„Nie jesteś mi już potrzebna”: Jak mąż opuścił żonę, gdy mogła zostać matką

twojacena.pl 14 godzin temu

„Już cię nie potrzebuję” – jak mąż odszedł od żony, gdy pozwolono jej zostać matką

Gdy Kinga wracała w piątkowy wieczór z pracy, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień odmieni jej życie na zawsze. Oczekując jak zwykle ciepłego powitania, otworzyła drzwi i zawołała:

— Kochanie, jestem w domu!

Cisza. W mieszkaniu panowała niepokojąca pustka.

— Dziwne… Przecież był już wcześniej – pomyślała i ruszyła w stronę sypialni.

Gdy otworzyła drzwi, stanęła jak wryta. Jej mąż, Marek, stał przy łóżku i nerwowo pakował rzeczy do walizki.

— Marku… Co ty robisz? – wyszeptała, nie wierząc własnym oczom.

— Wyprowadzam się – odparł obojętnie, choćby na nią nie patrząc.

— Jak to wyprowadzasz? Dlaczego?! Co się stało?

— Chodzi o twojego ojca – rzucił z irytacją.

— O mojego tatę? Co on ma do tego?

Kinga nie rozumiała ani słów, ani sytuacji, która właśnie rozgrywała się przed nimi. Jej małżeństwo, w które włożyła tyle miłości i wysiłku, rozpadało się na jej oczach.

Poznali się, gdy miała dwadzieścia osiem lat. Marek był od niej starszy o osiem – pewny siebie, przystojny, z klasą. Wtedy wydawało jej się, iż znalazła prawdziwego mężczyznę. Rodzina i znajomi wciąż powtarzali, iż czas na ślub, iż zegar tyka, wiek nie ten. Kinga zaczęła patrzeć na każdego potencjalnego kandydata jak na przyszłego męża – i to odstraszało mężczyzn.

Ale z Markiem było inaczej. Spotkali się przypadkiem w kawiarnii przez wspólną znajomą, rozmawiali godzinami i… zaiskrzyło. Był uprzejmy, troskliwy. A gdy dowiedział się, iż Kinga ma własne mieszkanie, nowy samochód, dobrą posicję w urzędzie miasta i ojca-biznesmena – nagle stał się jeszcze bardziej czuły i opiekuńczy.

Rok później wzięli ślub. Wesele opłacił jej ojciec. Marek nie protestował. Co więcej, z entuzjazmem przyjął propozycję pracy w jednym z sklepów teścia.

Pierwsze miesiące małżeństwa przypominały bajkę – podróże, kolacje, prezenty. Tylko jeden szczegół psuł cały obraz: Marek nigdy nie płacił. Za wszystko odpowiadała Kinga. Z początku nie zwracała na to uwagi. Później zaczęła prosić. W końcu błagać.

— Dlaczego ciągle wszystko na mnie spada? – skarżyła się przyjaciółce. – Chcę poczuć się kobietą, której ktoś dba.

Marek tylko się śmiał:

— Kochanie, nie przesadzaj. Wszystko mamy dobrze. Nie przejmuj się takimi drobiazgami.

W pracy też nie przykładał się zbytnio, większość czasu spędzał na telefonie, a pieniądze odkładał na swoje konto. Kinga długo nic nie podejrzewała.

Aż zachorowała. Na poważnie. Miesiąc spędziła w szpitalu. Rodzice odwiedzali ją codziennie, Marek – rzadko. Gdy wróciła do domu, oniemiała: brud, sterta naczyń, podłoga zasypana śmieciami.

— Ty choćby nie sprzątałeś?! – wykrzyknęła.

— A po co? To kobiece zajęcie – odparł leniwie.

— Ale byłam w szpitalu, Marku! I mam to teraz sama ogarnąć?!

— No, skoro już jesteś w domu, to się zajmij.

Osłabiona Kinga zamówiła firmę sprzątającą. Lekarz ostrzegł: rekonwalescencja potrwa rok. O ciąży nie mogła choćby marzyć.

Gdy wreszcie, po roku, lekarze dali zielone światło, ze ściśniętym gardłem podzieliła się tą wiadomością z mężem.

— Wyobraź sobie, możemy zacząć starać się o dziecko!

— Teraz nie mam głowy do tego – burknął, wpatrzony w ekran nowej konsoli, którą kupiła za swoje pieniądze.

Minęły tygodnie. Marek wciąż unikał tematu. Aż pewnego dnia oznajmił:

— Wiesz co, Kinga? Odchodzę. I nie chcę z tobą dzieci.

— Co ty mówisz?!

— Nigdy cię nie kochałem. Byłaś wygodna. Mieszkanie, pieniądze, samochód. Ale mam dość. Już cię nie potrzebuję.

— Marku, nie możesz tak… Widziałeś, przez co przeszłam!

— To twoje problemy. Ja jestem wolny.

Zamknął walizkę, wrzucił do niej konsolę i wyszedł.

Kinga nie jadła, nie spała, siedziała w pustym mieszkaniu wpatrzona w ścianę. Po trzech dniach przyjechali zaniepokojeni rodzice. Ojciec, widząc córkę w tym stanie, ledwo powstrzymał wściekłość.

Zabrali ją do swojego domu za miastem. Marka zwolniono jeszcze tego samego dnia. A niedługo później, dzięki znajomościom, ojcu Kingi udało się zamrozić jego konto bankowe. Wszystkie „oszczędności” zniknęły.

Marek został bez grosza, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo starczyło mu na komorne. Nie miał pojęcia, co dalej.

Kinga po kilku miesiącach znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę – Wojtka. Nie był młody, ale był uczciwy, spokojny i od pierwszego dnia traktował ją z szacunkiem.

Pół roku później w jej życiu wydarzył się cud: dwie kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców i ogromna wdzięczność sobie, iż kiedyś odważyła się powiedzieć „dość”.

Idź do oryginalnego materiału