Krytyczna teściowa porównuje mnie do swojej córki, a teraz zaczęła porównywać wnuki!

newskey24.com 1 miesiąc temu

Teściowa dręczy mnie porównaniami do córki, a teraz doszła do wnuków!

Jestem Kinga, od ośmiu lat żoną Adama, i cały ten czas spędziłam w stanie wojny z teściową, Barbarą Kazimierzówną. Cokolwiek zrobię, zawsze źle, a jej córka, Jagoda, to istne cudo. Z początku znosiłam to cierpliwie, ale teraz przekroczyła granice: zaczęła porównywać nasze dzieci. Mój anielski spokój puścił i nie zamierzam milczeć, gdy chodzi o mojego syna!

Pobraliśmy się z Adamem zaraz po studiach. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Łodzią, grosza brakowało, ale do teściowej się wprowadzić nie chciałam. Barbara Kazimierzówna od pierwszego dnia mnie nie znosiła. Adam tłumaczył: „Mama tak ma do wszystkich moich dziewczyn, uważa, iż nikt mnie nie wart”. To mnie nie pocieszało. Tłoczyliśmy się w akademiku, potem wynajęliśmy mieszkanie, oszczędzaliśmy każdy grosz. Gdy teściowa dowiedziała się o wynajmie, zalała się łzami: „Po co marnować pieniądze? Mieszkalibyście u mnie, odłożyli na własne!” Przez cztery lata wypominała nam tę decyzję, jakbyśmy popełnili zbrodnię.

Tymczasem Jagoda, siostra Adama, wyszła za mąż. Ona też nie chciała mieszkać z teściową i – o cudo! – Barbara Kazimierzówna pobłogosławiła ich na samodzielność! „Młodzi, nie ma co się gnieździć przy teściowej” – mawiała. Adam osłupiał. „Mamo, dlaczego my z Kingą źle, iż się wyprowadziliśmy, a Jagoda z mężem – wspaniale?” – spytał. Odpowiedź teściowej dobiła mnie: „Tam teściowa taka, iż im życia nie da”. Ledwo powstrzymałam się, by nie krzyknąć: „A ty, myślisz, iż mi dajesz?”. To było kopa w brzuch i zrozumiałam, iż dla niej zawsze będę gorsza niż Jagoda.

Jagoda, nawiasem mówiąc, mi się podobała, dogadywałyśmy się. Ale odziedziczyła po mamie charakter: uwielbia pouczać i wiecznie jest na coś obrażona. Unikałam kłótni z Barbarą Kazimierzówną, ale ona jakby specjalnie szukała zaczepki. Musiała wylać swoje żale, bo inaczej nie zasnęłaby spokojnie. Gdy zaszłam w ciążę prawie w tym samym czasie co Jagoda, teściowa pokazała, na co ją stać. „Jagoda młoda i zaradna, a ty, Kinga, zmuszasz mojego syna do harówki” – powtarzała. Byłam na krawędzi: sama ciąża wykańczała, a jej słowa bolały jak szpilki. Na rodzinnych obiadach kładła Jagodzie najlepsze kąski, mówiąc: „Jedz, musisz siły zbierać”. Mnie zaś zostawiała uwagi: „Za bardzo tyjesz, zobaczysz, co lekarz powie”. Choć lekarze zapewniali, iż moja waga jest w normie. Zaciśnięte zęby pomogły na chwilę – w końcu przestałam jeździć do teściowej, tłumacząc się złym samopoczuciem.

Urodziłyśmy z Jagodą w odstępie tygodnia – obie synów. Teściowa natychmiast ogłosiła, iż syn Jagody to żywy Adam, a naszego Franka trudno uznać za członka rodziny. Mnie to nie ruszało, pochłonęło mnie macierzyństwo. Ale gdy Barbara Kazimierzówna zaczęła porównywać dzieci, we mnie coś pękło. To już nie był atak na mnie – to dotykało moje dziecko. Nie chcę, by Franek czuł się gorszy. Adam twierdził, iż przesadzam, ale widziałam, jak teściowa wielbi wnuka Jagody, a naszego ledwo zauważa.

Gdy Franek skończył cztery lata, sytuacja się pogorszyła. Teściowa nie odpuszczała: „U Jagody syn już”Tym razem jednak, gdy powiedziała, iż syn Jagody już recytuje wierszyki, a Franek ledwo mówi pełnymi zdaniami, stanęłam jak wryta i postanowiłam, iż już dość.”

Idź do oryginalnego materiału