Wiecznie narzekasz! – wybuchnąłem na teściową. Następnego dnia zemściła się w najpodlejszy sposób.

twojacena.pl 23 godzin temu

— Ach, pani wiecznie wszystkim niezadowolona! — wybuchnąłem w stronę teściowej. A następnego dnia zemściła się na mnie w najpodlejszy z możliwych sposobów.

Nazywam się Marek Kowalski. Mieszkam teraz w Krakowie, jestem po drugim ślubie i mam wspaniałą rodzinę oraz małego synka. Ale blizna po poprzednim małżeństwie wciąż boli — bo tam została moja córka. Została… i to nie z mojej woli.

Moje pierwszą żonę, Kasię, poznałem na drugim roku studiów. gwałtownie się zbliżyliśmy, chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy. Zacząłem już czuć, iż uczucie gaśnie, gdy nagle oznajmiła, iż jest w ciąży. Byliśmy zbyt młodzi, a ja miałem nieodparte wrażenie, iż wszystko leci na opak. Ale od odpowiedzialności nie uciekłem — wzięliśmy ślub. Rodzice Kasi podarowali nam na wesele kawalerkę, moi sfinansowali wyjazd nad morze.

Po kilku miesiącach na świat przyszła nasza córka — Zosia. Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Ale, szczerze mówiąc, rodzinnej harmonii brakowało. Największym problemem była moja teściowa, Janina Nowak. Mieszkała w sąsiednim bloku i praktycznie nie wychodziła z naszego mieszkania. Nieustannie krytykowała wszystko: jak trzymam dziecko, jak rozmawiam z żoną, ile zarabiam. Milczałem. Długo. Próbowałem dla dobra żony i córki.

Pewnego dnia wróciłem z roboty zmęczony, a w domu — kolejna awantura. Janina znów niezadowolona. I wtedy już nie wytrzymałem:

— Ale ile można?! Dlaczego pani wiecznie wszystkim niezadowolona? Dlaczego nigdy w życiu się pani nie uśmiechnęła, nie powiedziała dobrego słowa?!

Ona tylko milczała. Odwróciła się i wyszła. Myślałem — no, nareszcie. Może się zastanowi. Ale nie wiedziałem, iż następnego dnia czeka mnie prawdziwy koszmar.

Nazajutrz wróciłem do domu — i nie mogłem otworzyć drzwi. Klucz nie pasował. Obok stały dwie moje walizki. Nie od razu zrozumiałem, co się dzieje. Pukałem, dzwoniłem, krzyczałem. Przez drzwi odpowiedziała teściowa:

— Zabieraj swoje graty i spadaj, gdzie chcesz. Żony i córki już nie zobaczysz!

Myślałem, iż to żart. Ale to nie był żart. Kasia choćby nie wyszła. Po tygodniu wniosek o rozwód. Bez rozmowy. Bez szansy na wyjaśnienia. Zostałem z niczym — bez rodziny, bez odpowiedzi, bez mojej Zosi.

Minęły lata. Ożeniłem się ponownie. Moja druga żona, Ania, urodziła mi synka. Jestem szczęśliwy, kocham ich, cenię każdą chwilę. Ale serce boli za Zosią. Co miesiąc regularnie płacę alimenty. Kasia je przyjmuje, ale nie pozwala mi choćby zobaczyć córki. Ani zdjęcia, ani telefonu, ani jednego spotkania.

Dlaczego? Nie wiem. Nie zdradzałem. Nie biłem. Po prostu nie wytrzymałem i powiedziałem jej matce prawdę prosto w oczy.

I za to — wymazano mnie z życia mojego własnego dziecka…

Idź do oryginalnego materiału