Pasożyt w rodzinie, czyli jak moja córka wybrała miłość ponad rozsądek

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Zięć–darmozjad, czyli jak moja córka zamieniła zdrowy rozsądek na miłość

Kiedy moja Ola pierwszy raz przyprowadziła do domu swojego chłopaka, coś mi się w sercu ścisnęło. Już pierwsze spojrzenie tego zarozumiałego młodzieńca, ta jego napuszona postawa, ta sztuczna pewność siebie — wszystko mi zgrzytało. To nie mężczyzna, tylko paw: strojny, gada jak najęty, uśmiech od ucha do ucha, a pod tą błyskotką — kompletna pustka. Bez poczucia odpowiedzialności, lekkoduch, wiecznie niezadowolony. Zmienia pracę częściej niż buty na sezon. Tu mu płacą za mało, tam szef jest „nienormalny”, a gdzie indziej grafik „mu nie pasuje”. Jednym słowem — wszyscy winni, tylko nie on.

Próbowałam córce otworzyć oczy. Płakałam, błagałam, tłumaczyłam, iż w małżeństwie trzeba mieć oparcie. Ale Ola była ślepa od zakochania, nic nie słyszała. Mąż — jej ojciec — machnął ręką: no co, dorosła, niech się sparzy, nasza rola to stać przy niej. I ja próbowałam się pogodzić. Szczęście córki ważniejsze niż moje przeczucia. Ale jak tu być spokojną, kiedy latami wychowywałaś, inwestowałaś w nią, a ona nagle wiąże się z tym leniwym życiowym nieudacznikiem?

Zrobiliśmy dla niej wszystko: skończyła prestiżową uczelnię, kupiliśmy jej mieszkanie, daliśmy dobre auto. Żeby miała łatwo i wygodnie. A tu, proszę — w wieku 25 lat wychodzi za faceta, który nie potrafi nic, tylko narzekać.

Ślub jednak się odbył. Byłam, ale bez serca — tylko dla Oli. Potem zaczęło się ich wspólne życie. Na początku jeszcze jakoś szło. Dopóki Ola pracowała, jakoś się trzymali. Ale gdy poszła na macierzyński — zaczęło się. Telefony: „Mamo, pomóż finansowo, żeby chociaż jedzenie kupić…” Oczywiście pomagałam. Córka kochana, wiem, jak to jest być młodą mamą. Ale gdzie w tym wszystkim jest jej mąż?

Wkrótce wszystko wyszło na jaw: zięć znowu rzucił pracę. I nie dlatego, iż ciężko znaleźć. Po prostu nie chce. Leży w domu, z telefonem albo przed telewizorem, i wymyśla wymówki. Jego rodzice mieszkają gdzieś w Lubelskiem, na ślub choćby nie przyjechali, zero pomocy z ich strony. Wszystko spada na nas.

Długo milczałam. Wiedziałam: każde słowo przeciwko jej ukochanemu to wojna. Ale w końcu nerwy puściły. Powiedziałam im wprost: „Krzysiek, jesteś dorosłym mężczyzną, a zachowujesz się jak nastolatek. Nie chcesz pracować, nie potrafisz utrzymać rodziny. Po co w ogóle jesteś?”

Po tej scenie Ola się obraziła, zrobiła awanturę. Krzysiek nagle „przypomniał sobie”, iż jest facetem, i znalazł robotę. Ale jak zwykle — starczyło go na dwa miesiące. Potem znowu zwolnił się — „toksyczna atmosfera”, „źli ludzie”, „grosze płacą”. Ola, jak nakręcona, znowu go tłumaczyła: „Mamo, ty nie rozumiesz, tam naprawdę byli okropni…”

Aż pewnego dnia, gdy przyjechałam z siatami pełnymi zakupów, znowu zobaczyłam go na kanapie z pilotem, a córkę — z dzieckiem na rękach i podkrążonymi oczami. Wtedy już nie wytrzymałam. Znowu zaproponowałam: „Może chociaż jako kurier byś poszedł? Masz samochód, prawo jazdy też”. Popatrzył na mnie, jakbym mu kazała kopać rowy. Powiedział, iż to „nie dla niego”. Spytałam: „A zajmowanie się dzieckiem — dla ciebie jest?” — na co usłyszałam, iż „to też nie męskie zajęcie”.

I wtedy podjęłam decyzję. Twardą. Niepopularną. Ale jedyną słuszną: „Albo weźmiesz się w garść i zaczniesz brać odpowiedzialność, albo koniec z naszą pomocą. Nie będziemy was ciągnąć na swoim karku”. Ola znowu zaczęła histeryzować, oskarżyła nas o brak serca. Mówi: „Nie rozumiecie, ja go kocham!” Tak, już trzy lata „nie rozumiemy”. Ale może czas, żeby ona zrozumiała siebie?

Córki i wnuczki nie zostawimy. Zawsze przyjmiemy, nakarmimy, pomożemy. Ale zięć… Ten temat jest zamknięty. To nie my jesteśmy fundacją charytatywną. Mąż mnie w pełni poparł. choćby powiedział: „Lepiej sama, niż z takim balastem”. Liczymy, iż Ola w końcu się ocknie. Chociażby dla dziecka.

A na razie… Uczymy się kochać córkę na odległość — tak, żeby nie cierpieć samemu. Bo jeżeli sama nie zobaczy, w jakim bagnie utknęła — nikt jej nie pomoże.

Idź do oryginalnego materiału