Brat zaprasza na urodziny, a jego żona urządza histerię
Mój brat Jakub ożenił się sześć lat temu. Od tamtej pory ani ja, ani nasi rodzice nigdy nie przekroczyliśmy progu ich domu. Wszystkie święta, urodziny i rodzinne spotkania niezmiennie realizowane są u rodziców w przestronnym domu na obrzeżach Katowic. Mama gotuje góry jedzenia, nakrywa stół, a potem jeszcze pakuje Jakubowi i jego żonie Magdzie paczki pełne domowych kotletów i sałatek.
Kiedy Jakub się żenił, po kilku miesiącach Magda obchodziła urodziny. Mama, pełna zapału, postanowiła zrobić niespodziankę: kupiliśmy tort, wybraliśmy piękny prezent i zebraliśmy się w gości. Mama zadzwoniła do Magdy, żeby uprzedzić, ale ta odpowiedziała chłodno, iż nie planuje żadnego świętowania. Mama nie chciała odpuścić:
— No przyjedziemy tylko na chwilę, wypijemy herbatę z tortem! Nie musisz nic gotować, Magdusiu!
W końcu pojechaliśmy. Ale zamiast ciepłego przyjęcia, spotkał nas szok: Magda wyszła do nas przed blok, mamrocząc, iż w mieszkaniu „nie posprzątane”, i nie wpuściła nas do środka. Oszołomieni, wręczyliśmy jej tort i prezent na klatce schodowej i odjechaliśmy. Od tamtej pory wszystkie uroczystości mama organizuje u siebie, a my staramy się nie wspominać tej niezręcznej sytuacji.
Magda raz powiedziała rodzicom wprost:
— Przecież macie duży dom, jest miejsce dla gości! A my mamy kawalerkę, gdzie tu wszystkich zapraszać?
Ledwo powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć. Czy naprawdę w kawalerce nie można przyjąć rodziców męża i jego siostry? To przecież nie tłum, tylko trzy osoby! Ale milczeliśmy, żeby nie psuć relacji.
Teraz Magda jest w ciąży, w piątym miesiącu. To będzie pierwszy wnuk dla naszych rodziców, a mama oczywiście nie może znaleźć sobie miejsca z emocji. Ciągle dzwoni do Jakuba, pyta, jak Magda się czuje, czy nie potrzebuje pomocy. Ale niedawno dowiedzieliśmy się, iż na początku ciąży Magda zwolniła się z pracy. Mama wpadła w panikę:
— Może jej źle? Może potrzebuje mojego wsparcia?
Jakub uspokoił, iż z Magdą wszystko w porządku, po prostu postanowiła „oszczędzać siły”. Byliśmy zaskoczeni. Jakub i Magda zawsze żyli na wysokiej stopie: restauracje, wyjazdy, drogie zakupy. Nie mają kredytu — mieszkanie dostała Magda od babci, więc całe pieniądze wydawali na zachcianki. Ale po odejściu Magdy z pracy ich dochody drastycznie spadły, a dotychczasowy styl życia stanął pod znakiem zapytania. Jakub próbował wytłumaczyć Magdzie, iż trzeba oszczędzać, ale ona najwyraźniej nie zamierza rezygnować z luksusów.
Magda wyznała bratu, iż zwolniła się ze strachu, by „nie złapać czegoś w pracy”. Jej ostrożność jest zrozumiała, ale teraz ich budżet ledwo zipie, a ona wciąż wymaga tego samego poziomu życia. I wtedy, wśród tych wszystkich zmian, Jakub niespodziewanie zaprosił nas do siebie na urodziny. Do domu! Byliśmy z rodzicami w szoku. Tato choćby zażartował:
— Czyżbym w końcu poznał kulinarne umiejętności mojej synowej?
Mama ucieszyła się, wyczekując rodzinnego wieczoru. Postanowiłam zadzwonić do Magdy, żeby doprecyzować szczegóły, ale zamiast spokojnej rozmowy dostałam histerię. Magda, szlochając w słuchawkę, oświadczyła, iż nie chce nas widzieć w gościach:
— Będę musiała sprzątać, gotować! Jestem w ciąży, to dla mnie za ciężkie!
Próbowałam ją uspokoić:
— Magda, nie trzeba nic skomplikowanego. Ugotuj ziemniaki, zrób sałatkę, upiecz kurczaka — i tyle. Przyniesiemy tort. To zwykła kolacja, tylko dla pięciu osób. O co chodzi?
Zaproponowałam choćby zamówienie jedzenia, żeby ułatwić jej zadanie. Ale Magda dalej jęczała, iż i tak trzeba będzie umyć podłogi i posprzątać. Nie wytrzymałam:
— Magda, to przecież kawalerka! Czy sprzątanie to aż taki wyczyn? Wy tylko przed gośćmi myjecie podłogę?
W końcu postawiłam ultimatum:
— jeżeli tak bardzo nie chcesz nas widzieć, nie przyjdziemy. Zadzwonimy do Jakuba z życzeniami i tyle.
Opowiedziałam o tym mamie, a ona się ze mną zgodziła. Przekazaliśmy sytuację Jakubowi, a on wybuchnął:
— Magda nie pracuje, siedzi w domu! Czy naprawdę nie może przygotować kolacji i posprzątać? Koniecznie musicie przyjść! Nie stać nas na catering ani sprzątaczkę, więc niech sama się martwi!
Jego słowa zawisły w powietrzu jak burzowa chmura. Wszyscy się pokłóciliśmy. Ochota na urodziny u Jakuba całkiem nam odeszła. Widzieć naburmuszoną Magdę, która będzie teatralnie wzdychać i przewracać oczami — to średnia przyjemność. Nie chcemy czuć się niechcianymi gośćmi w domu własnego brata i syna.
Ale jednocześnie serce się kraje na myśl, iż możemy zranić Jakuba. Tak bardzo czeka na ten dzień, tak chce zebrać rodzinę u siebie! Jak możemy po prostu nie przyjść? To jego święto, a on nie jest winien kaprysom żony. Stajemy przed wyborem: przełknąć urazę i pójść, ryzykując zepsucie wieczoru, albo odmówić, wiedząc, iż złamiemy bratu serce. Sytuacja wydaje się bez wyjścia, a każdy nasz krok tylko pogłębia ten rodzinny konflikt. Co robić, gdy miłość do brata zderza się z niechęcią do jego żony? Nie znamy odpowiedzi, ale czas nieubłaganie zbliża nas do urodzin, a decyzję trzeba podjąć już teraz.