«Nie jesteś mi już potrzebna»: jak mąż opuścił żonę, gdy mogła zostać matką

polregion.pl 12 godzin temu

„Już mnie nie potrzebujesz”: Jak mąż odszedł od żony, gdy pozwolono jej zostać matką

Gdy Kinga wracała z pracy w piątkowy wieczór, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień odmieni jej życie. Otwierając drzwi, jak zwykle zawołała:

— Kochanie, jestem w domu!

Cisza. W domu panowała dziwna, niepokojąca pustka.

— Dziwne… Powinien już być — pomyślała i ruszyła w stronę sypialni.

Gdy pchnęła drzwi, zastygła jak posąg. Marek, jej mąż, stał przy łóżku i pośpiesznie pakował swoje rzeczy do walizki.

— Marku… Co ty robisz? — szepnęła, nie wierząc własnym oczom.

— Wyprowadzam się — odparł obojętnie, choćby na nią nie patrząc.

— Jak to wyprowadzasz? Dlaczego?! Co się stało?

— To przez twojego ojca — rzucił z irytacją.

— Mojego ojca? Co on ma do tego?

Kinga nie rozumiała ani słów, ani sensu tej sytuacji. Tymczasem jej małżeństwo, w które włożyła tyle ciepła, miłości i cierpliwości, rozpadało się na jej oczach.

Poznali się, gdy Kinga miała dwadzieścia osiem lat. Marek był starszy o osiem lat — pewny siebie, przystojny, doświadczony. Wtedy wydawało jej się, iż spotkała prawdziwego mężczyznę. Rodzina, przyjaciele, wszyscy wokół powtarzali, iż czas wyjść za mąż. Zegar tyka, wiek niby nie dziewczęcy. Kinga zaczęła patrzeć na każdego potencjalnego adoratora jak na przyszłego męża — i to odstraszało mężczyzn.

Ale z Markiem było inaczej. Spotkali się przez koleżankę w kawiarni, zagadali — i poszło. Był uprzejmy, uważny. A gdy dowiedział się, iż Kinga ma własne mieszkanie, nowe auto, dobrą posadę w urzędzie miasta i ojca biznesmena — nagle stał się jeszcze bardziej troskliwy i czuły.

Rok później odbyło się huczne wesele. Wszystko opłacił jej ojciec. Marek nie protestował. Wręcz przeciwnie — z entuzjazmem przyjął posadę sprzedawcy w jednym ze sklepów teścia.

Życie małżeńskie początkowo wydawało się bajką: wyjazdy za granicę, kolacje, prezenty. Tylko jeden szczegół psuł sielankę: Marek nigdzie nie płacił. Za wszystko — Kinga. Na początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła prosić. W końcu błagać.

— Dlaczego wszystko spoczywa na mnie? — skarżyła się przyjaciółce. — Chcę czuć się kobietą, delikatną, o którą się dba.

Ale Marek tylko się śmiał:

— Kochanie, nie bądź dziecinna. Wszystko jest w porządku. Nie przejmuj się takimi drobiazgami.

W pracy prawie nic nie robił, większość czasu spędzał w telefonie, a pieniądze, które zarabiał, odkładał na swoje konto. Kinga niczego nie podejrzewała.

Aż zachorowała. Poważnie. Miesiąc spędziła w szpitalu. Rodzice odwiedzali ją codziennie, Marek — sporadycznie. Gdy wróciła do domu, oniemiała: brud, nieumyte naczynia, podłoga zasypana śmieciami.

— W ogóle tu nie sprzątałeś?! — wykrzyknęła.

— A po co? To kobiece zajęcie — odparł leniwie.

— Ale byłam w szpitalu, Marku! I tak muszę to wszystko posprzątać sama?!

— No cóż, skoro już jesteś w domu, to właśnie tak.

Kinga, słaniając się ze słabości, wezwała firmę sprzątającą. Lekarz powiedział: rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. O ciąży choćby nie można było myśleć.

Gdy po roku wreszcie pozwolono jej starać się o dziecko, z drżeniem serca powiedziała o tym mężowi.

— Wyobraź sobie? Teraz możemy… Możemy zacząć planować!

— Hmm… Jestem teraz zajęty. Nie czas na to — mruknął, wpatrzony w kontroler nowej konsoli, kupionej za jej oszczędności.

Mijały tygodnie. Wciąż uciekał od tematu. Aż pewnego dnia oświadczył:

— Wiesz, Kinga… Odchodzę. I nie chcę z tobą dziecka.

— Co ty mówisz?!

— Nie kocham cię. I nigdy nie kochałem. Było mi z tobą wygodnie. Mieszkanie, pieniądze, samochód. Ale już mam dość. Zmęczyłaś mnie. Już mnie nie potrzebujesz.

— Marku, ty… nie możesz tak po prostu. Widziałeś, jak się leczyłam, jak czekałam!

— Twoje problemy. Nie moje. Jestem wolny.

Zatrzasnął walizkę, wrzucił do niej konsolę — i wyszedł.

Kinga nie jadła, nie spała, siedziała w pustym mieszkaniu, wpatrzona w ścianę. Po trzech dniach przyjechali zaniepokojeni rodzice. Ojciec, widząc córkę w tym stanie, ledwo powstrzymał gniew.

Zabrali Kingę do swojego domu za miastem. Marek został zwolniony jeszcze tego samego wieczoru. niedługo Januszowi udało się przez znajomych zamrozić konto byłego zięcia. Wszelkie „oszczędności” Marka — przepadły.

Marek został z pustymi kieszeniami, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo starczyło mu na wynajem pokoju. Co dalej — nie miał pojęcia.

A Kinga po kilku miesiącach znalazła nową pracę. Tam spotkała mężczyznę o imieniu Krzysztof. Nie był młody, ale był uczciwy, spokojny i od pierwszego spojrzenia okazał jej szacunek i dobroć.

Pół roku później w jej życiu wydarzył się mały cud: dwie kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców — i nieskończona wdzięczność sobie, iż w końcu powiedziała „dość”.

Idź do oryginalnego materiału