie najlepszą babcią pod słońcem. My w tym czasie wzięliśmy kredyt i mieszkaliśmy osobno. Kiedy wpadała do nas, zawsze pokazywała mi telefon: „Zobacz, jakie śliczne ubranko, wózek, czapeczka dla wnusia – zapisałam w zakładkach, jak tylko odłożę pieniądze, to na pewno kupię”. I tak z każdą rzeczą. Tylko iż nigdy nic z tego nie kupiła.

Syn się urodził – na wypis ze szpitala nie przyjechała. Tłumaczyła, iż była w pracy. Zadzwoniła, pogratulowała i powiedziała, iż wpadnie w weekend. My już mieliśmy wszystko dla dziecka przygotowane, więc niby zrobiło jej się przykro: „To ja właśnie to chciałam kupić, ale skoro macie, to coś innego wymyślę”. Przyniosła album „Nasz maluszek”. Ładny, manualnie robiony przez koleżankę, ale przecież dziś wszystkie zdjęcia są w telefonie i nikt nie biega z odbitkami. I to adekwatnie był jedyny prezent. Pobawiła się chwilę z wnukiem, obiecała, iż będzie wpadać w każdy weekend i da nam godzinę wolnego… a potem zniknęła na kilka miesięcy.

Mieszkamy w tym samym dużym mieście, choć na przeciwnych końcach. Jasne, iż daleko, trzeba dwie przesiadki robić i czasem godzinę w korkach spędzić, ale to przecież nie powód, by nie odwiedzać dziecka i nie pomagać. Raz poprosiłam ją: „Mamo, przyjedź, proszę, moi rodzice się rozchorowali, a my chcielibyśmy wyjść na chwilę do znajomych”. Przyjechała w marcu, przywiozła owoce i zabawkę, została na noc i rano pojechała.

Potem pojawiło się świetne wytłumaczenie – pandemia i ograniczenia. W sam raz do momentu, kiedy nasz syn skończył rok. Mój mąż musiał ją wręcz uprosić, żeby przyszła na urodziny. Przywiozła wtedy ładny prezent – kombinezon, buciki i zabawkę. No cóż, przez tyle miesięcy zdążyła odłożyć.

Wczoraj byliśmy u niej, bo przyjechała jej siostra z rodziną. Syna zostawiliśmy z moimi rodzicami, żeby nie męczyć go hałasem. Najgorsze wydarzyło się potem – robiłam kawę, mąż rozmawiał na klatce, a ja słyszę, jak teściowa opowiada rodzinie: „Co by młodzi beze mnie zrobili? To ja wyszukiwałam prezenty w internecie, kupowałam, jeździłam niańczyć wnuka, przywoziłam im zakupy. Tyle mam roboty z małym, ale przynajmniej rośnie mi na oczach, a oni tacy wdzięczni, iż daję im odpocząć”.

Nie wierzyłam własnym uszom. Weszłam z tacą, a ona gwałtownie zaczęła opowiadać coś o koleżance z pracy. Nie wytrzymałam i powiedziałam: „Mamo, proszę nie opowiadać nieprawdy. Prawie w ogóle u nas nie bywasz. Sami sobie radzimy, a pomagają nam moi rodzice. Od pani nie dostajemy niczego”.

Może nie powinnam była tego mówić, ale zagotowało się we mnie. Teściowa siedziała czerwona, zaczęła się tłumaczyć i patrzeć na mnie, szukając potwierdzenia, iż to tylko „chwilowo tak było”. Mówiła, iż bardzo tęskniła, iż chciała przyjeżdżać, ale nie mogła. Ja już milczałam, ale niesmak pozostał. Poprosiłam męża, by zamówił taksówkę i wróciliśmy do domu.

Dziś teściowa się do mnie nie odzywa – obraziła się. Ale ja też nie mam ochoty na dalszy kontakt. Nie znoszę ludzi, którzy kłamią, przechwalają się i udają – a ona właśnie taka jest. Dla mnie teściowej już nie ma. I niech lepiej do nas więcej nie przychodzi. Sami damy sobie radę. Moi rodzice, gdy usłyszeli całą historię, też powiedzieli, iż nie chcą jej więcej widzieć.

Idź do oryginalnego materiału