„Ty dla mnie nikim nie jesteś i nie muszę cię słuchać!” – znowu rzuciła mi córka męża.
Pięć lat temu wyszłam za Pawła, i od tamtej pory moje życie w małym miasteczku pod Łodzią zamieniło się w ciągłą walkę o spokój w domu. Paweł ma córkę z poprzedniego małżeństwa, 14-letnią Kingę, którą regularnie odwiedza i wspiera finansowo. Nigdy nie miałam nic przeciwko ich relacji – wręcz przeciwnie, z jego byłą żoną, Olą, dogadywałyśmy się niemal jak przyjaciółki. Ale Kinga, z typowym nastoletnim buntem, stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a jej słowa „ty dla mnie nikim nie jesteś” bolą jak nóż za każdym razem, gdy je słyszę.
Ola to rozsądna kobieta. jeżeli chce, żeby Kinga nas odwiedziła, zawsze dzwoni wcześniej i pyta, czy to dobry moment. Czasem po prostu gadamy przez telefon, jak koleżanki. Nie ma do Pawła żalu – po rozwodzie zostawił jej mieszkanie, które kupili razem, a swoją część przepisał na Kingę. My z Pawłem i naszym dwuletnim synkiem, Kubą, mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu. Paweł utrzymuje rodzinę, a ja jestem na urlopie macierzyńskim, zajmując się malcem. Ale od kiedy Kinga zaczęła częściej nas odwiedzać, nasz dom zamienił się w pole bitwy, którego już nie mogę znieść.
Ostatnio Kinga zaczęła mieć problemy typowe dla nastolatek. Ola wyszła za mąż, a jej nowy mąż, Marek, wprowadził się do nich. Na początku Kinga była podekscytowana, ale gwałtownie zaczęła się buntować. Gdy Marek prosił ją, żeby posprzątała po sobie, odpowiadała: „Nie jesteś moim ojcem, nie rozkazuj mi!” Choć Marek starał się ją poznać, kupował prezenty, był cierpliwy, Kinga go odrzucała. Stała się nie do opanowania – nie myła naczyń, nie wynosiła śmieci, na każdą prośbę reagowała opryskliwie. Podczas jednej z kłótni rzuciła Markowi: „To mieszkanie mamy, ty tu nikim nie jesteś!” Gdy Paweł się o tym dowiedział, wpadł w furię – w końcu to on wynajmuje swoje mieszkanie, a z tych pieniędzy utrzymuje się ich rodzina. Ola skarciła Kingę, a ta, płacząc, zadzwoniła do ojca, błagając, żeby ją zabrał do nas.
Nie protestowałam. Kuba śpi z nami w pokoju, a w salonie mamy rozkładaną kanapę. Zadzwoniłam do Oli, żeby spytać, co o tym myśli. Zgodziła się, ale ostrzegła: „Jeśli Kinga będzie niegrzeczna, od razu daj znać”. Kinga przyjechała przygnębiona, ale gwałtownie się rozkręciła i żyła, jak jej się podobało. Ignorowała moje prośby, obrażała się na każde słowo krytyki. Nie sprzątała po sobie, nie ścieliła łóżka, rozrzucała ubrania po całym pokoju, a całe dnie spędzała na gadaniu z koleżankami przez telefon. Czułam, jak we mnie rośnie złość, ale starałam się panować dla dobra Pawła.
W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam męża, żeby porozmawiał z córką. „Ona mnie nie traktuje poważnie” – powiedziałam. Paweł próbował, ale Kinga tylko machnęła ręką. Gdy znów poprosiłam, żeby posprzątała po obiedzie, wybuchnęła: „Ty dla mnie nikim nie jesteś i nie muszę cię słuchać!” Ścisnęło mnie w gardle. Ledwo powstrzymałam łzy i odparłam: „Jestem żoną twojego ojca i gospodynią tego mieszkania. Jesteś tu tylko dlatego, iż ja na to pozwoliłam. Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!” Kinga wypadła z kuchni, trzasnąwszy drzwiami. Nic się nie zmieniło – dalej zachowywała się, jakbym była powietrzem.
Poradziłam się Pawła i zadzwoniłam do Oli. „Myślałam, iż choć ojca posłucha” – westchnęła Ola. „Przywieźcie ją z powrotem. Masz już dosyć na głowie z małym”. Paweł oznajmił Kindze, iż odwozi ją do matki. W milczeniu spakowała swoje rzeczy, a potem rzuciła się do telefonu do babci, narzekając, iż „wszyscy ją odtrącają”. Ale teściowa, Janina, nie stanęła po jej stronie. Jak opowiedziała mi Ola, Kinga liczyła, iż babcia ją zabierze, ale ta niedawno znalazła nowego partnera i nie ma ochoty zajmować się wnuczką. Teraz Kinga ma ścisły harmonogram obowiązków domowych.
Ola mnie rozumie i stoimy po tej samej stronie. Ale teściowa tylko dolewa oliwy do ognia. „Biedna Kinga! Wszyscy ją porzucili! Tata ma nową żonę, mama – męża, nikt się nią nie interesuje!” – lamentowała. Nie wytrzymałam: „Oczywiście, zwłaszcza babcia, której życie uczuciowe jest ważniejsze od wnuczki”. Janina rzuciła słuchawkę, ale mam to gdzieś. Ważne, iż Paweł i Ola mnie wspierają. Kinga choćby zadzwoniła wczoraj, przeprosiła, obiecała, iż się poprawi. Ale jej słowa wciąż bolą. Starałam się być dla niej jak matka, traktowałam ją jak własną córkę, a ona wciąż odpycha mnie od siebie. Serce mi pęka – chcę zgody w rodzinie, ale nie wiem, jak dotrzeć do Kingi. jeżeli znowu rzuci mi w twarz „ty dla mnie nikim nie jesteś”, nie wiem, czy uda mi się zachować zimną krew…