Czyś ty oszalała? Dziecko w twoim wieku? Jak mogłaś o tym pomyśleć? wyrzucały mi przez telefon moje bliskie.
Mam czterdzieści sześć lat. Miesiąc temu urodziłam bliźniaki chłopca Arturka i dziewczynkę Helenkę. Nie potrafię opisać słowami, co czuję, gdy na nich patrzę. Szczęście, radość, łzy, ciepło, które wypełnia mnie aż po brzegi.
Tylko iż ani moja matka, ani siostra nie przyjechały choćby na wypis ze szpitala. Krewni ze strony męża również zignorowali narodziny naszych dzieci. Wszystko przez nasz wiek.
Kiedyś nie myślałam o dzieciach, szczerze mówiąc. Byłam młoda, cieszyłam się beztroskim życiem, tańczyłam w klubach do białego rana. Czego więcej potrzeba dziewczynie do szczęścia? Morze drinków, adoratorzy, noce spędzone na zabawie. Czułam, jak dusza śpiewa z radości.
Ale w wieku dwudziestu dwóch lat poznałam Kacpra. Takiego przystojniaka, z brodą i w okularach. A te jego żarty! Za nim biegały tabuny dziewczyn, a on wybrał mnie. Przyznaję, iż to nieźle podbiło moją pewność siebie. Miał mieszkanie, samochód, rodzinny interes. Jego rodzice prowadzili kilka sklepów z odzieżą w Warszawie, zarabiali niemałe pieniądze.
Myślałam, iż spotkałam księcia na białym koniu. Kacper mój bilet do szczęśliwego, beztroskiego życia. Marzyłam już o ślubie, pięknej sukni, miesiącu miodowym w Egipcie.
Ale dla niego to nie były poważne związki. Mieszkałam u niego ledwie miesiąc, a potem zmienił zamek i wyniósł moje rzeczy, gdy byłam w salonie na manicure. Jedyne, co usłyszałam, to: Jesteśmy z innych światów, nie pasujesz do mnie. Jakbym była nie kobietą, a butem bez pary!
Po tym rozstaniu bardzo cierpiałam. Schudłam piętnaście kilogramów, wyglądałam jak upiór. Wypadały mi włosy, nosiłam peruki albo kapelusze. Oczywiście, zdrowie też się zemściło. Gwałtowne chudnięcie odbiło się na kobiecym organizmie. Miałam operację, łykałam leki, próbowałam ziół i nalewek. Wszystko na próżno.
Postanowiłam skupić się na karierze. Uwielbiałam malować paznokcie, więc zostałam stylistką paznokci. Na szczęście klientek nie brakowało, a płacili mi hojnie. Wzięłam kredyt i kupiłam małe dwupokojowe mieszkanie. Potem odłożyłam na samochód. A w wieku trzydziestu trzech lat spełniłam marzenie otworzyłam własny salon piękności. Pracują ze mną jeszcze młode dziewczyny.
Dwa lata temu poznałam Dominika. Pracował niedaleko, pewnego dnia wpadł do salonu, żeby rozmienić sto złotych. I znów się zakochałam. gwałtownie zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy ślub. I oczywiście zaczęliśmy myśleć o dzieciach.
Niczego nie udało się osiągnąć naturalnie, przez nasz wiek. Postanowiłam więc skorzystać z zapłodnienia in vitro. Ciągle modliłam się do Boga, by dał mi dziecko, bym została najlepszą matką.
I Bóg wysłuchał moich modlitw. Urodziłam dwoje zdrowych dzieci, poród przebiegł łagodnie.
Oszalałaś? Jakie dzieci w twoim wieku? Głową myślałaś? krzyczała moja matka przez telefon.
Boże, ja niedługo sama będę babcią, a ty postanowiłaś urodzić dziecko? Siostro, jesteś na to za stara! wrzeszczała siostra.
Nikt z rodziny nas nie wsparł. Przed szpitalem czekał na mnie tylko Dominik i fotograf. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i pojechaliśmy do domu.
Dzieci mają już miesiąc. Ani moja matka, ani siostra nie chcą nas odwiedzić. Mówią, iż okryłam ich hańbą przed całym miastem. Bo ośmieliłam się urodzić dziecko w tak dojrzałym wieku.
Ale czy to moja wina, iż zapragnęłam mieć własną rodzinę? Czy to aż taki grzech?








