— Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Nie masz w sobie ani odrobiny dumy?
— W zeszłym tygodniu moja córeczka skończyła dwa lata. Zrobiliśmy małe przyjęcie w rodzinnym gronie. Jej ojciec, mój były mąż, choćby nie przypomniał sobie o urodzinach. Ani telefonu, ani wiadomości, nic. A jego matka, była teściowa, zadzwoniła wcześniej. Powiedziała, iż chciałaby przyjść i pogratulować małej. Pomyślałam: co w tym złego? Przyszła, przyniosła prezent — pluszaka, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszliśmy do parku, pospacerowaliśmy. A potem wróciliśmy do domu… i wtedy zaczął się prawdziwy koszmar — z rozpaczą opowiada 30-letnia Katarzyna.
— Co się stało?
— Moja mama, gdy zobaczyła mnie z Wandą Stanisławową, dosłownie wybuchła z wściekłości. Zaczęła krzyczeć, iż zhańbiłam rodzinę, iż nie mam ani wstydu, ani honoru. Że jak mogłam pozwolić byłej teściowej przytulać dziecko? Mówiła, iż powinnam rzucić jej ten „żałosny prezent” w twarz i wyrzucić za drzwi.
— Naprawdę przyczepiła się do prezentu?
— Tak! Że pluszak jest tandetny, czekoladki niezdrowe, a pieniędzy mogła dać więcej. Bąkała tak całą noc! Oskarżała mnie, iż rzuciłam się byłej teściowej na szyję. Że niby „zła babcia”, a ja ją prawie wpuściłam do domu. I jakbym zapomniała, jak ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie za drzwi bez grosza.
Katarzyna rozwiodła się rok temu. Mąż okazał się niegotowy do prawdziwej rodziny. Gdy zaczęły się trudności — nieprzespane noce, dziecięce płacze, brak pieniędzy — po prostu się poddał. Uznał, iż łatwiej, taniej i spokojniej żyć bez żony i dziecka. Cicho spakował rzeczy i wyszedł. Mieszkanie było na jego matkę, więc Katarzynę po prostu wyrzucono.
— Wtedy choćby nie zrozumiałam, co się dzieje. Jakby ktoś zgasił światło. Gdzie iść, co robić? Byłam w szoku.
Rozwodem zajmował się adwokat teściowej. Choć dzielić nie było co — mieszkanie i auto na rodziców męża, a on sam nie miał nic na papierze. choćby alimenty płaci symboliczne. Katarzyna nie miała siły walczyć w sądzie. Była zbyt zmęczona i złamana.
— Prosiłam tylko o jedno — żeby pozwolili mi zostać w tym mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Nie chciałam wracać do mamy: ma trudny charakter, ciężko się z nią dogadać. Ale Wanda Stanisławowa odmówiła. Mówi, iż nie jestem pierwszą ani ostatnią synową. To niby nie hotel.
Ale przed wyjazdem pomogła z przeprowadzką: wynajęła tragarzy, spakowała rzeczy, choćby zawiozła je do mamy Katarzyny. Pozwoliła zabrać, co potrzebne, ale Katarzyna wzięła tylko swoje. Nie chciała, żeby ktoś potem wypominał.
Od ośmiu miesięcy mieszka z córeczką w malutkiej kawalerce u matki. Alimenty ledwo starczają na pieluchy. Ani ojciec, ani jego rodzina nie interesują się dzieckiem. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Tylko Wanda Stanisławowa, była teściowa, czasem pyta o dziewczynkę.
— Nie chciałam kłótni. Dlatego zgodziłam się spotkać z nią na neutralnym gruncie — w parku — wzdycha Katarzyna. — Wiedziałam, iż mama będzie przeciw, ale miałam nadzieję, iż zrozumie. Na próżno.
— Nie tylko się obraziła. Prawie mnie z domu nie wyrzuciła. Powiedziała, iż jestem zdrajczynią. Że skoro taka miła, to niech idę mieszkać do byłej teściowej. Że córki nie umiem wychować, bo sama nie mam godności i charakteru. A oni niby się nade mną znęcali, a ja jeszcze drzwi przed ich babcią otwieram.
— Katarzyna, ale Wanda Stanisławowa nie musiała dzwonić. Zrobiła krok w twoją stronę?
— Też tak myślę. Ale mama jest nieugięta. Dla niej świat jest czarno-biały. jeżeli to wrogowie, to żadnych spotkań. Żadnych prezentów. Żadnych spacerów. A dla mnie ważne było, żeby córka miała kontakt z tymi, którzy ją kochają, choćby jeżeli to druga strona.
Teraz Katarzyna boi się powtórki. Babcia, która kiedyś pomagała, teraz stała się wrogiem. Matka żąda zerwania z przeszłością. A Katarzyna miota się między tym, co słuszne, a tym, co konieczne.
— Co mam robić? Odbierać dziecku drugą babcię — to słuszne? Ale kłócić się z mamą — też nie wyjście. Jestem sama, z małą, bez wsparcia. Boję się. Ale zmęczyło mnie życie między młotem a kowadłem. Chcę tylko, żeby moja córka dorastała w pokoju, nie w wiecznych wojnach dorosłych kobiet.