Na komunii wszystko szło zgodnie z planem. Dopóki ksiądz nie poprosił o "rozmowę na osobności"

mamadu.pl 7 godzin temu
"Na początku na komunii mojej córki wszystko przebiegało idealnie – radość, uśmiechy, rodzinne zdjęcia. Aż nagle ksiądz poprosił mnie o 'rozmowę na osobności'. Do dziś nie mogę zapomnieć tej chwili". Przeczytajcie wiadomość od Ewy.


Komunia pełna wzruszeń – i nieoczekiwanych sytuacji


"Dzień komunii mojego dziecka miał być jednym z tych wyjątkowych momentów, które zostają w pamięci na całe życie. Rodzina, przyjaciele, radość, modlitwa i świętowanie – wszystko szło, jak należy. Auto pod kościołem, elegancka sukienka, uśmiechy i błogosławieństwa. Nie spodziewałam się, iż zaraz po uroczystości czeka mnie rozmowa, która zostawi we mnie mieszane uczucia.

Poproszenie mnie 'na osobność' przez księdza było dla mnie sporym zaskoczeniem. Początkowo myślałam, iż chodzi o coś związanego z samą ceremonią lub duchowym aspektem przygotowań. Tymczasem rozmowa przybrała inny, zupełnie nieoczekiwany dla mnie obrót.

Ksiądz bez ogródek powiedział, iż zauważył, jak podjechaliśmy pod kościół... najnowszym Lexusem i 'wie', iż prowadzimy firmę, jesteśmy 'przy forsie'. W związku z tym oczekuje wsparcia finansowego na remont świątyni. Jego ton był nachalny, wręcz bezczelny – tak, jakby to była naturalna kolej rzeczy, iż dobrze sytuowane rodziny mają po prostu dawać.

Niezrozumiałe poczucie presji


Ta sytuacja sprawiła, iż poczułam się niezwykle niekomfortowo. Komunia dziecka to moment duchowego przeżycia, rodzinne święto, a tu nagle pojawiła się presja na wsparcie finansowe – i to nie w formie subtelnej prośby, ale żądania. To, co miało być radosnym dniem, zostało przysłonięte przez poczucie, iż nasza prywatność i intymność zostały naruszone. Ksiądz nie zapytał – założył, iż mamy obowiązek dać, bo tak 'wypada'.

Moim zdaniem każdy, kto pełni funkcję duszpasterską, powinien pamiętać, iż prośby o wsparcie finansowe muszą być wyrażane z szacunkiem i wyczuciem. Tymczasem nachalne podejście, bazujące na wiedzy o sytuacji materialnej, może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Czujemy się oceniani, jakby pieniądze były jedynym

wyznacznikiem wartości. A przecież wiele rodzin, które być może nie dysponują dużymi środkami, równie mocno pragnie pomagać i wspierać wspólnotę – choć w inny sposób.

Czy to normalne?


Zastanawiam się, czy inni rodzice też doświadczyli podobnych sytuacji? Czy naprawdę z powodu tego, jakim autem podjeżdżamy czy gdzie pracujemy, ktoś ma prawo wywierać na nas presję? Dla mnie ważne jest, by w takich chwilach zachować szacunek i empatię, bo duchowość nie powinna być mierzona portfelem. Komunia to przede wszystkim duchowe przeżycie, nie aukcja dobroczynności".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału