Obserwowałam ją przez cały obiad – nie pasuje do mojego syna

newsempire24.com 1 miesiąc temu

W małym miasteczku pod Kielcami, gdzie wąskie uliczki skrywają ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat przyćmione jest niepokojem o przyszłość syna. Nazywam się Krystyna Nowak, a kilka dni temu mój syn Marek przyprowadził swoją dziewczynę, moją przyszłą synową. Cały wieczór bacznie jej się przyglądałam, wypytywałam, a moje wnioski nie napawają optymizmem. Szczerze mówiąc, nie sądzę, by ta dziewczyna, Kinga, pasowała do mojego Marka. Matczyne przeczucie krzyczy, iż to błąd, ale jak mam chronić syna, nie niszcząc naszej relacji?

Mój syn to moja duma.

Marek to moje jedyne dziecko, moja euforia i nadzieja. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w niego całe serce. Dorósł na mądrego, dobrego i pracowitego człowieka – pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o rodzinie. W wieku 27 lat po raz pierwszy poważnie się zakochał i ucieszyłam się, gdy zapragnął przedstawić mi swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno ci się spodoba” – powiedział z uśmiechem. Szykowałam się na to spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.

Kinga przyszła do nas na obiad. Nakryłam stół – żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko tak, jak Marek lubi. Chciałam, by wieczór był ciepły, rodzinny. ale od pierwszych minut poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z mocnym makijażem i modnym ubraniem, trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwie się przywitała, usiadła przy stole, jakby to był jej dom, i zaczęła mówić o sobie, nie pytając o mnie.

Wieczór, który wszystko odsłonił.

Przez cały czas uważnie ją obserwowałam. Dopytywałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest graficzką, ma 25 lat, mieszka sama, pochodzi z sąsiedniego miasta. Na papierze wszystko wyglądało dobrze, ale jej odpowiedzi były powierzchowne. Chwaliła się swoimi projektami, podróżami, ale ani słowa o rodzinie, o wartościach. Gdy spytałam, czy chce dzieci, roześmiała się: „Oj, jeszcze nie teraz, najpierw chcę poużywać życia”. Marek tylko się uśmiechnął, a mnie ścisnęło się serce. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o wolności.

Jej zachowanie przy stole tylko pogłębiło moje wątpliwości. Ledwie tknęła mój żurek, przebierała w pierogach, a ciasta w ogóle nie spróbowała, mówiąc: „Dbam o linię”. Nie oczekiwałam pochwał, ale jej obojętność na moje starania zabolała. Cały czas przeglądała telefon, pisała wiadomości, a gdy Marek próbował ją wciągnąć w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby się nudziła. Widziałam, jak mój syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydała mi się zimna, egoistyczna, niegotowa na rodzinę.

Moje obawy i wnioski.

Po kolacji nie mogłam zasnąć. Kinga nie wydaje się kobietą, która zatroszczy się o Marka. On jest domatorem, kocha wygodę, tradycje, a ona – cała w swoich ambicjach, w mediach społecznościowych, w „życiu dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje przyjaciółki, po wysłuchaniu mnie, podzieliły się zdaniem: jedne twierdzą, iż przesadzam, inne – iż moja intuicja ma rację. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kobiety, która go wesprze, a nie wciągnie w swój świat imprez i kariery.

Przypomniałam sobie, jak Marek opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. Ale ja widzę co innego: on dostosowuje się do niej, zmienia nawyki, choćby rzadziej dzwoni. Już na niego wpływa, i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Czy zabierze go od rodziny, ode mnie, od tego, co kocha? A może co gorsza – stanie się tylko jej cieniem, nieszczęśliwym, ale zakochanym?

Mój obowiązek jako matki.

Nie chcę, by Marek powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo rozpadło się, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał się z dziewczyną, która, jak sądzę, nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie zasugerować: „Marku, Kinga jest ładna, ale czy na pewno jest dla ciebie?” Zmarszczył brwi: „Mamo, nie znasz jej, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi zraniła mnie. Czy naprawdę nie widzi tego, co ja widzę?

Boję się, iż jeżeli będę naciskać – stracę go. Marek jest dorosły, sam wybiera swoją drogę. Ale ja jestem matką, i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę, by porozmawiać z Kingą sam na sam, poznać jej intencje. Albo opowiedzieć Markowi o swoich obawach, ale łagodnie, by go nie odepchnąć. Ale co, jeżeli wybierze ją, a nie mnie? Ta myśl rozdziera mi serce.

Mój krzyk miłości.

To moje wołanie o macierzyńską miłość. Kinga może jest dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do mojego Marka. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak mój syn zmierza ku cierpieniu. W wieku 54 lat chcę widzieć go szczęśliwego, z żoną, która będzie go chronić, tak jak ja chroniłam go przez te wszystkie lata. Niech moje słowa okażą się błędem, ale powiem je dla jego przyszłości.

Jestem Krystyna Nowak i będę walczyć o szczęście mojego syna, choćby jeżeli mnie nie zrozumie. Niech Kinga udowodni, iż się mylę, ale póki moje serce krzyczy – ta dziewczyna nie jest dla Marka.

Idź do oryginalnego materiału