Nigdy nie przypuszczałem, iż jedno kłamstwo może zniszczyć wszystko, w co wierzyłem. Szczególnie taką przyjaźń, jaką miałem z Zuzanną. Znaliśmy się od studiów – nocne rozmowy, wspólne wyjazdy, wzajemne wsparcie. Ale jedno kłamstwo, jedna desperacka decyzja zmieniła wszystko.
Zuzanna się zmieniła. Stała się wycofana, często spóźniała się, znikała na całe godziny, nerwowo przeglądała telefon. Zrzucałem to na karb pracy, ale czułem, iż coś jest nie tak w jej związku z Wojtkiem. Wydawali się idealną parą – przynajmniej na zewnątrz. Aż pewnego wieczoru, gdy oglądaliśmy u niej film, szepnęła:
— Jestem w ciąży.
Zamarłem.
— Co?… Naprawdę?
— Tak. — Głos jej drżał, gryzła wargi. — Nie wiem, co robić. Wojtek marzy o dziecku. A ja… Boję się. Ale jeżeli powiem prawdę, odejdzie.
Wtedy po raz pierwszy poczułem ten lodowaty dreszcz. Zuzanna? Ta silna, niezależna Zuzanna? Udaje ciążę? Próbowałem z nią rozmawiać, przekonać ją, ale była nieugięta:
— To jedyny sposób, żeby go zatrzymać.
Na początku starałem się ją wspierać. Ale potem zauważyłem dziwne rzeczy. „Brzuch” nie rósł. „Lekarze” istnieli, ale nigdy nie było szczegółów. Zawsze zmieniała temat, mówiła o „trudnej ciąży” – ale to nie brzmiało prawdziwie.
Kiedy zaproponowałem, żebyśmy razem poszli do lekarza, zbladła.
— Nie, nie musisz… Nie chcę, żebyś się martwił…
Stało się jasne – coś tu było nie tak. Ale nie spodziewałem się, iż prawda wyjdzie na jaw tak gwałtownie i… tak brutalnie.
Wojtek, niczego nie podejrzewając, zorganizował dla Zuzanny baby shower. Zaprosił wszystkich – rodzinę, przyjaciół, kolegów. Dekoracje, prezenty, jedzenie – wszystko było idealne.
Aż pojawił się on – doktor Nowak.
— Dziękuję, iż przyszedł pan, doktorze — Wojtek uścisnął dłoń lekarza. — Zuzanna tak wiele o panu mówiła.
Poczułem, jak coś ściska mi żołądek. Doktor zastygł. Spojrzał na Zuzannę. W jego oczach było coś niepokojącego.
— Zuzanna… — powiedział spokojnie, ale stanowczo. — Myślę, iż czas powiedzieć prawdę.
W pokoju zapadła cisza. Zuzanna zbladła, jej usta drżały.
— Ja… nie jestem w ciąży — wykrztusiła. — Przepraszam, Wojtek. Po prostu… Bałam się. Bałam się, iż odejdziesz…
Wojtek stał jak skamieniały. Jego dłonie zacisnęły się w pięści. Nie krzyczał. Jego głos był cichy, ale bardziej bolesny niż jakikolwiek krzyk:
— Okłamałaś mnie. Udawałaś, iż nosisz moje dziecko. Zdradziłaś mnie.
Zuzanna zaczęła płakać, ale było za późno. Goście milczeli. Przyjęcie zmieniło się w farsę.
— To koniec. Impreza się skończyła — powiedział Wojtek, patrząc jej prosto w oczy. — Proszę wszystkich o wyjście.
Stałem z boku i czułem, jak rozpada się nie tylko ich związek, ale też moja wiara w przyjaciela. Okłamała wszystkich. Manipulowała. choćby lekarza, jak się okazało, błagała, by ją krył – a on, ulegając litości, zgodził się. Ale na baby shower zrozumiał, iż musi przerwać tę komedię.
Wojtek był wstrząśnięty. Ale postąpił słusznie – nie szukał zemsty, po prostu odszedł. I to była jego zemsta – cicha, zimna, ostateczna.
A ja? Zrozumiałem, iż choćby przyjaźń może być kłamstwem. Czasem człowiek, którego uważałeś za najbliższego, okazuje się obcy. Wszystko, co ukryte, w końcu wychodzi na jaw. I choćbyś udawał – prawda zawsze cię dopadnie.