Ząb za ząb: konsekwencje obojętności

polregion.pl 2 tygodni temu

**Oko za oko: zapłata za obojętność**

W spokojnym miasteczku nad Wisłą, Tamara Janowska przez lata starała się być idealną matką i teściową. Poświęcała czas, siły i pieniądze, by zapewnić szczęście synowi i jego żonie. ale ich obojętność i brak wdzięczności złamały jej serce. Gdy synowa w desperacji poprosiła o pomoc, Tamara po raz pierwszy odmówiła, uważając, iż nadszedł czas, by odpłacić im tą samą monetą. Teraz zastanawiała się – czy jej zemsta jest sprawiedliwa, czy to tylko początek końca rodzinnych więzi?

Ostatnio zadzwoniła synowa, Natalia. Głos drżał jej ze słabości: *„Tamaro Janowno, błagam, przyjedź! Mam wysoką gorączkę, gardło rozdziera angina. Jest mi tak źle! Zostań z Zosią, pomóż!”* Tamara, siedząc w swoim miejskim mieszkaniu, odpowiedziała chłodno: *„Przepraszam, Natalko, ale nie mogę. Jestem na działce, we wsi, i nie zamierzam wracać.”* Odłożyła słuchawkę, czując, jak w środku buzuje oburzenie, wymieszane z gorzką satysfakcją.

Gdy Tamara opowiedziała o tym sąsiadce, Grażynie, ta załamała ręce: *„Tamara, co ty wyprawiasz? Przecież jesteś w mieście, nie na wsi! Natalii naprawdę ciężko z maleństwem – ma ledwie trzy miesiące! Jak można tak postąpić?”* Tamara zmarszczyła brwi: *„Moja wnuczka, owszem, trzy miesiące. Ale Natalia na to zasłużyła. Pięć lat starałam się być dla niej przyjaciółką. Na ślub dałam im kupę pieniędzy, pomogłam z remontem, urządziłam im mieszkanie. A czy choć raz podziękowali? Nie! Tylko wydawali na modne ciuchy, nowe telefony i wyjazdy na wczasy!”*

Głos jej zadrżał z bólu: *„Gdy Natalia była w ciąży, chodziłam z nią do najlepszych lekarzy, sama nosiłam jej wyniki do przychodni. Znosiłam domowe jedzenie do szpitala, a przed wypisem wysprzątałam im mieszkanie na błysk. I co? Ani słowa wdzięczności! Traktowali to jak obowiązek, jakbym im coś była winna.”* Grażyna westchnęła: *„Tamara, dzieci często tak mają – myślą, iż rodzice muszą pomagać.”* ale Tamara pokręciła głową: *„Muszą? A gdy ja poprosiłam o pomoc, odwrócili się plecami!”*

Jedynego razu Tamara zwróciła się do syna, Adama, o pomoc. Wracała z odwiedzin u siostry w sąsiednim mieście, z ciężkimi torbami. *„Adam, spotkaj mnie na dworcu, proszę”* – poprosiła. Chociaż się zgodził, godzinę później zadzwoniła Natalia: *„Tamaro Janowno, weź taksówkę. Adam musiałby się zwalniać z pracy, a to niewygodne. Pociąg jest wczesnym rankiem, nie wyspałby się i byłby zmęczony.”* Tamarę zdławiła gorycz. *„Znaleźli czas, gdy Natalię z dzieckiem trzeba było zawieźć do szpitala! A dla mnie nie mogli?”* – oburzała się przed Grażyną.

*„Natalia ma rację, nie można się tak po prostu zwalniać”* – próbowała uspokoić sąsiadka. *„Adam utrzymuje rodzinę, nie może ryzykować.”* ale Tamara nie ustąpiła: *„Mógłby! Rzadko proszę, a oni choćby nie zadzwonili, by spytać, czy dojechałam. Torby były nie do udźwignięcia – ledwo je taksówkarz zaniósł do drzwi! Obcy człowiek pomógł, a rodzony syn i synowa mnie zostawili!”* Łzy napłynęły jej do oczu, ale głos stał się twardy: *„Wtedy postanowiłam – koniec. Nie pomogę im więcej.”*

Grażyna pokiwała głową: *„Tamara, ale mała Zosia niczemu nie jest winna.”* Tamara zamilkła, czując ukłucie sumienia, ale uraza była silniejsza. *„Zrobili się bezczelni, Grażyno. Ja mam być na każde zawołanie, a oni dla mnie – nic? To niesprawiedliwe! Niech teraz poczują, jak to jest, gdy ktoś ich olewa.”* Wspominała, jak dumna była z syna, jak marzyła o zgodnej rodzinie. ale każdy jej gest spotykał się z chłodem, a dobroć brano za pewnik. Teraz postanowiła – skoro nie doceniają jej, odpłaci im tym samym.

Nocami Tamara leżała bez snu, rozdarta między gniewem a tęsknotą. Wyobrażała sobie malutką Zosię, płaczącą w łóżeczku, i Natalię, wijącą się z gorączki. Serce ściskało się z bólu, ale pamięć o zdradzie Adama i Natalii gasiła litość. *„Sam*„Niech to poczują na własnej skórze”* – szepnęła, zaciskając pięści, choć łzy wciąż płynęły po jej policzkach.

Idź do oryginalnego materiału