Oddalam się od rodziców przez moją żonę – nasza trudna rodzinna sytuacja

twojacena.pl 2 tygodni temu

Odcięliłem się od rodziców z powodu żony

Mam 44 lata i wychowałem się w rodzinie, o jakiej wielu może tylko marzyć. Kochający rodzice oboje lekarze z własnymi klinikami w małym miasteczku pod Wrocławiem oraz brat, który był moim najlepszym przyjacielem od dzieciństwa aż po młodość. To była sielanka, gdzie każdy dzień wypełniała ciepła, rodzinna bliskość. Ale wszystko się zmieniło, gdy pojawiła się ona kobieta, która wywróciła mój świat do góry nogami, a w końcu go rozbiła.

Poznałem Mariannę na pierwszym roku studiów. Była moim przeciwieństwem jak dzień i noc. Jej dzieciństwo upłynęło w domu dziecka, skąd trafiła do rodziny zastępczej w wieku 11 lat. ale szczęście nie trwało długo jej przybrani rodzice się rozwiedli, a Marianna została z matką, która gwałtownie popadła w alkoholizm. Kontakt z ojcem prawie całkiem się urwał. Jej życie było walką, ale nie dała się złamać miała żelazną wolę i determinację, by wyrwać się z przeszłości. Po szkole dostała się na studia, utrzymując się sama. Pracowała na dwóch etatach, uczyła się do późna i skończyła z wyróżnieniem. Ta siła mnie urzekła.

Nasz związek początkowo przypominał bajkę aż do dnia, gdy zabrałem ją do domu rodziców. Marianna, wychowana w biedzie, spojrzała na nasz przytulny dom z ledwo skrywaną pogardą. Wtedy nic nie powiedziała, ale później, podczas kłótni, rzuciła nam w twarz, iż jesteśmy bogatymi snobami, żyjącymi w wyimaginowanym świecie. Te słowa uderzyły mnie jak grom, ale stłumiłem gniew, tłumacząc sobie, iż to przez jej trudną przeszłość. Przetrwaliśmy ten kryzys, choć między nami pojawiła się pierwsza rysa.

Przed ślubem powiedziałem jej, iż moi rodzice chcą sfinansować wesele. Marianna wybuchła: „Nie jestem im nic winna!” Jej głos drżał z wściekłości, a ja nie wiedziałem, jak ją uspokoić. W tajemnicy porozmawiałem z rodzicami, którzy, chcąc uniknąć konfliktu, dyskretnie przelali mi pieniądze. Nie powiedziałem o tym Mariannie. Wesele było wspaniałe, a ona była dumna, wierząc, iż wszystko opłaciliśmy sami. Milczałem, bo bałem się zburzyć jej złudzeń.

Gdy okazało się, iż spodziewamy się córeczki, rodzice byli przepełnieni radością. Pewnego dnia przynieśli maleńkie ubranka śliczne sukienki i buciki. Spodziewałem się burzy, ale Marianna zaskoczyła mnie, dziękując z uśmiechem. A gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, lodowatym tonem oświadczyła: „Żadnej więcej łaski od twoich rodziców.” Nie miałem serca im o tym mówić ich miłość do wnuczki była tak szczera, iż nie chciałem jej gasić. Na pytania, czego potrzebujemy, kłamałem, iż mamy już wszystko.

Lecz prawdziwa burza nadeszła przed porodem. Rodzice przyjechali bez zapowiedzi z nową, drogą wózkiem dziecięcym tym samym, który podziwialiśmy w sklepie. Marianna zbladła: „To zbędny luksus, zabierzcie to z powrotem!” Słowo pociągnęło słowo, zaczęła się awantura. Krzyczała, obrażała ich, a ja stałem jak sparaliżowany. Wizyta skończyła się skandalem, który przyspieszył poród. A kogo obwiniała? Moich rodziców! Twierdziła, iż to przez nich, przez ich stres. Po raz pierwszy się sprzeciwiłem: „Mylisz się, to nie ich wina!”

Wtedy postawiła mnie przed strasznym wyborem jak przed wyrokiem. Albo zostanę z nią i córką, całkowicie odcinając się od rodziców i brata, nie przyjmując od nich ani złotówki, albo rozwód i już nigdy nie zobaczę dziecka. Serce pękało mi z bólu, krew pulsowała w skroniach. Co mogłem zrobić? Wybrałem żonę i córkę, odwracając się od rodziny, która dała mi wszystko. Odrzuciłem miłość rodziców, spadek, który zapewniłby nam dostatnie życie. Wyprowadziliśmy się do innego miasta, daleko od przeszłości.

Dwanaście lat bez głosu matki, bez uścisku ojca, bez żartów z bratem. Pracuję jako nauczyciel i pod koniec miesiąca liczę każdą złotówkę. Żyjemy skromnie, niemal biednie, bo Marianna brzydzi się cudzą pomocą. Patrzę na nią i nie poznaję dziewczyny, która kiedyś zachwyciła mnie swoją siłą. Teraz widzę tylko gniew nienawidzi świata, obwinia wszystkich, iż jej życie nie jest takie jak innych. To, co w niej kochałem, stało się trucizną, która zatruwa wszystko dookoła.

Myślę o rozwodzie. Dzieci dorosły, i mam nadzieję, iż zrozumieją, dlaczego nie mogę już tak żyć. Pomyliłem się co do Marianny boleśnie, nieodwracalnie. Jej duma, która wydawała mi się siłą, okazała się jadem, niszczącym wszystko. Teraz stoję wśród ruin własnego życia, zadając sobie pytanie: jak mogłem być tak ślepy? Jak mogłem poświęcić rodzinę dla kobiety, która nienawidzi choćby cienia szczęścia?

Czasem najtrudniej przyznać, iż duma może stać się więzieniem, a upór samotnością.

Idź do oryginalnego materiału