Zbyt kosztowne kłamstwo

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Kasia myła wannę, gdy do mieszkania jak burza wpadł Roman – z twarzą wykrzywioną furią i paniką.

— Co ty narobiłaś?! — wrzasnął, zatrzaskując za sobą drzwi.

Kasia momentalnie się wyprostowała i wyszła do przedpokoju.

— Co się stało?! — zdziwiła się, patrząc na niego jak na zjawę.

— Po co do niej poszłaś?! — ryknął Roman prosto w jej twarz.

— Do kogo? — Kasia aż szeroko oczy otworzyła.

— Do Tamary! Przecież cię prosiłem, żebyś się nie wtrącała!

— Romku, możesz wyjaśnić normalnie, o co chodzi?

— Powiedziałaś jej?! O nas?! — Roman ciężko oddychał, ocierając pot z czoła.

— Tak, powiedziałam. I wiesz co? Zrozumiała. Stwierdziła, iż nie będzie stać na drodze naszemu szczęściu. A ja już choćby suknię ślubną oglądam — patrz, jaka piękna!

— Suknię? Ślub?! — Roman parsknął nerwowym śmiechem. — Kasia, ty chyba nie masz pojęcia, co robisz?

— Myślałam, iż mi podziękujesz — odparła szczerze. — Wszystko zrobiłam, żebyś się nie męczył. Mówiłeś, iż ona jest słaba, iż się załamie, jeżeli odejdziesz. A ona okazała się silna. Sama cię puściła.

Roman powoli osunął się na fotel, po czym wstał i spojrzał na Kasię, jakby widział ją po raz pierwszy.

— Ty nie rozumiesz… — urwał, złapał torbę i wyszedł, nie zamykając drzwi.

Nie mógł odejść od Tamary. Ani teraz, ani kiedykolwiek. Bo to właśnie ona wyciągnęła go z dna, gdy w portfelu zostawało mu marne pięćset złotych. Dała mu wszystko: pracę, dach nad głową, samochód, status. To, o czym tylko marzył, gdy tłukł się z kolegą w kawalerce.

Kiedyś był zwykłym sprzedawcą, żył od wypłaty do wypłaty, oszczędzał na obiadach, żeby raz na miesiąc pozwolić sobie na kawę w kawiarni. Dziewczyny na niego patrzyły, ale jakoś mimo — albo same wynajmowały pokoje, albo dojeżdżały pociągami z przedmieść. A jemu marzyło się coś więcej — eleganckie życie, dostatek, smak sukcesu.

Tak trafił na siłownię — przez darmowy dzień próbny. I tam jego wzrok przykuła Tamara. Szczupła, zadbana, pewna siebie. Starsza o jakieś dziesięć lat, ale z charyzmą, której nie dało się oprzeć. A przede wszystkim — z pieniędzmi. Miała własną firmę.

Zrobił wszystko, żeby „przypadkiem” się z nią częściej spotykać. I pewnego dnia Tamara sama zaproponowała mu pracę — z pensją dwa razy wyższą niż poprzednia. Potem — mieszkanie. Potem — samochód. A potem — budził się codziennie w jej łóżku, jeździł jej autem, pracował w jej firmie. Wszystko było już za niego zdecydowane. Pozostało tylko się zgadzać.

Ale przyzwyczajenie do dobrego życia obudziło w nim niewdzięczność. Zaczął uważać, iż zasługuje na więcej. Tak w jego życiu pojawiła się Kasia — młoda, żywiołowa, wolna. Spotykali się po kryjomu. Wiedziała o Tamarze i chciała, żeby odszedł. On zwlekał.

Aż w końcu, gdy Kasia oznajmiła, iż jest w ciąży, po prostu zniknął. Nie odbierał telefonów. A ona — poszła do Tamary.

Tamara jednak nie płakała. Nie urządzała scen. Wysłuchała spokojnie, podziękowała i powiedziała:

— jeżeli będziecie mieli dziecko, powinien być z wami. Nie będę przeszkadzać. Ani chwili.

Gdy Roman wrócił do domu, walizki stały już przy drzwiach. Tamara wręczyła mu klucze i życzyła szczęścia. Bełkotał, iż Kasia wszystko wymyśliła, iż to prowokacja. Ale nikt go nie słuchał. Wyszedł — bez pracy, bez samochodu, bez domu.

Pokój w akademiku znalazł dopiero wieczorem. Po dwóch tygodniach zatrudnił się w sklepie meblowym — z pompą, jako „menadżer salonu”, choć w praktyce tłumaczył klientom, czym się różni kanapa od sofki. Kasię zablokował, pisząc jej ostatnią wiadomość: „Radź sobie sama”.

Nie czuł się winny. Dla niego winni byli wszyscy — kobiety, okoliczności, kto bądź. Tylko nie on sam.

Kasia niedługo dowiedziała się, iż test był fałszywy — ciąży nie było. Ale uraza została.

— Wierzyłam mu — szlochała do koleżanki. — A on mnie wykorzystał.

— Kasia, jesteś dorosłą kobietą — pokiwała głową przyjaciółka. — I wierzysz w bajki? W „chłopca, na którym trzyma się cała firma”? No nie bądź Pinokiem w spódnicy.

— A ja uwierzyłam…

— No właśnie. I na próżno.

Idź do oryginalnego materiału