Miałam 19 lat, gdy poznałam chłopaka starszego ode mnie o siedem lat. Zakochałam się po uszy. Spotykaliśmy się, ale nie spieszyło mi się do ślubu — wiedziałam tylko jedno: jeżeli wyjdę za mąż, to tylko za niego. Po roku powiedział mi, iż jego rodzice znaleźli mu “odpowiednią” dziewczynę i naciskają na ślub. Życzyłam mu szczęścia, choć bolało mnie to ogromnie. Postanowiłam wtedy skupić się na nauce i zerwać z nim kontakt.
Po jakimś czasie znów zadzwonił. Powiedział, iż jednak się nie ożenił, iż nie dogadali się. Uwierzyłam mu. Mieszkałam wtedy w innym mieście, nie drążyłam tematu.
Nasze spotkania były rzadkie — tylko kiedy wracałam do rodzinnego domu. Studiowałam i pracowałam dorywczo. Z czasem czułam, iż oddalam się od niego, aż podczas jednej z wizyt dowiedziałam się prawdy — przez cały ten czas był żonaty. I miał dzieci. Przyznał, iż nie potrafił mnie odpuścić, i choćby kiedy powiedział, iż się żeni, to potem musiał kłamać, żeby mnie odzyskać. Ale ja wtedy zdecydowałam się zakończyć tę relację raz na zawsze.
Rok później skończyłam studia i wróciłam do rodziców. Znalazłam pracę, dobrze zarabiałam, wzięłam auto na raty. Miałam 24 lata, gdy poznałam kolejnego mężczyznę. Przystojny, czarujący — zakochałam się po uszy. A potem dowiedziałam się, iż jest żonaty i… spodziewa się dziecka.
Historia zatoczyła koło. Ale tym razem nie potrafiłam z nim zerwać. Za bardzo kochałam. Przez cztery lata byliśmy razem — wyjazdy, weekendy, wspólne chwile. Wiedziałam, iż mnie okłamuje, ale nie chciałam tego widzieć. Był całym moim światem. I może właśnie dlatego zdecydowałam się zostać jego „drugą żoną”.
A potem okazało się, iż jestem w ciąży. Pomyślałam, iż to nas połączy, iż będzie do mnie wracał, cokolwiek się wydarzy. przez cały czas go kochałam, żyłam sama, w czterech ścianach, a on wpadał raz w tygodniu. Resztę czasu spędzał z rodziną.
Po narodzinach córki wszystko przez chwilę wyglądało dobrze. Pomagał, przenieśliśmy się do moich rodziców. Ale niedługo zniknął. Wrócił do żony. Przestał dzwonić, przyjeżdżać, interesować się dzieckiem. Moi rodzice byli zdruzgotani, ja nie wiedziałam, jak żyć. Nie mogłam o nim zapomnieć.
Minęło pół roku. Córeczka podrosła. Powoli się pozbierałam. Wciąż o nim myślę, ale wiem jedno — jeżeli nas nie chce, nie będę błagać ani prosić. Nigdy nie był mój.
Mam teraz 28 lat. Moja córeczka ma roczek. Szukam pracy. Nie wiem, co mnie czeka, ale chcę ułożyć życie od nowa — z kimś, kto mnie pokocha, kto stworzy z nami dom. Choć boli mnie myśl, iż przez mój błąd moja córka będzie wychowywać się bez ojca.
W naszym społeczeństwie trudno znaleźć porządnego mężczyznę, który przyjmie kobietę z dzieckiem. Modlę się, by tym razem mi się udało. Jedno wiem na pewno — żonatych mężczyzn więcej do swojego życia nie wpuszczę.