Całe życie byłam poniżana, a teraz miałabym opiekować się chorą matką?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Całe życie mnie upokarzali, a teraz żądają, żebym opiekowała się chorą matką.

Nazywam się Zuzanna i byłam ostatnim, niechcianym dzieckiem w licznej rodzinie. Oprócz mnie, rodzice mieli jeszcze czwórkę dzieci – dwóch braci i dwie siostry. Mama często przypominała, iż mnie nie planowali. „Musiałam urodzić, bo było już za późno na przerwanie ciąży” – mówiła, a te słowa paliły mnie jak rozżarzony nóż. Od dziecka czułam się obca, niepotrzebna, jak błąd, który wszyscy muszą znosić. Ten ból towarzyszył mi przez całe życie, zatruwając każdy dzień.

Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem. Rodzice byli dumni tylko ze starszych synów, Marka i Jakuba. To była ich chluba – wzorowi uczniowie, potem studia z wyróżnieniem, prestiżowe posady w warszawskich korporacjach. Obaj od dawna żonaci, ich dzieci chodzą do prywatnych szkół. Ledwo ich znałam – kiedy się urodziłam, już wyjeżdżali na studia. Siostry, Weronika i Kamila, też były mamą uwielbiane. Dobrze wyszły za mąż, jedna choćby stała się znaną aktorką. Mają duże domy, drogie samochody, dzieciaki w elitarnej szkole. Mama chwaliła się nimi przed każdym, a mnie nazywała nieudacznikiem.

Siostry mnie nienawidziły. W dzieciństwie musiały się mną opiekować, ale nie przegapiły żadnej okazji, by mnie upokorzyć. „Zawsze będziesz gorsza od nas” – rzucały ze śmiechem. Kiedy przychodzili goście, mama wyciągała albumy ze zdjęciami starszych dzieci, opowiadała o ich sukcesach, a o mnie mówiła: „Zuzia? No cóż, jakoś sobie radzi, ledwo zdawała do następnej klasy”. Starałam się, ale nikt moich wysiłków nie doceniał. Po szkole skończyłam kurs krawiecki, dostałam dyplom i zaczęłam pracę w małym zakładzie. Lubiłam szyć, znajdowałam w tym euforia i zarabiałam nieźle. Ale rodzice tylko prychali: „Krawcowa? To nie zawód”. Wyprowadziłam się, mieszkałam w akademiku, a potem wynajęłam mieszkanie, żeby nie słyszeć ich złośliwości.

Po kilku latach poznałam Tomasza. Stał się moim wybawieniem. Wzięliśmy ślub, urodziła się córeczka, Ola. Po raz pierwszy byłam szczęśliwa. Ale los mnie zdruzgotał – Tomek i Ola zginęli w wypadku samochodowym. Moje serce pękło. Zostałam sama, w pustce, bez nadziei. Rodzina choćby nie zadzwoniła. Ani słowa współczucia – jakby mój ból w ogóle nie istniał. Jedynym wsparciem byli koledzy z pracy. Dziesięć lat żyłam, zatopiona w szyciu, próbując nie myśleć o dniu, kiedy straciłam wszystko.

Ostatnio pojawił się w moim życiu Krzysztof. Stara się, ale ja jeszcze nie jestem gotowa na nowy związek – rany są zbyt głębokie. A właśnie wtedy, kiedy zaczęłam ostrożnie otwierać się na świat, nagle o mnie przypomnieli. Tato zmarł kilka lat temu, a mama teraz leży przykuta do łóżka. Potrzebuje opieki, ale starsze dzieci, takie zajęte i ważne, nie chcą na to czasu marnować. Zadzwonili do mnie, jakbym była ich ostatnią deską ratunku. „Przecież i tak nic nie robisz, zajmij się matką. Żebyś miała jakąś przynajmniej wartość” – oświadczyli bracia. Siostry dodały: „To twój obowiązek”.

Byłam w szoku. Ci ludzie całe życie mnie upokarzali, nazywali zerem, śmiali się z moich marzeń. Nie wsparli mnie w najcięższych chwilach, a teraz chcą, żebym rzuciła wszystko i zajęła się matką, która nigdy mnie nie kochała? Matką, która otwarcie żałowała, iż urodziła właśnie mnie, która chwaliła wszystkich – tylko nie mnie? Odrzuciłam ich żądanie. „Radźcie sobie sami” – powiedziałam twardo. W odpowiedzi posypały się groźby – bracia krzyczeli, iż wydziedziczą mnie, a siostry obiecywały, iż zrobią ze mnie pośmiewisko. Ale już mnie to nie obchodzi. Ich słowa nie ranią – wystarczająco długo cierpiałam.

Boli mnie serce, ale nie przez ich groźby, tylko przez to, iż nigdy nie byłam dla nich rodziną. Widzieli we mnie tylko ciężar, a teraz – darmową opiekunkę. Nie wrócę do ich świata, w którym mnie deptali. Niech mama dostaje pomoc od tych, z których była dumna – od swoich „wspaniałych” dzieci. A ja będę żyć dla siebie, dla swojej przyszłości. Krzysztof namawia mnie, żebym spróbowała od nowa, może się na to zdecyduję. Ale jedno wiem na pewno – już nigdy nie pozwolę rodzinie mnie złamać. Stracili mnie na zawsze, i to ich wybór, nie mój.

Idź do oryginalnego materiału