Biedny Mężczyzna Dzieli Się Biletem, Otrzymuje Niespodziankę Na Progu Następnego Dnia

twojacena.pl 6 godzin temu

Był słoneczny, pogodny poranek. Roman, z słuchawkami na uszach, zamiatał podłogi na dworcu autobusowym, gdzie pracował od dziesięciu lat. Nagle usłyszał czyjś niepewny głos.

— Przepraszam… — Kobieta, może trzydziestopięcioletnia, wyglądała na wyczerpaną. Trzymała na rękach niemowlę, a obok stało dwoje starszych dzieci. Jej zaczerwienione oczy zdradzały, iż płakała.

— Mogę pani jakoś pomóc? — zdjął słuchawki.

— Musimy jechać do Krakowa… Czy mógłby pan kupić nam bilety?

— Co się stało? — Roman dostrzegł jej strach.

— Uciekam od męża… To zły człowiek. Nie mam już siły. Chcę do siostry, ale zgubiłam portfel… — głos jej się załamał.

Roman, choć sam ledwo wiązał koniec z końcem, kupił bilet ostatnimi oszczędnościami.

— Dziękuję… — szepnęła. — Proszę, podaj mi swój adres. Chcę się odwdzięczyć.

Niechętnie uległ. Nazajutrz obudził go krzyk córki.

— Tato! Zobacz, co jest na podwórku!

Przed domem stały dziesiątki paczek. Na jednej z nich leżała koperta.

— To ja, ta kobieta z dworca — pisała. — Zostawiam panu swoje rzeczy. Sprzedaj je, proszę.

Gdy czytał, Justyna rozbiła wazon. Wśród skorup błysnął diament.

— Boże, jesteśmy bogaci! — Roman osłupiał.

— Musimy go zwrócić! — Justyna wskazała adres nadawcy.

Roman jednak postanowił sprawdzić wartość kamienia u jubilera, pana Nowaka.

— To rzadki okaz. Wartość? Co najmniej 400 000 złotych — ocenił jubiler. — Skąd go pan ma?

Roman skłamał, iż to spadek.

— Zaraz wracam — jubiler wyszedł, by „skonsultować się z kolegą”. Gdy wrócił, „niechcący” upuścił diament.

— Nieważne, diament jest twardy! — podniósł go i zaoferował 40 000 zł.

Roman się wzdragał, ale jubiler tłumaczył: — Bez dokumentów nie dam więcej.

Zrezygnowany, wrócił do domu. Tam czekała niespodzianka…

— Justyna? — Dom był pusty. Na stole leżała kartka:

„Masz mój diament. jeżeli chcesz zobaczyć córkę żywą, przynieś go pod wskazany adres. Policja — pożegnaj się z nią”.

Serce mu zamarło. Kobieta na dworcu mówiła o złym mężu… Adres zgadzał się z nadawcą paczek.

Pod domem czekał mężczyzna z blizną.

— Gdzie Justyna?! — Roman wyciągnął diament.

— To szkło! — wrzasnął porywacz. — Gdzie prawdziwy?!

Roman zrozumiał, iż jubiler go oszukał. Wrócił do sklepu, powalił oszusta i zmusił do zeznań.

— To on ukradł diament milionerowi! Wszyscy go szukają! — jęknął jubiler.

Roman związał go i wezwał policję, a sam wrócił do porywacza.

— Twój kumpel wszystko wyśpiewał! Diament jest w sejfie. Niestety, już nie żyje… — pokazał zdjęcie związanej ofiary.

Wściekły porywacz pognał do sklepu, prosto w ręce czekającej policji.

— Tato… Naprawdę go zabiłeś? — Justyna drżała.

— Nie, to był blef. Ale teraz oni będą za kratkami.

Sprawiedliwości stało się zadość. Roman jednak zrozumiał, iż chciwość prawie kosztowała go córkę.

Dobro zawsze wraca — ale czasem w najmniej oczekiwanej formie. Trzeba umieć je rozpoznać.

Idź do oryginalnego materiału