Oko za oko: karma wraca

twojacena.pl 2 tygodni temu

Oko za oko: zapłata za obojętność

W przytulnym miasteczku nad Wisłą, Tamara Andrzejewska przez lata starała się być idealną matką i teściową. Poświęcała czas, siły i pieniądze dla szczęścia syna i jego żony. Ale ich obojętność i niewdzięczność złamały jej serce. Gdy synowa w desperacji poprosiła o pomoc, Tamara po raz pierwszy odmówiła, uznając, iż nadszedł czas, by zapłacić im tą samą monetą. Teraz zastanawiała się: czy jej zemsta jest sprawiedliwa, czy to tylko początek końca rodzinnych więzi?

Ostatnio odebrała telefon od synowej, Kingi. Jej głos drżał ze słabości: „Tamaro Andrzejewno, błagam, przyjedź! Mam wysoką gorączkę, gardło rozrywa mnie od anginy. Czuję się okropnie! Zostań z Zosią, pomóż!” Tamara, siedząc w swoim miejskim mieszkaniu, odpowiedziała chłodno: „Przykro mi, Kinguś, ale nie mogę. Jestem na działce, we wsi, i nie zamierzam wracać”. Odłożyła słuchawkę, czując, jak w środku kipi uraza zmieszana z gorzką satysfakcją.

Gdy Tamara opowiedziała o tym sąsiadce Halinie, ta załamała ręce: „Tamaro, co ty wyprawiasz? Przecież jesteś w mieście, nie na działce! Kinga naprawdę ma ciężko z malutką, dziecko ma ledwie trzy miesiące! Jak można tak postąpić?” Tamara zmarszczyła brwi: „Moja wnuczka, tak, trzy miesiące. Ale Kinga na to zasłużyła. Pięć lat starałam się być dla niej przyjaciółką. Na ślub daliśmy im kupę złotych, pomogłam z remontem, urządziłam ich mieszkanie. A oni choć raz podziękowali? Nie! Tylko wydają na modne ciuchy, nowe telefony i wyjazdy na wczasy!”

Głos Tamary zadrżał z bólu: „Gdy Kinga była w ciąży, woziłam ją do najlepszych lekarzy, sama nosiłam jej wyniki do przychodni. Przenosiłam domowe jedzenie do szpitala, a przed wypisem posprzątałam ich mieszkanie na błysk. I co? Ani słowa wdzięczności! Traktowali to jak obowiązek, jakbym im coś była winna”. Halina westchnęła: „Tamaro, dzieci często tak mają – myślą, iż rodzice muszą pomagać”. ale Tamara pokręciła głową: „Muszą? A gdy ja poprosiłam o pomoc, odwrócili się plecami!”

Jedyne raz Tamara zwróciła się do syna, Dominika, o wsparcie. Wracała z odwiedzin u siostry w Lublinie, z ciężkimi torbami. „Domi, spotkaj mnie na dworcu, proszę” – poprosiła. Dominik się zgodził, ale po godzinie zadzwoniła Kinga: „Tamaro Andrzejewno, weź taksówkę. Dominik musiałby się zwolnić z pracy, a to niewygodne. Pociąg rano, nie wyśpi się i będzie zmęczony”. Tamara aż zaparło od urazy. „Znaleźli czas, gdy Kingę z dzieckiem trzeba było zawieźć do szpitala! A dla mnie nie mogli?” – oburzała się przed Haliną.

„Kinga ma rację, nie wypada ciągle się zwalniać – próbowała uspokoić sąsiadka. – Dominik utrzymuje rodzinę, nie może ryzykować”. Ale Tamara nie ustąpiła: „Mógłby! Rzadko proszę, a oni choćby nie zadzwonili, nie spytałi, czy dojechałam. Torby były nie do udźwignięcia, sama nie dałam rady. Na szczęście współpasażerowie pomogli wynieść z wagonu, a potem wynająłam tragarza. Taksówkarz, obcy człowiek, zaniósł je do mieszkania! A rodzony syn i synowa mnie zostawili!” Jej oczy wypełniły się łzami, ale głos stał się twardy: „Wtedy postanowiłam: dość. Nie pomogę im więcej”.

Halina pokiwała głową: „Tamaro, ale Zosia przecież niczemu nie winna”. Tamara zamilkła, czując ukłucie sumienia, ale uraza była silniejsza. „Rozzuchwalili się, Halu. Ja mam być na ich każde skinienie, a oni dla mnie nic? To niesprawiedliwe! Niech teraz poczują, jak to jest, gdy ktoś ich ignoruje”. Wspominała, jak dumna była z syna, jak marzyła o bliskiej relacji z synową. Ale każdy jej gest spotykał się z chłodem, a dobroć traktowali jak oczywistość. Teraz postanowiła: skoro nie doceniają jej, odpłaci tym samym.

Co noc Tamara leżała bez snu, rozdarta między gniewem a tęsknotą. Wyobrażała sobie małą Zosię, płaczącą w łóżeczku, i Kingę, wijącą się z gorączki. Serce ściskało się, ale wspomnienie zdrady Dominika i Kingi zagłuszało litość. „Sam”Gdy rankiem ptaki zaczęły świergotać za oknem, Tamara wstała z postanowieniem, iż spróbuje jeszcze jeden raz – nie dla nich, ale dla tej iskry nadziei, która wciąż tliła się w jej sercu.”

Idź do oryginalnego materiału