„Weźcie sobie wnuka na wychowanie – na zawsze”, powiedziała synowa

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

Relacje między pokoleniami bywają trudne i skomplikowane. Czasem dziadkowie wspierają młodych, a czasem między pokoleniami pojawia się mur niezrozumienia. Tak jak w rodzinie państwa Wójcików.


– Marek, może pojedziemy w październiku do Sopotu? – zapytała z nadzieją Krystyna Wójcik. – Ogródek już zamkniemy, jesienią nad morzem jest przecież pięknie. Wojtuś idzie do przedszkola, powinien mniej chorować, możemy spokojnie wyjechać na dwa tygodnie.

Marek spojrzał na żonę znad okularów i uśmiechnął się lekko:

– To niezły pomysł. Trochę pieniędzy zaoszczędziliśmy, wystarczy na dwa tygodnie. Sprawdzę, jakie są ceny, i pojedziemy.

Krystyna odetchnęła z ulgą, czując, jak poprawia się jej nastrój.


Wójcikowie od kilku lat byli na emeryturze i większość czasu spędzali na działce pod Płockiem, do mieszkania w mieście wracali tylko na zimę. Ich jedyna córka, Paulina, wyszła za mąż, będąc już w ciąży. Niedługo potem urodził się ich ukochany wnuk Wojtuś.

Dziadkowie od razu postanowili, iż na emeryturze zajmą się głównie wnukiem. Z początkiem każdej wiosny zabierali Wojtusia ze sobą na działkę.


– Krysia, kiedy Paulina z Pawłem przyjadą po Wojtka? Zaraz przedszkole, badania trzeba zrobić – dopytywał Marek.

– Obiecali przyjechać w weekend – uspokajała go Krystyna. – Już się umówiłam z pediatrą, sama z nim pójdę.

– Widzisz, wszystko na naszej głowie. Oni choćby tydzień się nie odezwą – mruknął Marek z żalem.

– Nie narzekaj, przecież my mamy czas. Niech młodzi odpoczną – pocieszała go żona.

– A my kiedy odpoczniemy? – zapytał Marek.

– Jesienią, w Sopocie – uśmiechnęła się Krystyna.

Tego wieczoru Marek rozpalił grilla, bo córka z mężem w końcu przyjechali. Krystyna upiekła szarlotkę, zrobiła gołąbki i herbatę z melisy. Wszyscy usiedli na tarasie. Paulina mieszała herbatę, Paweł jadł bez słowa. Wojtuś, zadowolony po babcinym cieście, biegał od matki do babci, próbując się przytulać. Paulina machinalnie głaskała go po głowie, ale myślami była gdzie indziej.

Widząc pytające spojrzenie matki, Paulina rozpoczęła rozmowę:

– Mamo, tato, dostaliśmy propozycję pracy za granicą. Wyjeżdżamy 25-go, mamy już bilety…

– Dokąd się wybieracie? – zdenerwował się Marek.

– Do Irlandii. Na razie na rok – odparła Paulina stanowczo.

Krystyna nagle spoważniała:

– A co z Wojtusiem? Gdzie tam pójdzie do przedszkola? Jak my wytrzymamy tyle bez wnuka?

– Wojtka zostawiamy wam. Weźcie go na wychowanie – na zawsze – powiedział beztrosko Paweł, sięgając po kolejne ciastko.

Dziadkowie spojrzeli na siebie przerażeni.

– Rok bez dziecka? – szepnęła Krystyna.

– Mamo, będziemy tęsknić, będziemy was odwiedzać. Musicie zrozumieć, jedziemy zarobić – tłumaczyła Paulina.

– Rozumiemy, ale dziecko to nie pies, żeby zostawiać je bez pytania – głos Marka drżał.

– Liczyliśmy, iż pomożecie – zaczął Paweł.

– choćby nie pytając nas o zgodę? – przerwał mu Marek.

– Jesteście przeciwni? – spytała nerwowo Paulina.

– My też mamy swoje plany. Chcieliśmy jechać do Sopotu, mamy bilety – lekko skłamał Marek.

– Możecie przylecieć do Irlandii, pozwiedzać, odpoczniecie – zasugerował Paweł.

– Zobacz, Krysiu, wszystko już postanowili bez nas – Marek spojrzał na żonę.

Krystyna milczała, wpatrzona w zimną już herbatę.


Gdy Paulina i Paweł pojechali do miasta, a Wojtuś zasnął, Krystyna spojrzała na męża smutno:

– Gdzie popełniliśmy błąd, Marek? Przecież damy radę wychować wnuka, ale jak można zostawić dziecko na cały rok?

Marek długo milczał, aż w końcu odpowiedział:

– Całe życie poświęciliśmy komuś innemu, nigdy sobie. Może dlatego tak wyszło. Nie ma co już płakać, po prostu zajmiemy się Wojtusiem. Przecież ktoś musi.

Idź do oryginalnego materiału