Dziennik, 12 czerwca.
„Nie, nie i jeszcze raz nie! Pani Jadwigo, niechże pani w końcu zrozumie, iż to niemożliwe! Mamy malutkie mieszkanie, adekwatnie to choćby nie mieszkanie, tylko półtora pokoju!” – Wojtek biegał po kuchni, wymachując rękami jak wiatrak.
„Oj, daj spokój, Wojtku! Nie półtora, tylko dwa! Pokój dziecka wprawdzie maleńki, ale ja się tam zmieszczę. Agnieszce z Karolinką trzeba pomóc, sam pomyśl – niemowlę tyle wymaga uwagi!” – teściowa założyła ręce na obszernej piersi i patrzyła na zięcia z miną, jakby wyświadczała mu łaskę, zgadzając się u nich zamieszkać.
„Mamo, dajemy radę, naprawdę!” – Agnieszka wtrąciła się ostrożnie, stojąc w drzwiach kuchni z dzieckiem na rękach. „Wojtek ma rację, u nas naprawdę ciasno.”
„Agnieszka, nie wtrącaj się nie w swoje sprawy! Co znaczy »dajemy radę«?” – teściowa machnęła ręką w stronę córki. „Oczy spuchnięte od niewyspania, podkrążone tak, iż żaden korektor nie pomoże, sama chuda jak patyk! Jakie tam »dajemy radę«? Od takiego życia niedaleko do rozwodu!”
Wojtek zatrzymał się gwałtownie, wziął głęboki oddech i z wysiłkiem powstrzymał irytację:
„Pani Jadwigo, jesteśmy z Agnieszką małżeństwem od pięciu lat. Przez te lata ani razu nie pokłóciliśmy się poważnie. Nie sądzę, iż dziecko coś w tym zmieni.”
„Och, młodzi, młodzi… Wszystko wiecie najlepiej!” – teściowa przewróciła oczami. „A to, iż kobieta po porodzie bywa drażliwa, nerwowa, iż potrzebuje specjalnej opieki – o tym nie pomyślałeś? Kto będzie gotował twojej żonie rosół i herbatki ziołowe, które poprawiają laktację?”
Agnieszka cicho jęknęła. Wiedziała, iż gdy mama zaczynała o rosole i ziołach, dyskusja traciła sens. Teściowa kontynuowała:
„Już spakowałam rzeczy i wzięłam bilet powrotny za dwa miesiące. Pomieszkam trochę, pomogę wam ogarnąć dom, a potem zobaczymy.”
„Dwa miesiące?!” – Wojtek i Agnieszka wykrzyknęli jednocześnie.
Jadwiga udała, iż nie słyszy, i energicznie pomaszerowała do przedpokoju, gdzie stały dwie ogromne walizki.
„Wojtku, pomożesz mi przenieść rzeczy do pokoju dziecięcego? Ach, i jeszcze jedno – łóżeczko Karolinki trzeba przenieść do waszej sypialni. Dla mnie wystarczy kanapa. Nie jestem wymagająca.”
Wojtek rzucił żonie pełne rozpaczy spojrzenie, ale ta tylko bezradnie wzruszyła ramionami. Sprzeciw wobec natarczywości teściowej był praktycznie niemożliwy. Zwłaszcza teraz, gdy oboje byli niewyspani, wykończeni opieką nad noworodkiem i po prostu nie mieli siły na awantury.
„Dobrze” – warknął przez zaciśnięte zęby – „ale tylko na miesiąc, nie dłużej.”
„Miesiąc, dwa… Jaka to różnica?” – machnęła ręką teściowa. „Zobaczymy, jak sytuacja się ułoży.”
Agnieszka wykrzywiła usta w wymuszonym uśmiechu i pospiesznie wyszła do sypialni, by nakarmić rozbudzoną Karolinkę. Wojtek posępnie powlókł się za walizkami.
Obecność teściowej natychmiast zmieniła domową rutynę. Jadwiga przejęła rolę głównodowodzącej, zarządzając dosłownie wszystkim. Ustaliła harmonogram karmień, spacerów, kąpieli i innych czynności, rozplanowała menu na cały tydzień, a choćby zadecydowała, kiedy Wojtek ma zostawać w pracy dłużej, a kiedy wracać wcześniej.
„Wojtku, co to ma znaczyć?!” – rozległo się pewnego ranka, gdy szykował się do wyjścia. „Dlaczego nie wyprasowałeś koszuli? Do pracy w pogniecionej? Co koledzy o tobie pomyślą?”
„Pani Jadwigo, zwykle prasuję wieczorami, ale wczoraj oglądała pani serial na cały regulator, Karolinka nie mogła zasnąć i pół nocy ją kołysałem” – wyjaśnił zmęczonym głosem.
„A widzisz!” – zawołała triumfalnie. „Mówiłam, iż bez mnie sobie nie poradzicie! Dawaj tę koszulę, gwałtownie wyprasuję. I pamiętaj: serial to świętość. Od czterdziestu lat oglądam wieczorami, nie mogę łamać tradycji!”
Po tygodniu takiego życia Wojtek czuł, iż traci rozum. Nie mógł swobodnie porozmawiać z żoną, bo teściowa nieustannie się wtrącała. Nie mógł przytulić córeczki, bo natychmiast słyszał rady, jak prawidłowo trzymać dziecko. Nie mógł choćby zjeść w spokoju, bo Jadwiga komentowała każdy kęs.
„Agnieszko, musimy porozmawiać” – szepnął, gdy teściowa wyszła do sklepu. „Tak dłużej być nie może. Twoja matka przejęła kontrolę nad naszym życiem.”
„Wiem, Wojtku” – westchnęła Agnieszka – „ale co ja mogę zrobić? Znasz mamę – jak coś sobie wbije do głowy, nie da się przekonać. Gdybym poprosiła, żeby wyjechała, obraziłaby się i wypominała to do końca życia.”
„I co, będziemy tak żyć we troje? A adekwatnie we czworo, z Karolinką?” – Wojtek ledwo powstrzymywał irytację. „Agnieszko, to nienormalne! To nasza rodzina, nasz dom, nasze dziecko!”
„Wiem, wiem” – Agnieszka wyglądała na nieszczęśliwą – „ale naprawdę pomaga. Wysypiam się, mogę odpocząć, gdy ona spaceruje z Karolinką… Może przeczekamy? Sama mówiła, iż przyjechała na dwa miesiące.”
„Naprawdę w to wierzysz?” – spytał sceptycznie. „Mam wrażenie, iż już rozmyśla, jak sprzedać swoje mieszkanie i wprowadzić się do nas na stałe.”
W tej chwili zatrzasnęły się drzwi – wróciła Jadwiga i rozmowę trzeba było przerwać.
Wojtek postanowił zmienić taktykę. Skoro nie dało się teściowej wyrzucić wprost, musiał sprawić, by sama chciała wyjechać.
Najpierw zaczął zostawać w pracy do późna, wracając, gdy Jadwiga już spała. Bez skutku – teściowa po prostu dostosowała swój rytm i czekała z kolacją, niezależnie od godziny.
„Wojtku, jak można?” – gderała, podając mu talerz z odgrzanym barszczem o jedenastej w nocy. „Rodzina w domu, a ty się obijasz w pracy. Nieładnie. Mężczyzna powinien być z rodziną.”
„Pilny projekt” – mruczał,W końcu, gdy teściowa zorientowała się, iż jej obecność przestała być potrzebna, sama spakowała walizki i wyjechała, zostawiając młodych rodziców samych z ich nowym życiem i cennymi, choć niechcianymi, lekcjami.