Bezmyślne pytanie
"To był pierwszy dzień po majówce. Córka jeszcze w szatni była w dobrym humorze, opowiadała, co rysowała w weekend. Po obiedzie wyszła z sali inna. Przygaszona. Milcząca. Dopiero w drodze powrotnej i kilku pytaniach, powiedziała: 'Pani pytała, gdzie byliśmy na majówce. Ja nie byłam nigdzie. Wszyscy coś mówili. A ja nic'.
I popłakała się. Tak po prostu. Z bezsilności. Ze smutku. Z poczucia, iż czegoś jej zabrakło. Że odstaje. Że jest inna. Bo pani zaczęła poranek od pytania: 'Kto był nad morzem? Kto w górach? A kto na wycieczce?'
I dzieci zaczęły się prześcigać w historiach. Opowiadały, śmiały się, zgłaszały z ekscytacją. A moja córka siedziała w ciszy. Zrezygnowana. Skrępowana.
Bo tak – nie byliśmy nigdzie. Spędziliśmy weekend w domu. Z powodów prostych i prawdziwych: budżet się nie spina. Codzienność czasem jest silniejsza od chęci wyjazdu. Ale nie czułam się z tego powodu winna… aż do dziś. Bo dziś moje dziecko wróciło z przedszkola z przekonaniem, iż coś z nami jest nie tak.
I pytam wprost: czy naprawdę trzeba zadawać dzieciom takie pytania publicznie, na forum? Czy to ma być konkurs na najbardziej atrakcyjne wspomnienie? Czy naprawdę nikt nie pomyślał, iż nie każde dziecko miało co opowiedzieć?
Mam ogromny żal. Do nauczycielki, ale też do systemu, który uczy dorosłych skupiania się na tym, kto był gdzie, zamiast: z kim i jak. Można było zapytać: 'Kto robił coś miłego z bliskimi?', 'Kto się bawił?', 'Kto odpoczywał?' – bez budowania drabiny lepszości.
To nie była rozmowa o wakacjach. To było bezrefleksyjne porównywanie. A moja córka to zapamięta. Dla niej to nie była tylko rozmowa. To był moment, w którym pierwszy raz w życiu poczuła, iż nie pasuje. I iż coś w niej – w naszej rodzinie – jest 'niewystarczające'. Dzieci nie powinny wychodzić z przedszkola z takim ciężarem".