Sylwestrowa noc, gdy cała rodzina zebrała się przy świątecznym stole, niespodzianka od córki i jej męża

newsempire24.com 12 godzin temu

W sylwestrową noc, kiedy cała nasza rodzina zebrała się przy świątecznym stole, moja córka Ola i jej mąż Marek postanowili zrobić niespodziankę. Wyciągnęli kopertę, w której było napisane, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka. Gdy ogłosili, iż będziemy mieli drugą wnuczkę, poczułam euforia zmieszaną z lekkim zaskoczeniem. Kolejna dziewczynka w rodzinie – to przecież nie problem, prawda? Ale gdzieś w głębi zaczęłam się zastanawiać, jak ta wiadomość zmieni nasze życie.

Zawsze marzyliśmy z mężem, Wojtkiem, o dużej rodzinie. Ola to nasza jedyna córka, a kiedy wyszła za Marka, byliśmy szczęśliwi. To wspaniała para – Ola jest nauczycielką w przedszkolu, ciepłą i troskliwą, a Marek programistą, spokojnym i opiekuńczym. Dwa lata temu urodziła się ich pierwsza córeczka, Zosia, nasza mała królewna. Stała się centrum naszego świata – jej pierwsze kroki, słowa, śmiech wypełniały dom radością. Często do nich przyjeżdżaliśmy, pomagaliśmy z malutką, a czasem zabieraliśmy ją do siebie, żeby młodzi mogli odpocząć.

Gdy Ola powiedziała, iż znowu jest w ciąży, byliśmy zachwyceni. Druga wnuczka, a może wnuk – co za różnica, ważne, żeby dziecko było zdrowe. Ale Ola z Markiem postanowili zrobić z ujawnienia płci małe wydarzenie. Nazwali to „reveal party” – taka modna rzecz, o której dowiedziałam się od nich. Chcieli zebrać bliskich i razem otworzyć kopertę z wynikami USG. Wybrali na to właśnie sylwestra, żeby moment był jeszcze bardziej wyjątkowy.

Wieczór 31 grudnia był magiczny. Dom Olgi i Marka lśnił światełkami, na stole stały sałatka jarzynowa, mandarynki i szampan. Zosia biegała wokół choinki, próbując sięgnąć po błyszczące ozdoby, a my śmialiśmy się i wznosiliśmy toasty za mijający rok. Gdzieś po jedenastej Ola klasnęła w dłonie i powiedziała: „Czas!”. Marek przyniósł białą kopertę przewiązaną złotą wstążką. Wszyscy zamilkli, choćby Zosia, jakby wyczuwała wagę chwili.

Ola uśmiechnęła się i zaczęła: „Z Markiem jesteśmy tak szczęśliwi, iż niedługo nasz dom się powiększy. I chcemy, żebyście pierwsze dowiedzieli się, kto to będzie”. Marek przeciągnął kopertę, a oni razem wyjęli karteczkę. Napisane było: „To dziewczynka!”. Ola zaśmiała się, Marek ją przytulił, a Zosia zaczęła klaskać w rączki, choć pewnie nie rozumiała, o co chodzi. Ja z Wojtkiem wymieniliśmy spojrzenia i też zaczęliśmy klaskać. „Kolejna dziewczynka! Jakie to cudowne!” – powiedziałam, ściskając Olę.

Ale, przyznam, w tamtej chwili przemknęła mi przez głowę myśl: a co jeżeli liczyli na chłopca? Zauważyłam, iż Marek gwałtownie się uśmiechnął, ale w jego oczach było coś jeszcze – może lekkie rozczarowanie? Albo mi się wydawało? Później, gdy z Olą sprzątałyśmy ze stołu, spytałam: „Cieszysz się, iż będzie dziewczynka?”. Skinęła głową: „Mamo, oczywiście! Zosia będzie miała siostrę, będą dla siebie jak przyjaciółki. A Marek już obiecuje, iż będzie je obie rozpieszczał”. Jej słowa mnie uspokoiły, ale i tak miałam w głowie wątpliwości.

Nigdy nie mieliśmy z Wojtkiem preferencji – chłopiec czy dziewczynka, ważne, żeby dziecko było kochane. Ale wiem, iż dla niektórych rodziców płeć ma znaczenie. Marek kiedyś wspominał, iż chciałby mieć syna, żeby grać z nim w piłkę albo majsterkować przy samochodzie. Widziałam, jak uwielbia bawić się z Zosią, zaplatać jej warkocze, ale może gdzieś w środku jednak liczył na chłopca? A Ola? Zawsze mówiła, iż marzy o dużej rodzinie, ale ostatnio widziałam, iż jest zmęczona – Zosia wciąż mała, wymaga uwagi, a tu już druga córeczka.

Następnego dnia porozmawiałam z Wojtkiem. Jak zwykle był spokojny: „Elu, najważniejsze, iż są szczęśliwi. Dwie dziewczynki – to przecież wspaniale. Będą sobie towarzyszyć jak siostry”. Ale ja nie mogłam przestać myśleć. Przypomniałam sobie, jak sama czekałam na Olę. Wtedy nie było USG, po prostu cieszyliśmy się na dziecko. A teraz wszystko takie skomplikowane – te reveal party, oczekiwania, roztrząsanie. Może sami sobie to robimy?

Po tygodniu Ola zadzwoniła i opowiedziała, jak z Markiem wybierają imię dla maluszki. Postanowili pewnie nazwać ją Hanią. Zosia, gdy tylko usłyszała o siostrzyczce, codziennie pyta, kiedy „przyjdzie”. Ola się śmieje, mówi, iż wszystko będzie dobrze, ale słyszę w jej głosie nutkę niepokoju. Ciąża, opieka nad Zosią, praca – to nie jest łatwe. Zaproponowałam pomoc – mogę częściej przyjeżdżać, zabierać Zosię na weekendy. Ola się zgodziła i odetchnęłam z ulgą. Chcę, żeby wiedziała, iż ja i Wojtek zawsze będziemy obok.

Ta sylwestrowa noc na długo zostanie w mojej pamięci. Nie tylko przez wiadomość o drugiej wnuczce, ale przez to, jak nas zjednoczyła. Patrzyłam na Olę, Marka, Zosię i myślałam: jaka my mamy wspaniałą rodzinę. Tak, będą trudności, noce bez snu, ale i chwile szczęścia. Już widzę, jak te dwie siostrzyczki biegają po domu, śmieją się, pokłócą i znów się godzą. A my z Wojtkiem będziemy przy nich, żeby ich wspierać.

Druga dziewczynka to nie problem, to błogosławieństwo. Wierzę, iż Ola i Marek dadzą radę, a my z Wojtkiem zrobimy wszystko, żeby im pomóc. I kto wie – może w następny sylwester przy naszym stole zasiądzie jeszcze jedna mała królewna, która przyniesie nam jeszcze więcej radości.

Idź do oryginalnego materiału