Proszę, oddaj mi syna. Dam ci wszystko, czego pragniesz.

polregion.pl 4 dni temu

Dawno temu, w małym miasteczku pod Warszawą, żyły dwie przyjaciółki – Kinga i Ewa. Gdy dziewczyny chodziły do liceum, mama Kingi zginęła pod kołami samochodu. Ojciec i córka pogrążyli się w żałobie. Kinga przejęła domowe obowiązki, ale mimo wszystko zdała maturę z wyróżnieniem.

Ewa marzyła o ucieczce do wielkiego miasta.

„Tato wciąż nie może pogodzić się ze stratą mamy. A jeżeli i ja wyjadę?” – wzdychała Kinga.

„Nie bądź naiwna. Ma dopiero czterdzieści trzy lata. Myślisz, iż będzie wiecznie opłakiwał twoją matkę? Statystyki mówią, iż samotnych kobiet jest więcej niż mężczyzn. Na pewno znajdzie sobie nową towarzyszkę życia. Jedźmy do Warszawy, nie przeszkadzaj mu układać sobie życia” – przekonywała Ewa.

Okrutne słowa koleżanki zraniły Kingę. Postanowiła jednak porozmawiać z ojcem.

„Jedź, córeczko. Warszawa blisko, nie na Syberię wyjeżdżasz. jeżeli ci się nie spodoba, zawsze możesz wrócić” – powiedział.

Kinga wyjechała razem z Ewą. Wbrew swoim możliwościom, nie poszła na uniwersytet, ale do szkoły pedagogicznej, by nie zostawiać przyjaciółki samej. Zamieszkały w akademiku.

Z początku Kinga co weekend wracała do rodzinnego domu. Po Nowym Roku zauważyła jednak zmianę w ojcu – był uśmiechnięty, zadbany, a w lodówce stał rosół i kotlety.

„To sąsiadka Halina gotuje…” – wyjaśnił zmieszany.

Kinga uspokoiła go: „To dobrze, tato. Cieszę się, iż masz kogoś blisko”. Przestała jednak tak często odwiedzać dom, by nie krępować nowej pary.

Tymczasem Ewa zaniedbywała naukę, spędzając noce w klubach. Kinga zawsze ją kryła i pomagała w studiach.

„Ostrzegałam cię. I co teraz?” – westchnęła Kinga, gdy Ewa wyznała, iż jest w ciąży.

„Mężczyzna uciekł, a matka mnie zabije. Pożycz pieniądze od ojca na aborcję!” – błagała.

„Nigdy!” – oburzyła się Kinga. „Powinnaś urodzić. Pomogę ci”.

Ewa jednak myślała tylko o pozbyciu się dziecka. Gdy w końcu urodziła, zostawiła syna w szpitalu i wróciła do akademika.

„Nie mogłam patrzeć na niego” – szlochała.

Kilka dni później zniknęła bez słowa.

Minęły lata. Kinga, która oficjalnie adoptowała chłopca, wróciła do rodzinnego miasteczka z małym Bartkiem. Pewnego zimowego dnia, gdy wracali z przedszkola, natknęli się na Ewę – wystrojoną, w drogim futrze, z nieznajomym mężczyzną.

„To twój syn? Nie wiedziałam, iż wyszłaś za mąż” – zaśmiała się drwiąco.

Kinga gwałtownie zabrała Bartka do domu, ale tego wieczoru zadzwonił telefon.

„Oddaj mi syna” – warknęła Ewa. „To mój chłopiec!”

„Nigdy!” – krzyknęła Kinga.

Następnego dnia Ewa porwała dziecko z przedszkola, podając się za Kingę. Zrozpaczona matka ruszyła na policję, ale funkcjonariusz tylko wzruszył ramionami:

„W Warszawie tysiące ludzi. Jak mamy go znaleźć?”

Po tygodniu nerwowego oczekiwania Kinga odebrała telefon.

„Przyjdź do kawiarni. Sama” – warknęła Ewa.

Gdy Kinga wbiegła do lokalu, Bartek rzucił się jej w ramiona. W tle ojciec Kingi trzymał szamoczącą się Ewę.

„Puszczaj ją, tato. Już wystarczająco ucierpiała” – powiedziała Kinga, tuląc syna.

Ewa uciekła, a Kinga zabrała oświadczenie z komisariatu. W zamian przyjaciółka obiecała, iż nigdy więcej nie zbliży się do Bartka.

Tak oto skończyła się ich przyjaźń – gdy nie podzieliły się mężczyzną, ale dzieckiem. Ewa je urodziła i porzuciła. Kinga pokochała jak własnego syna.

A Bartek? Pojechał do wielkiego miasta z „ciocią”, która całe dni kłóciła się z mężem. Bawił się z dziwną, ale miłą dziewczynką, tęskniąc za prawdziwą mamą – Kingą.

Idź do oryginalnego materiału