Teściowa postanowiła świętować swój jubileusz w naszym mieszkaniu

przytulnosc.pl 4 dni temu

Już za kilka dni moja teściowa obchodzi okrągłe urodziny. Nasz synek ma dopiero cztery i pół miesiąca. Na początku teściowa zaprosiła nas do siebie, więc planowałam, iż moja mama zostanie z małym, żeby nie wozić go w wózku po mieście i nie narażać na przeziębienie, a my spokojnie posiedzimy i odpoczniemy od pieluch, kaszek i wiecznego biegania.

Nagle teściowa zmieniła zdanie i oznajmiła, iż woli świętować… u nas, z teściem i szwagierką. Na restaurację pieniędzy nie mam, mąż nie zapłaci, a oni i tak by się nie zgodzili – są bardzo oszczędni.

Nie wiem, czemu teściowa zdecydowała się właśnie na nasze mieszkanie. Może chce pokazać, iż to „jej teren”, może spróbować się pojednać po naszym dawnym konflikcie, a może po prostu zacieśnić rodzinne więzi. Faktem jest, iż od początku mamy chłodne, napięte relacje. Po porodzie wszystko tylko się pogorszyło. Były takie słowa, które trudno zapomnieć. Resztki sympatii, które do niej miałam, dawno się ulotniły. choćby jeżeli się uśmiecha, dobrze wiem, co myśli na mój temat.

Nigdy nie zabraniałam jej kontaktu z wnukiem – to raczej ona zawsze ma inne sprawy: działka, wyjazdy, coś do załatwienia. Zawsze pytam męża przed weekendem, czy babcia nie chciałaby wpaść zobaczyć małego. Nigdy się nie sprzeciwiam. Ale szczerze mówiąc, wcale nie mam ochoty jej widywać. Oboje jesteśmy spięci, ona chyba też pamięta swoje słowa z przeszłości.
Moja rodzina nie jest idealna – tata i siostra mają problem z alkoholem. Ale czy przez to zasługuję na wieczne wytykanie palcami? Czy nie mogę chociaż w weekend pospać dłużej, jeżeli dziecko pozwoli? Weekend to dla mnie prawdziwy luksus – nie muszę wstawać o 6:30, żeby zrobić mężowi śniadanie. I tak zasypiam na stojąco, a mały jeszcze śpi.

Do tego dochodzi wieczne przypominanie, iż mieszkanie, w którym mieszkamy, formalnie jest teściowej. Rozumiem – oddała je swojemu synowi, ale przecież tu żyję i ja, mogę tu chodzić choćby w piżamie czy bez makijażu. Elementarny szacunek i prywatność obowiązują każdego, choćby właściciela mieszkania.
Ale teściowa czasem wchodzi bez zapowiedzi, jakby chciała pokazać: „Pamiętaj, kto tu rządzi”.

Nasze relacje nigdy nie były ciepłe. choćby kiedy dowiedziała się, iż syn mi się oświadczył, nie chciała się ze mną spotkać, nie zaprosiła mnie do siebie. Gdy przypadkiem spotkałyśmy się w tramwaju, zachowała się, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnie. Swojego teścia widziałam pierwszy raz dopiero na naszym ślubie. Może dlatego tak trudno mi do niej poczuć sympatię?

Nie jestem typem, który udaje, gra i stroi miny dla kogoś, kto na to nie zasłużył. Tak, mieszkamy w jej mieszkaniu, ale to prezent dla jej syna, a ja nie muszę być miła na pokaz.
W gościach – zgoda, staram się. Ale w domu? Gdzie i tak chaos przez małe dziecko? Nie mam siły udawać, iż wszystko w porządku.

Po tym, co usłyszałam od niej tuż po porodzie („pochodzisz z patologii, siedzisz mojemu synowi na głowie”), trudno zbudować jakiekolwiek ciepło. Jak można w wieku 55 lat mówić takie rzeczy młodej matce, która naprawdę nie zrobiła jej nic złego – poza tym, iż „zabrała” synka spod skrzydeł?

Nie mam nic przeciwko wyjazdowi do teściowej w gości, ale nie chcę mieć jej u siebie.
Wiem, iż trzeba będzie pomagać jej nakrywać do stołu, biegać między dzieckiem a gośćmi i czekać, aż łaskawie pójdą do domu. Prezent już kupiłam, ale euforii z tej wizyty naprawdę nie mam żadnej.


A Wy? Jak poradzilibyście sobie w takiej sytuacji? Czy powinnam zgodzić się na rodzinny jubileusz w domu, czy jednak stanowczo odmówić?

Idź do oryginalnego materiału