Nie zaprosili mnie? – Teściowa zraniona, ja rozdarta między winą a irytacją

newsempire24.com 1 tydzień temu

„Dlaczego mnie nie zaprosiliście?” — teściowa się obraża, a ja czuję się rozdarta między poczuciem winy a irytacją.

Ostatnio pojechaliśmy z mężem na wieś na urodziny mojej cioci — było przytulnie, grill, rodzinne pogaduchy, jak zawsze. Wróciliśmy w świetnych humorach, ale następnego dnia czekał na mnie telefon, od którego serce mi się ścisnęło.

— A dlaczego mnie nie zaprosiliście? — zapytała teściowa z pretensją w głosie.

I to nie był pierwszy raz. Za każdym razem czeka na zaproszenie na każdą imprezę związaną z moją rodziną. Zawsze ją interesuje, gdzie byliśmy, kto tam był i dlaczego jej nie było. Chociaż, szczerze mówiąc, co ją to w ogóle obchodzi?

— Przecież jesteśmy rodziną! — mówi z wyrzutem. — Ciebie i męża zaprosili, to mogli i mnie.

Już mi się nie chce wymyślać wymówek. Ale i ukryć wyjścia nie da rady — bo ona jest „na czasie”: siedzi w mediach społecznościowych, śledzi profile wszystkich krewnych, przegląda zdjęcia i relacje. Nikt przecież nie chce jej odmówić obserwacji, nieładnie — więc wie wszystko. I jak tylko zobaczy, iż gdzieś byliśmy bez niej — zaczyna się dramat.

Z mężem jesteśmy w związku od czterech lat, mieszkamy w mieszkaniu, które dostałam od rodziny. Jedynka, ale własna. Oszczędzamy teraz na większe. Moja rodzina jest duża: trzy siostry, mnóstwo kuzynostwa. Wszyscy zżyci, zawsze w kontakcie. Ciągle się spotykamy — u kogoś na działce, u kogoś w mieście, czasem w knajpie. Mój mąż i brat są na „ty”, jeżdżą razem na ryby, świętują razem. Moją rodziną został przyjęty z otwartymi ramionami.

Ale u niego — odwrotnie. Żadnego ojca, ani babć-dziadków. Tylko matka, i, szczerze mówiąc, nie najmilsza kobieta. Jak przychodzi w gości — milczy, siedzi z miną, jakby wszystko ją denerwowało. Drażni ją muzyka, śmiech dzieci, każde rozmowy. Za każdym razem muszę jej tłumaczyć jak przewodnik, kto jest kim, a ona tylko krzywi się z dezaprobatą: „A ta co ma taką sukienkę?”, „A ten mąż zachowuje się zbyt głośno”.

W twarz oczywiście nic nie powie, ale potem na pewno mi wyłoży wszystko, co się w niej nazbierało.

— To cię nie dziwi? — zapytała mnie przyjaciółka, gdy się zwierzyłam.

— Bardzo dziwi — odpowiedziałam. — Ale co mam zrobić? To jego matka. I niby stara się nie być chamska, ale jej zachowanie… jakby mówiło wszystkim: „Jestem tu obca i mnie tu nie chcecie”.

Moja rodzina dawno to zauważyła. Dlatego zapraszają ją bardzo rzadko. Nie dlatego, iż chcą ją obrazić, ale dlatego iż sama się odsuwa. Ale ona tego nie rozumie. Jak tylko dowie się o kolejnym święcie — od razu zaczyna wypytywać:

— A co w weekend robicie? Aha, urodziny siostry? A gdzie będzie impreza? W restauracji czy w domu? Rozumiem. Będziecie się bawić, a ja sama w domu…

I znowu czuję się winna, jakbym była zobowiązana ją zabrać. Chociaż wiem: nikt jej nie zapraszał i nikt nie chce niekomfortowej atmosfery przy stole. Raz choćby przyjechała do nas, gdy byliśmy u mojej rodziny. Potem dzwoniła i krzyczała, dlaczego jej nie zabraliśmy. Przecież choćby nie miała z kim pogadać!

Próbowałam wytłumaczyć mężowi, iż to nie jest normalne. Że jego mama przekracza granice. A on tylko rozkłada ręce:

— No przecież rozumiesz, jest sama. Jest jej ciężko.

Ale to nie powód, żeby ingerować w nasze życie. Niech znajdzie sobie przyjaciół, hobby, zajmie się czymś! A ona po prostu gra na litość. Powtarza, iż nie ma znajomych, iż choćby sąsiadki jej unikają.

Była sytuacja, którą do dziś wspominam z gęsią skórką. Dopiero co się pobraliśmy, moja siostra była w ostatnim miesiącu ciąży. I przy rodzinnym stole teściowa zaczęła opowiadać historie — jedna straszniejsza od drugiej. O porodówkach, o śmierci niemowląt, o koszmarach porodów. Siostra rozpłakała się i wyjechała. Byłam w szoku: po co to mówić? Przecież wiedziała, w jakiej sytuacji jest siostra! Ale dla niej cudze uczucia to nie argument.

Teraz znów próbuje się dowiedzieć, gdzie spędzimy Sylwestra, gdzie będzie moja rodzina. A ja już choćby nie mam ochoty odpowiadać. Bo wiem — będzie tak samo: pretensje, wyrzuty, manipulacje.

Czasem mam ochotę powiedzieć jej wprost: „Nie musi pani być częścią wszystkiego, co się dzieje w moim życiu. jeżeli nie chce pani czuć się obco — niech pani nie zmusza innych, żeby czuli się winni”. Ale się powstrzymuję. Dla męża. Dla spokoju w domu.

Choć, szczerze mówiąc… ile jeszcze tak wytrzymam?

Idź do oryginalnego materiału