Planowali wspólne życie. Jeden wieczór zmienił wszystko

kobietaxl.pl 3 dni temu

- Z Julkiem znamy się od studiów. Zaczęliśmy spotykać się po wspólnym wyjeździe w góry, oboje jesteśmy zapalonymi taternikami. Lubimy wyzwania i ryzyko. To był dla mnie świetny mężczyzna, spokojny, rozsądny, uważałam iż można na nim polegać. Od początku traktowałam tę znajomość przekonana, iż to ten jedyny – opowiada Kalina.

Młodzi ludzie, po półrocznym randkowaniu, skończyli studia, wyprowadzili się z akademików i wynajęli razem mieszkanie. Kalina skończyła stomatologię i została w instytucie, z nadzieją, iż jeżeli dobrze jej pójdzie, w przyszłości może zostać nauczycielem akademickim na swoim wydziale. Lubi stomatologię, chciałaby uczyć młodych ludzi tego zawodu, bo uważa, iż to dawałoby jej dużą satysfakcję. choćby jeżeli mniej zarobi, niż w we własnym gabinecie. Julek jest inżynierem, pracuje przy produkcji systemów chłodniczych. Narzeczony też lubi to co robi. Planują małżeństwo, ale najpierw chcą trochę zarobić, aby po ślubie mieć część wkładu na zakup mieszkania i możliwość zaciągnięcia kredytu.

- Uważałam, iż mamy bardzo podobne podejście do życia, najpierw swój kąt, dobra praca, a potem dzieci – wyjaśnia Kalina – Oczywiście mam marzenia, aby mieć dom na wsi, pojechać do Azji na wakacje, móc kupować eleganckie stroje, chciałabym też zrobić korektę uszu, bo mi okropnie odstają i wyglądam komicznie. Ale to takie plany, które nie zniszczą mojego życia, jeżeli się nie spełnią.

Nigdy też nie podejrzewała, iż jej narzeczony może w sobie kryć zupełnie innego „Julka”.

- Jak wielu ludzi w naszym wieku, nie mamy pieniędzy, aby żyć jakbyśmy chcieli. Ciułamy, oszczędzamy na czym się da. Celem numer jeden jest mieszkanie, dlatego pewnego dnia na zakupach spożywczych gdy zauważyliśmy reklamę wyjątkowo wysokiej wygranej w znanej loterii, kupiliśmy los – opowiada Kalina – A nuż szczęście nam dopisze i coś trafimy? Wróciliśmy do domu, był piątek, więc mogliśmy sobie pozwolić na butelkę wina do kolacji, no i się zaczęło. To był początkowo bardzo miły wieczór.


Inne plany na życie

Para po smacznym posiłku sączyła drugi kieliszek alkoholu. Byli zrelaksowani. W telewizji leciała akurat reklama loterii, której kupon wykupili. Filmik pokazywał jakie marzenia mogą spełnić się ludziom, jeżeli będą mieli szczęście i wygrają te miliony.

- To ja zaczęłam, powiedziałam iż gdybyśmy wygrali, moglibyśmy kupić piękną willę, po samochodzie dla wszystkich z nas i pomóc rodzinie. Oboje mamy rodzeństwo, naszym rodzicom też powinniśmy się odwdzięczyć za nasze wychowanie – mówi Kalina. – Wtedy Julek stwierdził, iż on chciałby polecieć w kosmos, wykupiłby bilet w komercyjnym locie. Zastanowiło mnie to, sprawdziłam w Internecie ile to kosztuje, przeliczyłam, iż nie wystarczy na willę, lot w kosmos i jeszcze na pozostałe wydatki. Julek stwierdził, iż lot w kosmos jest dla niego największym życiowym marzeniem. Spytałam czy większym niż kupno willi? A on potwierdził. Powiedział, iż willę czy jakiś dom, można zawsze kupić. Nieruchomość nie musi być duża, choćby mieszkanie wystarczy. Jego zdaniem nic nie przebije spełnienia marzenia o locie w kosmos. Nagle zaczęliśmy wierzyć, iż my te pieniądze już mamy. Fantazjowanie zamieniło się w poważną dyskusję o naszym życiu.

To co padło z ust Julka, dla Kaliny było szokujące. Uzmysłowiła sobie, iż ich marzenia zupełnie się nie pokrywają. Dla narzeczonego liczyło się spełnienie jego chłopięcej wizji, z całego serca pragnął realizacji nieziemskiej przygody. Rodzina, wspólny dom, czy szczęście innych, bliskich ludzi miało podrzędne znaczenie.

- Zdenerwowałam się, powiedziałam, iż ja się nie zgadzam aby pieniądze z wygranej poszły na jego lot w kosmos – przyznaje. – Wtedy Julek mi powiedział, iż mogę robić co chcę ze swoją połową milionów, on za swoje kupuje bilet w kosmos i koniec. Sięgnęłam po argument rodziny, spytałam czy naprawdę wyda taką fortunę na siebie i dziecinne zabawy, a nie na wsparcie matki, ojca i rodzeństwa, a w przyszłości na nasze dzieci? To mi wykrzyczał, iż nikt z nich nie żyje w nędzy, nie umiera na żadną śmiertelną chorobę. A na nasze dzieci zarobimy, przecież mamy pracę.

To dla Kaliny było zbyt dużo. Nagle zrozumiała, iż nie zna zupełnie swojego partnera. Dotarło do niej, iż jego marzenia z dzieciństwa są ważniejsze od dobra rodziny, ewentualnego potomstwa, a ona nie jest numerem jeden w jego życiu, jest tylko dodatkiem. Butelka wina była już pusta. Emocje sięgały sufitu.

- Już z płaczem zapytałam, a co z naszym domem, z willą dla naszych dzieci, o której ja marzę? – wspomina – A Julek szczerze się zdziwił, stwierdził, iż przecież mam swoja połowę pieniędzy, to jest moje marzenie to dlaczego nie kupię tego domu sama? Przecież to moje marzenie i on mi nie zamierza bronić mi go spełnić. To było logiczne, ale czułam się oszukana. Wściekłam się, wykrzyczałam mu, iż to ja też spełnię za swoją połowę swoje dziecinne marzenia. Wyliczyłam co, po pierwsze poprawię swoją urodę, beznadziejne uszy, zlikwiduje garb na nosie, poprawię owal twarzy i zrobię sobie ładny brzuch i piersi. Zawsze marzyłam o zwiedzaniu świata, to zwiedzę najpiękniejsze miejsca i będę mieszkała w samych luksusowych hotelach. Koniec z ubraniami z sieciówek i sklepów z używaną odzieżą. Poza tym, skoro mam takie fundusze to kupię sobie najlepsze szkolenia w amerykańskich instytutach chirurgii stomatologicznej i otworzę luksusowy gabinet dla celebrytów! Nie będę harowała za grosze!


Niby głupstwo, ale...

Kalina opowiada, iż szlochem wybiegła do sypialni sama. Julek spał tej nocy na kanapie. Rano oboje ukradkiem sprawdzili jakie numery wygrały w loterii. Nie zostali milionerami, choć poprzedniego wieczora poróżniła ich iluzoryczna wygrana. Kalina jednak do dziś nie może dojść do siebie. Niby próbuje bagatelizować problem, ale ten wieczór nie daje jej spokoju. Ma wrażenie, iż maski opadły, iż niewinna zabawa pokazała, jacy są naprawdę.

- Gdy emocje opadły próbowaliśmy całą sytuację obrócić w żart – przyznaje Kalina – Ale w tej awanturze nie było nic zabawnego. Ta chwilowa wiara w iluzję pokazała kim jesteśmy i okazało się, iż wcale nie dwójką sympatycznych, zakochanych ludzi, którzy chcą razem żyć, zakładać rodzinę i wspólnie dorabiać się domu. Każde z nas marzy o czym innym i mamy inne priorytety. Jesteśmy jeszcze razem, ale nie wiem co będzie dalej. Już się nam nie spieszy przed ołtarz.

Idź do oryginalnego materiału