Niezdecydowana teściowa: tęskni za nami czy nas unika?

newsempire24.com 6 dni temu

No wiesz, teściowa to prawdziwa zagadka – raz za nami tęskni, a raz nas nie znosi.

Ten ostatni urlop zapamiętam chyba na długo. Nie dlatego, iż był super intensywny czy bajecznie przyjemny, tylko dlatego, iż pierwsza jego część – wizyta u teściowej – to było istne sprawdzian cierpliwości. Mieszka w Łodzi, my pod Warszawą, a od ślubu widziałyśmy się tylko raz – jak wypisywali mnie ze szpitala po porodzie. Mój mąż wpadał do niej parę razy w roku na urodziny, zawsze tylko na jeden dzień, bez nocowania. I teraz dokładnie wiem dlaczego.

Dwupokojowe mieszkanie teściowej ledwie mieściło ich trójkę: ją, ojczyma męża i jego dorosłą córkę z pierwszego małżeństwa. Dlatego wcześniej mówiła, iż chętnie by nas ugoszczono, ale po prostu nie ma miejsca. Jednak w każdej rozmowie telefonicznej zapewniała, jak strasznie tęskni za wnuczką, jak żałuje, iż nie mieszkamy bliżej. Mój mąż raz zaproponował, żebyśmy wynajęli hotel – oburzyła się, iż to „obraza” i iż „nie pozwoli nam spać byle gdzie”.

Po kilku latach córka ojczyma wyprowadziła się do Warszawy, zwalniając pokój, i teściowa nagle zaczęła nas intensywnie zapraszać. Mówiła: „Teraz na pewno możecie przyjechać, chcę zobaczyć Małgosię, nie mogę się doczekać!” Długo układaliśmy terminy, żeby pasowało i w końcu – jedziemy, pełni nadziei na miłe przyjęcie. I trzeba przyznać – na początku było naprawdę ciepło. Teściowa rzuciła się do wnuczki, zasypywała ją pytaniami, tuliła, krzątała się w kuchni… Ale to “szczęście” trwało dokładnie dwie godziny. Potem jakby ją podmieniono.

Przy obiedzie zaczęły się uwagi: łyżki za głośno stukają, dziecko za głośno prosi o dokładkę, kolanem trąca obicie kuchennego kącika. Najpierw pomyślałam – może źle się czuje, ciśnienie, ból głowy. Ale niestety, wszystko z nią było w porządku. Po prostu włączyła się pełna kontrola nad nami.

Wieczorem już miałam dość napomnień: iż wodę lejemy jak królowe, iż światło marnujemy, iż prysznic bierzemy za długo, iż lodówkę otwieramy „non-stop”, a po mieszkaniu chodzimy „jak słonie”. choćby nie wiedziałam, iż jesteśmy takimi niewygodnymi gośćmi i burzycielami domowego ładu. Wszystko, co robiliśmy, ją irytowało.

Następnego dnia zaproponowałam mężowi, żebyśmy uciekli – choć na spacer, do parku, odetchnąć. Wymknęliśmy się cicho jak myszki. Kupiliśmy coś na obiad, wstąpiliśmy do kawiarni. A kiedy wróciliśmy – usłyszeliśmy, iż teściowa „tak się stęskniła za Małgosią, tak chciała z nią pochodzić”… Ale od razu kazała nam wytrzeć buty, mimo iż na dworze był upał i sucho. Mąż, żeby poprawić atmosferę, posłusznie to zrobił, ale za lekkie skrzywienie się dostał reprymendę: „W domu musi być porządek!”

Obiad był jak pogrzeb – choćby Małgosia siedziała cicho, jakby czuła, iż każde jej słowo wywoła nową falę „cennych” uwag. Spróbowałam rozluźnić atmosferę – zaproponowałam, żeby teściowa poszła z wnuczką na spacer, a my z mężem moglibyśmy pójść do kina. Odpowiedź była ostra: „A ja mam się teraz pod was dostosowywać? Myślicie, iż nie mam swoich zajęć?”

O mało się nie zakrztusiłam. Spojrzałam na męża – on już wszystko zrozumiał. Po kolacji zdecydowaliśmy, iż wyjedziemy wcześniej. Mąż tylko powiedział: „Chyba jednak jej przeszkadzamy”. Wymieniliśmy bilety, zostaliśmy jeszcze dwa dni – z grzeczności. Kiedy teściowa dowiedziała się o wyjeździe, zaczęła jęczeć: „Tak mało czasu z wnuczką…” Nie przypominałam jej, iż to my inicjowaliśmy kontakt, a nie ona.

Na koniec była scena w dniu wyjazdu. Teściowa chodziła po mieszkaniu z miną ofiary i wzdychała, jakbyśmy rozwalili jej cały dom. Okazało się, iż chodzi o jedno – będzie musiała wyprać po nas pościel. To już było za wiele. Spokojnie powiedziałam, iż mogę opłacić pralnię albo kupić nową pościel. Na to tylko warknęła: „Oj, jakoś sobie poradzę!”

Pożegnaliśmy się chłodno, jak na oficjalnej wizycie. Bez emocji, bez łez. Ale kiedy już siedzieliśmy w pociągu, nagle zadzwoniła… I przez łzy wydukała: „Tak za wami tęsknię… Kiedy znów przyjedziecie?…”

Wzięłam głęboki oddech i milczałam. Bo jeżeli wrócimy, to nieprędko. A może wcale.

Idź do oryginalnego materiału