"Czy mama śpi z tatą?"
Z reguły nie jestem mamą, która czepia się w przedszkolu o każdy drobiazg. Wiem, iż panie mają ręce pełne roboty, a dzieci bywają różne. Nie wszystko, o czym dzieci opowiadają, jest prawdą, ale wychodzę z założenia, iż panie też słuchają niestworzonych historii o domach swoich podopiecznych. Ale są sytuacje, które wywołują we mnie coś więcej niż tylko irytację. Ostatnia akcja sprawiła, iż jestem po prostu wściekła. I piszę tego maila, żeby powiedzieć wprost: proszę trzymać się z daleka od prywatnych spraw mojej rodziny.
Kilka dni temu odebrałam moją czteroletnią córkę trochę wcześniej niż zwykle. W domu, przy kolacji, powiedziała coś, co sprawiło, iż dosłownie zamarłam. "Pani kazała nam dziś mówić, gdzie pracują nasi rodzice i czy mają wspólny pokój" – rzuciła między jednym kęsem a drugim. Zaczęłam dopytywać i okazało się, iż dzieci siedziały na dywanie i po kolei opowiadały, kim są ich mama i tata, co robią w pracy, gdzie pracują, czy mają biuro, komputer, mundur, a wreszcie czy śpią w jednym łóżku... Dzieciaki jedno po drugim opowiadały.
A potem – jakby tego było mało – usłyszałam od córki, iż pani komentowała te odpowiedzi. Że mama jednego chłopca ma "fajną pracę, bo chodzi w mundurze", a tata dziewczynki "na pewno dobrze zarabia, bo jeździ dużym samochodem". Nie mogłam uwierzyć. Serio? Przedszkolaki mają być wciągane w jakieś dorosłe porównania, kto ma lepiej? I po co w ogóle zaczynać temat tego, czy rodzice mają wspólne łóżko?!
Nie chcę dzielić się życiem rodzinnym
Jestem po ludzku wkurzona. Nikt nie ma prawa robić z mojej pracy – czy pracy mojego męża – lub naszej relacji intymnej tematu do rozmów z całą grupą dzieci. Nie po to uczę córkę, iż każdy zawód jest ważny, iż nie porównujemy się do innych, iż nie oceniamy po wyglądzie czy aucie – żeby potem ktoś w przedszkolu sugerował, kto ma lepiej, a kto inaczej i czyja mama ma z tatą osobny pokój.
Dzieci są bardzo chłonne. Jedno zdanie dorosłego potrafi zasiać w nich niepewność, poczucie, iż ich rodzina jest inna, gorsza, mniej fajna. Ja nie chcę, żeby moje dziecko czuło się zawstydzone tym, gdzie pracuję albo iż śpię (lub nie) z mężem na jednym łóżku. A dokładnie tak się poczuła, bo powiedziała mi: "Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Pani patrzyła, a ja nie wiedziałam, czy dobrze mówię".
Czy naprawdę ktoś uważa, iż to dobra forma zabawy z dziećmi? Że wypytywanie ich o dorosłe sprawy, komentowanie tego przy wszystkich to coś normalnego? Otóż nie. To wtrącanie się w życie rodzinne. To przekraczanie granic. I mówię jasno: nie zgadzam się na to. Nie chcę, żeby moje dziecko było narzędziem do zaspokajania cudzej ciekawości. Od edukacji przedszkolnej oczekuję bezpieczeństwa, zabawy, relacji. A nie przeglądu społecznego.