Rok szkolny 2025/2026 zbliża się wielkimi krokami. choćby w powietrzu czuć już jesień. A wraz z tym chłodniejszym wietrzykiem idzie nowe – nie tylko ze względu na rozpoczęcie nauki w wyższych klasach, ale także w związku ze zmianami, jakie wprowadziło Ministerstwo Edukacji. To kolejne reformy i prawdopodobnie nie ostatnie. Tym razem chodzi o edukację zdrowotną, która od września zastąpi zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Przedmiot – niestety bądź stety, w zależności od punktu widzenia – jest nieobowiązkowy. Im bliżej rozpoczęcia roku szkolnego, tym głośniej w mediach słychać apele o wypisywanie dzieci z tych lekcji. Lokalne stanowisko w tej sprawie zajęła m.in. związana z PiS Joanna Bala. Podobnie jak inne osoby z kręgu Prawa i Sprawiedliwości, nawołuje ona w mediach społecznościowych do rezygnacji z edukacji zdrowotnej. Takie samo stanowisko prezentuje Episkopat. W kontrze do tych głosów występują psycholodzy, lekarze, a choćby Rzeczniczka Praw Dziecka, którzy – choć nie bez zastrzeżeń – popierają program ministerstwa. O opinię poprosiliśmy byłego naczelnika edukacji gminy Wyszków Sławomira Cieślaka, który przez 10 lat pracy angażował się w działania profilaktyczne wśród młodzieży. Głos zabrała również obecna naczelnik, Marta Wildangier-Ciuraj. W dyskusji publicznej pojawili się także znani eksperci, m.in. lekarz Dawid Ciemięga i psycholożka Dorota Zawadzka. Episkopat, politycy a ministerstwo Ministerstwo Edukacji podkreśla, iż nowy przedmiot ma być odpowiedzią na realne potrzeby młodzieży i nie ogranicza się do kwestii seksualności. Obejmuje zagadnienia związane z higieną, profilaktyką, zdrowym odżywianiem, aktywnością fizyczną, zdrowiem psychicznym i odpowiedzialnym podejściem do relacji międzyludzkich. W materiałach ministerialnych akcentuje się, iż jego celem jest „wzmocnienie świadomości zdrowotnej uczniów” i „wyposażenie młodych ludzi w praktyczne umiejętności potrzebne w dorosłym życiu”. Eksperci przypominają, iż spór o edukację zdrowotną nie jest nowy – podobne kontrowersje towarzyszyły każdej próbie wprowadzenia w szkołach systematycznych treści z zakresu edukacji seksualnej. Krytycy, zwłaszcza część środowisk kościelnych i konserwatywnych, widzą w nich zagrożenie dla wychowania, mówiąc o „erotyzacji dzieci” czy „deprawacji młodzieży”.&