Po porodzie teściowa otoczyła mnie taką troską, iż aż się popłakałam: moja mama choćby nie zadzwoniła

newsempire24.com 2 dni temu

Dzisiaj znowu przyszła mi do głowy ta stara mądrość: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Coraz częściej myślę o niej po rozmowach z moją matką. Mam wrażenie, iż zupełnie zapomniała, iż ma nie tylko syna, ale też córkę. Jak inaczej wytłumaczyć jej obojętność?

Po skończeniu szkoły wyjechałam z rodzinnej wsi, bo nie widziałam tam dla siebie przyszłości. Marzyłam o wyrwaniu się, o zrobieniu czegoś w wielkim mieście. Dostałam się na uniwersytet, zdobyłam zawód, zaczęłam budować życie. Tam też poznałam męża – pobraliśmy się, a niedługo potem urodziło nam się dziecko. Gdyby nie teściowie, byłoby nam bardzo ciężko.

Pomogli nam z wkładem własnym na kredyt hipoteczny. Mieszkaliśmy u nich dwa lata, żeby odłożyć na własne mieszkanie. Było trudno, ale daliśmy radę. Teściowa stała mi się bliska, wiele mnie nauczyła, zawsze mogłam na nią liczyć. Mimo to marzyłam o własnym kącie – nie dlatego, iż ich nie lubiłam, ale chciałam, by nasza rodzina miała swoją przestrzeń.

A moja mama? Praktycznie nie było jej w moim życiu. Rzadkie telefony, głównie po to, by ponarzekać na życie albo opowiedzieć kolejną historię o moim bracie. Nigdy nie spytała, jak się czuję. Za to wiedziałam, jakie ma oceny w szkole, jakie dżinsy nosi i jak urosł przez wakacje. Tak było już od czasów studiów – nigdy nie interesowało ją, jak mi poszły egzaminy, ale chełpiła się piątkami brata z wuefu.

Przywykłam. Ale gdy w końcu kupiliśmy mieszkanie i wzięliśmy kredyt, zadzwoniłam do niej, by podzielić się radością. I co? Ledwie mnie słuchała. Miała ważniejsze wydarzenie – brat się żeni!

*„Wyobraź sobie, taka miła dziewczyna! Córka ciotki Ireny, pamiętasz ją? Za miesiąc ślub! Tyle przygotowań!”*

Z przejęciem opowiadała o sali weselnej, sukni, liście gości… Przypomniałam sobie, jak przed moim ślubem mówiła, iż to tylko wyrzucenie pieniędzy w błoto. Ostatecznie choćby nie przyjechała, tłumacząc się chorobą. Do dziś myślę, iż po prostu nie chciała.

Brat miał wtedy dziewiętnaście lat, a jego narzeczona osiemnaście. Skąd wzięli pieniądze na wesele? Najpewniej mama i jego teściowie dołożyli się. Nam powiedzieli tylko: *„No to przyjeżdżajcie, jak będziecie mogli”*. Nie pojechaliśmy. Pracy było mnóstwo, a szczerze mówiąc, nie miałyśmy ochoty. Z bratem zawsze byliśmy chłodni, a na mamę miałam wtedy żal.

Minęło pół roku. Mama znów zadzwoniła – nie spytać, jak się mamy, ale ogłosić, iż kupili bratu z żoną mieszkanie koło swojego domu.

*„Po co kredyt? Sprzedaliśmy mieszkanie po babci, teściowie pomogli, zebraliśmy i kupiliśmy!”*

Mieszkanie babci… Zawsze mówiła, iż zostawi je sobie na emeryturze, będzie wynajmować. Kiedy my we trójkę – z dzieckiem i mężem – mieszkaliśmy w wynajętej kawalerce, choćby nie przyszło jej do głowy, żeby nam je zaproponować. Ani złotówki dla nas. A teraz prezenty, troska, pomoc…

Ale najboleśniejsze uderzyło, gdy zaszłam w ciążę. Bałam się strasznie. Chciałam, żeby mama choć na chwilę była przy mnie. Zaoferowałam nawet, iż zapłacę za bilet – ważne, żeby przyjechała. Nie mogła. Powiedziała, iż córka brata ma katar i musi z nią zostać. Pewnie i synowa miała przecież swoją matkę. Ale to nie miało znaczenia.

Moja teściowa od razu zrozumiała. Przyszła do szpitala, przytuliła mnie, pomogła spakować rzeczy, przygotowała dom. Po porodzie była przy mnie na każdym kroku. Gotowała, sprzątała, spacerowała z dzieckiem, a ja leżałam i płakałam – z wdzięczności. A mama? Gdy wysłałam SMS-a o narodzinach córeczki, odpisała tylko: *„Gratulacje”*. I tyle. Ani telefonu, ani pytania, jak się czuję, jak malutka, jak poród.

Minęły dwa tygodnie – cisza. W końcu zadzwoniła, ale tylko po to, by pochwalić się, iż *„mała już prawie chodzi”*. Mówiła o córce brata. Słuchałam w milczeniu, po czym położyłam słuchawkę. Od tamtego dnia już nie dzwoniłam. Ona też nie.

Może i lepiej. Zmęczyło mnie uczucie bycia niepotrzebną. Mama najwyraźniej uważa, iż ma jedno dziecko i jedną wnuczkę. Niech tak będzie. Tyle iż serce i tak boli tak samo.

Idź do oryginalnego materiału