Moja żona była dziś przelotem na mieście. Stanęła w kolejce do budki, żeby coś zjeść. Jej stan to końcówka ciąży. Starsza Pani mówi, żeby poszła przed nią. Przed nimi stoi jeszcze facet w średnim wieku.
Starsza pani sugeruje, żeby reszta też ją przepuściła. Gość rzuca:
„W ciąży? Myślisz, iż to jeszcze na kogoś działa?”
I odwrócił łeb.
Smutne, ale ma w sobie pewną prawdę.
Dziś już naprawdę na nikogo to nie działa.
Ludziom wyprano mózgi. Obdarli nas z empatii i szacunku. Zabrali naturalny w naszej kulturze odruch życzliwości wobec macierzyństwa i rodziny.
Jeśli nie wybijemy zębów antynatalizmowi i nie odbudujemy w ludziach zdrowych, prorodzinnych odruchów – po prostu wymrzemy.
Trzeba zacząć od wypalenia żelazem antyrodzinnej propagandy w mediach, a potem budować pozytywny obraz rodzicielstwa.
Następnie piętnować zachowania ludzi, którzy w stosunku do rodziców i dzieci zachowują się jak dzbany. Takie akcje powinny być debilo- znacznikiem.









