— No i co, znowu wszystko ci nie pasuje! — w końcu wybuchnąłem do teściowej. A następnego dnia zemściła się na mnie w najpodlejszy sposób.
Nazywam się Marek. Mieszkam teraz we Wrocławiu, jestem w drugim małżeństwie, mam wspaniałą rodzinę i małego synka. Ale blizna po poprzednim związku wciąż boli — bo tam została moja córka. Została — i to nie z mojej woli.
Moje pierwszą żonę, Kasię, poznałem na drugim roku studiów. gwałtownie się zbliżyliśmy, chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy. Wtedy zacząłem czuć, iż uczucie gasnie, ale w tym momencie Kasia powiedziała mi, iż jest w ciąży. Byliśmy za młodzi, od razu wiedziałem — to idzie w złym kierunku. Ale nie uciekłem od odpowiedzialności: wzięliśmy ślub. Rodzice Kasi podarowali nam na wesele kawalerkę, moi — opłacili wakacje nad morzem.
Po kilku miesiącach urodziła się nasza córka, Zosia. Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Ale, szczerze mówiąc, rodzinnej harmonii nie było. Największym problemem była moja teściowa, Elżbieta Kowalska. Mieszkała w sąsiednim bloku i praktycznie nie wychodziła z naszego mieszkania. Ciągle krytykowała wszystko: jak trzymam dziecko, jak rozmawiam z żoną, ile zarabiam. Milczałem. Długo. Starałem się dla żony i córki.
Pewnego dnia wróciłem z pracy zmęczony, a w domu — kolejna awantura. Elżbieta znowu niezadowolona. I wtedy w końcu straciłem cierpliwość:
— No ile można?! Dlaczego ty nigdy nie jesteś zadowolona? Dlaczego ani razu w życiu się nie uśmiechnęłaś, nie powiedziałaś dobrego słowa?!
Milczała. Po prostu odwróciła się i wyszła. Pomyślałem — no, nareszcie. Może się zastanowi. Ale nie wiedziałem, iż jutro czeka mnie prawdziwy koszmar.
Następnego dnia wróciłem do domu — i nie mogłem otworzyć drzwi. Klucz nie pasował. Obok stały dwie moje torby. Nie od razu zrozumiałem, co się dzieje. Pukałem, dzwoniłem, krzyczałem. Przez drzwi odezwała się teściowa:
— Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się, gdzie chcesz. Żony i córki już nigdy nie zobaczysz!
Myślałem, iż to żart. Ale to nie był żart. Kasia choćby nie wyszła. Tydzień później złożyła pozew o rozwód. Bez rozmowy. Bez szansy na wyjaśnienie. Zostałem z niczym — bez rodziny, bez odpowiedzi, bez mojej córeczki.
Minęły lata. Ożeniłem się ponownie. Moja druga żona, Magda, urodziła mi synka. Jestem szczęśliwy, kocham ich, cenię każdą chwilę z nimi. Ale serce boli — za Zosią. Co miesiąc regularnie płacę alimenty. Kasia je bierze, ale nie pozwala mi choćby zobaczyć córki. Żadnego zdjęcia, telefonu, spotkania.
Dlaczego? Nie wiem. Nie zdradzałem. Nie biłem. Po prostu nie wytrzymałem i powiedziałem jej matce w oczy prawdę.
I za to — wymazano mnie z życia mojego własnego dziecka…