«Odeszłam, bo nie mogłam już dłużej znieść»: jak mąż nagle sprowadził obce dzieci do domu

twojacena.pl 5 dni temu

«Odeszłam, bo nie byłam już w stanie tego znieść»: Jak mój męż w jeden dzień postawił mnie przed faktem dokonanym – i przyprowadził do domu obce dzieci.

Poznaliśmy się z Krzysztofem, kiedy jego małżeństwo już dawno się rozpadło. Był wolny, po rozwodzie, spokojnie mieszkał sam i wydawał się zrównoważony, opanowany i rozsądny. Wtedy myślałam, iż to właśnie ten człowiek, z którym można zbudować prawdziwą przyszłość. Nigdy nie mówił o swojej byłej. Ani złego słowa, ani wspomnienia – jakby tego rozdziału w ogóle nie było.

Nie naciskałam. Nie chciałam grzebać w przeszłości, bo między nami wszystko układało się dobrze. Zeszliśmy się bardzo gwałtownie – od pierwszego spotkania wiedzieliśmy, iż mamy podobne spojrzenie na wiele spraw. Zamieszkaliśmy razem niemal od razu. Żyliśmy spokojnie, bez burz i dramatów. Jedno wiedziałam na pewno – Krzysztof miał dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa. Odwiedzał je, kupował prezenty, czasem zostawał u nich do wieczora. Nie byłam częścią ich życia. Jego była żona nienawidziła mnie całym sercem, więc trzymano mnie z dala od dzieci.

Po czterech latach wzięliśmy ślub z Krzysiem. Tego samego dnia dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. To była chwila szczęścia – Krzysztof promieniał, tulił mnie, krzątał się, dbał, w nocy biegł po truskawki i lody. Czulam się kochana. Wszystko wydawało się prawdziwe. Aż do pewnego wieczoru.

Wrócił z odwiedzin u dzieci i rzucił krótko: «Ewa, moje dzieci będą z nami mieszkać. Ania (jego była) wyjechała za granicę z nowym facetem. Nie wiadomo, kiedy wróci. Dzieci zostawiła na mnie». Milczałam. Nie krzyczałam, nie robiłam scen. Tylko słuchałam, jak w mojej głowie rozpada się właśnie zbudowany dom z marzeń. choćby nie zapytał, nie wytłumaczył – po prostu postawił mnie przed faktem.

Po tygodniu dzieci były u nas. Próbowałam sobie poradzić. Gotowałam, sprzątałam, starałam się nawiązać kontakt. Ale dzieci mnie nie akceptowały. Ignorowały moje prośby, odmawiały jedzenia tego, co przygotowałam, rozrzucały rzeczy po domu, śmiały mi się w twarz i nazywały obcą. Pewnego razu starszy rzucił we mnie talerzem z makaronem. Płakałam w łazience, tuląc ręce do brzucha.

Krzysztof mówił: «Ewka, no wytrzymaj… to przecież dzieci». A ja patrzyłam na niego i myślałam – a kim ja jestem? Jestem w ciąży. Jestem kobietą, która zgodziła się być twoją żoną. Ale nie składałam przysięgi, iż zostanę macochą wbrew sobie.

Po miesiącu nie wytrzymałam. Spakowałam rzeczy i pojechałam do matki. Tam po raz pierwszy od dawna się wyspałam. Zjadłam spokojnie posiłek. Mogłam oddychać. Mąż przyjechał po tygodniu, zły, obrażony, mówił, iż jestem zdrajczynią. Po prostu zamknęłam drzwi. Odeszłam.

Wzięłam rozwód. I nie żałuję.

Minęło pięć lat. Mam cudowną córkę, dla której żyję. Jest nowy mężczyzna, którego nazywa tatą. Jesteśmy rodziną. A Krzysztof… został z tymi dziećmi. Ich matka nigdy nie wróciła. Nie żałuję swojej decyzji. Wtedy wybrałam siebie. Wybrałam dziecko pod sercem. Wybrałam życie bez bólu i poczucia winy. I za każdym razem, gdy patrzę na moją córkę – wiem, iż postąpiłam słusznie.

Idź do oryginalnego materiału