„Nie jestem nianią dla twojego dziecka!”: jak dawny uraz niszczy więź siostrzaną po latach

polregion.pl 1 dzień temu

– Nie zamierzam być niańką dla twojego dziecka! – krzyknęła Kasia tamtego dnia, a te słowa wbiły się w serce Anny jak nóż. Odbiły się echem nie tylko w jej duszy, ale też w oczach ośmioletniej Zosi, która stała w drzwiach i wszystko usłyszała.

Po śmierci męża Anna została sama z dwiema córkami. Starsza, Kasia, miała czternaście lat, młodsza – tylko osiem. Pomocy od rodziny praktycznie nie było: babcia od strony ojca wolała się nie wtrącać, a mama Anny mieszkała tysiąc kilometrów dalej i przyjeżdżała rzadko. Wszystkie obowiązki spadły na barki zrozpaczonej kobiety. Pieniędzy starczało ledwie na przeżycie, a sił psychicznych – jeszcze mniej.

Zosia od najmłodszych lat przejawiała talent do rysunku. Zwycięstwo w miejskim konkursie dało jej szansę na darmową naukę w prestiżowej szkole artystycznej. Ale zajęcia wymagały regularnych dojazdów – cztery razy w tygodniu. Dwa dni Anna jeszcze jakoś mogła się dostosować, ale z pozostałymi już nie dawała rady. W pracy zaczęto na nią krzywo patrzeć. Wtedy postanowiła poprosić o pomoc Kasię.

– Przecież po szkole masz wolne. Możesz odprowadzić Zosię i poczekać na nią te dwie godziny – powiedziała Anna, patrząc córce w oczy.

Ale usłyszała tylko lodowatą odpowiedź: – Co ja, twoja niania? Też jestem dzieckiem! Po szkole chcę odpocząć, a nie włóczyć się z Zosią po mieście!

A potem, jakby nożem w serce: – Nie trzeba było dwóch rodzić – to byś się zajmowała tylko jedną!

Po tych słowach Anna nie wytrzymała. Łzy popłynęły jej po policzkach, odwróciła się, by wyjść do swojego pokoju, ale w progu stała już Zosia. Wszystko słyszała. Płakała. Bez słów podeszła do matki i ją przytuliła.

Pomoc niespodziewanie zaoferowała babcia innej dziewczynki ze szkoły artystycznej. Okazało się, iż mieszka niedaleko i bez problemu może zabierać Zosię na zajęcia. Krok po kroku życie wróciło do normy. Po roku Zosia już sama jeździła na lekcje, a ból po siostrzanej zdradzie tylko się głęboko ukrył.

Minęły lata. Zosia dostała się na studia, zaczęła dorabiać, wynajęła mieszkanie. Anna przeprowadziła się do swojej matki. Kasia wyszła za mąż i wyjechała do innego miasta. Urodziła syna. Wydawało się, iż wszystko układa się dobrze – aż pewnego dnia Zosia odebrała telefon od siostry.

Kasia płakała: – Wyrzucił nas! Powiedział, iż nie wytrzyma już moich histerii i kazał nam się wyprowadzić! Alimentów płacić nie zamierza! Nie mamy gdzie iść…

Zosia nie wahała się ani chwili – zaprosiła siostrę z synem do siebie. Ale gdy Kasia poprosiła, by zajęła się dzieckiem, żeby mogła wyjść do pracy, usłyszała chłodną odpowiedź: – Przepraszam, Kasiu, ale nie zamierzam być niańką twojemu dziecku. Ono jest twoje – nie moje. I nic ci nie jestem winna.

Kasia wybuchnęła: – Ale jesteś moją siostrą!

– A ty pamiętasz, co mówiłaś mamie, gdy miałaś czternaście lat? Nie pamiętasz, jak krzyczałaś, iż nie będziesz mnie wozić do szkoły artystycznej? A mama wtedy płakała jak dziecko, a ja stałam w drzwiach i wszystko słyszałam. I wiesz co? Nigdy już nie czułam, iż jesteś moją starszą siostrą. Wybrałaś siebie. Teraz ja też wybieram siebie.

Kasia nic nie odpowiedziała. Po prostu się rozstwała.

Teraz Zosia kontynuuje naukę i pracę. Siostra mieszka u niej, ale z każdym dniem widałość, iż ta dawna rana się nie zagoiła. Zosia pomaga, ale bez ciepła. Bez czułości. Tylko dlatego, iż tak wypada. Bo inaczej – sama by sobie nie wybaczyła.

Ale ta Zosia, która kiedyś patrzyła, jak starsza siostra odrzuca jej potrzebę – nie jest już dzieckiem. To dojrzała kobieta. I zna wagę słów.

A wy co myślicie – czy Zosia powinna była wybaczyć i pomóc z opieką? Czy czasem, by nie złamać się po raz kolejny, trzeba zostawić w przeszłości tych, którzy kiedyś nie wyciągnęli do nas ręki?

Idź do oryginalnego materiału