Gdy tylko chciał adoptować syna swojej byłej żony. Okazało się jednak, iż to jego własne dziecko…
Gdy Kasia odeszła od Piotra, miał wrażenie, iż serce na zawsze opuściło jego pierś. Sześć lat razem, z czego cztery pod jednym dachem. Kochał ją tak, jak tylko można kochać – bezgranicznie, aż do bólu. Ale wybrała innego. Bogatsza opcja. Obiecał jej nowe mieszkanie, życie bez trosk i wolność od ciągłego liczenia złotówek. Piotr został sam. Złamany, z pustką w środku.
Zanurzył się w pracy po uszy. Pojawiał się w domu tylko po to, by nakarmić kota Bronka. Przyjaciele odeszli w cień, hobby również. Za to po dwóch latach został kierownikiem działu, a potem otworzył własną firmę. Dopiero wtedy ból zaczął ustępować. Znów miał czas na życie, na ludzi. Na siebie.
Aż pewnego dnia usłyszał straszną wiadomość: Kasia nie żyje. Jej mąż, ten „bogaty”, bił ją, a podczas jednej z kłótni upadła – nieszczęśliwie, fatalnie. Został po niej mały syn, którego miano oddać do domu dziecka. Piotr nie zastanawiał się długo – pojechał do chłopca.
Ten siedział skulony pod ścianą i płakał. Mały, bezradny, zgaszony. Jakby cały jego świat runął. Piotr nie mógł na to patrzeć. Zaczął go odwiedzać codziennie – przynosił zabawki, słodycze, po prostu siedział obok. Chłopiec oswajał się powoli, ale coraz bardziej się do niego garnął. W końcu Piotr podjął decyzję: go adoptuje. Wciąż przecież kochał Kasię. Jak mógłby zostawić jej dziecko samego w tym świecie?
Po kilku tygodniach chłopiec zamieszkał z nim. Po roku Piotr nie wyobrażał już sobie życia bez niego. To był jego syn z wyboru – radosny, bystry, o złotym sercu. Wspólnie spacerowali, podróżowali, jeździli na karuzelach. Aż wreszcie, na urodzinach przyjaciela, ten rzucił:
– Słuchaj, jesteś pewien, iż to nie twój? Wygląda dokładnie jak ty…
Piotr się uśmiechnął:
– Nie, Kasia by powiedziała.
– A jeżeli sama nie wiedziała?
Ta myśl nie dawała mu spokoju. Zrobił test DNA. Wynik był pozytywny. To był jego syn. Jego własna krew.
Piotr nie wiedział, co czuć: radość, ból, winę. Nie miał pojęcia, iż ma dziecko. A Kasia… Może sama nie wiedziała. A może po prostu milczała.
Teraz rozumiał, dlaczego chłopiec od początku wydawał mu się tak bliski. Dlaczego właśnie do niego lgnął. Nie tylko uratował obce dziecko przed samotnością. Odzyskał swojego własnego syna. I choć przeszłości nie da się cofnąć, miał teraz szansę naprawić wszystko – dla syna, dla pamięci o Kasi, dla siebie.