Mama chce nas odwiedzić, gdy teściowej nie ma, ale ta zabrania wpuszczać obcych do swojego domu.
Mam 25 lat, nazywam się Bogusława Kowalska, i znalazłam się w sytuacji, która rozdziera mi serce. Mieszkamy z mężem, Piotrem, w mieszkaniu jego matki, Heleny Nowak, w małym miasteczku pod Poznaniem. To nie jest tymczasowe rozwiązanie — zostaniemy tu na dłużej, przynajmniej do końca mojego macierzyńskiego. Trzy miesiące temu urodziłam córeczkę, Zosię, i teraz nasze życie kręci się wokół niej. Zamiast rodzinnego ciepła czuję się jak zakładniczka w cudzym domu, gdzie teściowa narzuca swoje zasady, a moja mama nie może choćby nas odwiedzić.
Mieszkanie Heleny to przestronne trzypokojowe lokum z wygodnym układem, balkonem i dużą kuchnią. Bez problemu mogłoby pomieścić cztery osoby. Piotr ma swój udział w tej nieruchomości, a my zajmujemy tylko jeden pokój, żeby nikomu nie przeszkadzać. Karmię Zosię piersią, śpimy razem, i wszyscy są z tego zadowoleni. Ale życie w tych czterech ścianach stało się dla mnie niekończącą się walką. Teściowa nie przepada za sprzątaniem, więc cały ciężar porządków spoczął na mnie. Jeszcze przed porodem zmywałam wieloletni kurz, a teraz muszę utrzymywać czystość, bo z niemowlęciem inaczej się nie da. Codzienne mycie podłóg, pranie, prasowanie — wszystko na mojej głowie. Gotuję również sama, bo Helena choćby nie zbliża się do kuchni. Na szczęście Zosia jest spokojna — śpi albo leży w łóżeczku, gdy ja krzątam się po domu.
Teściowa nie robi nic. Kiedyś przynajmniej zmywała naczynia, ale teraz i to ustało. Zostawia talerze na stole i wychodzi. Milczę, by nie eskalować konfliktu, ale we wrze wręcz. Czy naprawdę tak trudno opłukać talerz po zupie? To drobiazg, ale dobija mnie. Zmywam, sprzątam, gotuję, a ona ogląda telewizję lub plotkuje przez telefon. Staram się unikać kompromisów, połykam łzy, ale każdego dnia czuję, jak słabnę.
Ostatnio teściowa oznajmiła, iż jesienią wyjeżdża do rodziny w okolice Torunia. Jej siostrzenica wychodzi za mąż, więc chce odwiedzić krewnych. Ucieszyłam się: w końcu będziemy z Piotrem i Zosią sami, jak prawdziwa rodzina! Tego samego dnia zadzwoniła moja mama, Danuta Wiśniewska. Mieszka daleko, w Bydgoszczy, i jeszcze nie widziała wnuczki. Powiedziała, iż tęskni i chce przyjechać. Byłam na siódmym niebie — mama w końcu przytuli Zosię, a ja choć na chwilę poczuję się jak u siebie. To była podwójna radość, nie mogłam doczekać się wieczora, by się nią podzielić.
Ale moje szczęście rozpadło się w pył. Gdy wspomniałam o wizycie mamy, Helena zmieniła się na twarzy. „Nie pozwolę wpuszczać obcych do mojego domu, gdy mnie nie ma!” — oświadczyła. Obcych? Mówiła o mojej mamie, babci Zosi! Byłam w szoku. Jak można nazwać moją mamę obcą? Tak, ona i Helena nie są blisko, ale widziały się na naszym spotkaniu. Wtedy mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu, a mama nocą dotrzymywała mi towarzystwa, bo u teściowej gościli dalcy krewni. Minęły trzy lata, ale czy to czyni moją mamę intruzem?
Teściowa zaparła się. Oskarżyła mnie o zmowę z mamą, jakbyśmy celowo czekały na jej wyjazd, by „rozkazywać” w jej mieszkaniu. Już kupiła bilety, ale teraz wierzy, iż przyjazd mamy to zbieg okoliczności. „Dwa lata twoja matka się nie pokazywała, a teraz nagle się przypomniała? Tak się nie dzieje!” — krzyczała. Próbowałam wyjaśnić, iż mama po prostu chce zobaczyć wnuczkę, ale Helena była nieugięta. Oświadczyła, iż zwróci bilety i zostanie, by „pilnować” mieszkania. Jakby to był pałac ze skarbami, a nie zwykła kawalerka z wysłużonym remontem!
Wyspowiadałam się mamie, nie wytrzymałam. Zmartwiła się, ale powiedziała, iż przełoży wizytę na lato, by nie robić zamieszania. A teściowa faktycznie odwołała podróż. Teraz chodzi po domu z miną strażniczki, śledzi każdy mój krok, jakbym była złodziejką gotową ukraść jej dobytek. Czuję się upokorzona. Moja mama, która marzyła o przytuleniu Zosi, nie może przyjechać przez kaprys teściowej. A ja, choć mieszkam tu legalnie, mam książeczkę meldunkową, nie mam prawa zaprosić najbliższych.
Serce pęka mi z żalu. Daję z siebie wszystko dla tego domu: sprzątam, gotuję, tworzę atmosferę, a w zamian dostaję tylko podejrzliwe spojrzenia i zakazy. Piotr stara się nie angażować, ale widzę, iż i jemu jest niezręcznie. Kto ma rację? Teściowa, która strzeże mieszkania jak twierdzy? Czy ja, która po prostu chcę, by moja mama poznała wnuczkę? Moja mama to nie obca, tylko część rodziny. Ale Helena widzi we mnie zagrożenie, a w moich pragnieniach — podstęp. Zmęczyłam się życiem pod jej dyktando, zmęczyłam się byciem gościem w domu, który stał się moim. Ta sytuacja to jak nóż wbity w serce, i nie wiem, jak znaleźć wyjście, nie rujnując rodziny.