Przedszkola otwarte do 20:00 to dla mnie smutny znak naszych czasów. Dziecko do odbioru przed snem

mamadu.pl 7 godzin temu
W Sosnowcu ruszył pilotażowy program – trzy miejskie przedszkola będą czynne aż do godziny 20:00. Dzieci mogą spędzać tam choćby 14 godzin dziennie. Oficjalnie: z troski o rodziców pracujących zmianowo. Dla mnie – to smutny symbol naszych czasów, w których dzieciństwo zostaje wtłoczone w grafik dorosłych, a obecność rodzica coraz częściej jest luksusem, nie codziennością.


Dziecko do odbioru przed snem. Przedszkola do 20:00 to za dużo, za smutno


W Sosnowcu ruszył pilotażowy program, który – jak twierdzą jego twórcy – ma być ukłonem w stronę rodziców. Trzy miejskie przedszkola (nr 28, 44 i 57) będą czynne do godziny 20:00. Dzieci mogą tam spędzać choćby czternaście godzin dziennie. Dłużej niż niejeden dorosły w pracy.

Samorząd tłumaczy to potrzebami rodzin pracujących zmianowo, samotnych rodziców, brakiem wsparcia ze strony bliskich. O wszystkim poinformował na Facebooku Damian

Żurawski, przewodniczący Komisji Oświaty w Urzędzie Miejskim w Sosnowcu.

"To konkretna odpowiedź na potrzeby rodziców pracujących zmianowo, samotnie wychowujących dzieci czy tych, którzy nie mają wsparcia bliskich. Sosnowiec potrafi działać z troską i z myślą o mieszkańcach. To ogromne wsparcie dla rodzin i istotny krok w stronę miasta naprawdę przyjaznego dzieciom" – napisał Damian Żurawski.

Oficjalnie – rozwiązanie systemowe. Nowoczesne. Oparte na empatii. Tyle iż kiedy zdejmie się z tego złocistą etykietę "elastyczności", zostaje coś bardzo zwyczajnego. Małe dzieci przebywające w placówkach do nocy. Czekające na mamę, która jeszcze utknęła w korku. Na tatę, który ma zmianę do 19:00. Na czyjeś ramiona, które tego dnia znów przyjdą za późno...

Dzieciństwo zamknięte o 20:00


To zdanie nie jest metaforą. W tych sosnowieckich przedszkolach naprawdę o 20:00 zamykają się drzwi. Wtedy dziecko w końcu trafia do domu – zmęczone, przestymulowane, czasem nie do końca świadome, jaki dziś adekwatnie dzień. Rodzic je odbiera, czasem z ulgą, czasem z wyrzutem sumienia. I co dalej?

Kolacja? Może. Przytulanie? Pewnie na szybko. Rozmowa o tym, co dziś się wydarzyło? Zobaczymy, czy dziecko jeszcze da radę sklecić zdanie. Bo często to już tylko rytuał: piżama, bajka, dobranoc.

Z całego dnia wspólnego zostaje… NIC. Przepraszam – zostaje zdjęcie w domu kurtki i zapytanie, czy było grzeczne. Dla dziecka to nie jest opieka – to nieobecność w obecności. Dla rodzica – to strata, która jeszcze nie boli, ale kiedyś zacznie.

Niech ktoś w końcu powie to głośno: to jest smutne


Naprawdę. Tak po ludzku, po rodzicielsku, po człowieczemu – to jest przykre. Bo dzieciństwo trwa bardzo krótko. Zanim się obejrzysz, dziecko nie chce już siedzieć ci na kolanach. Nie chce, żebyś czytała mu książki, nie czeka z błyskiem w oczach, aż przyjdziesz po nie do przedszkola.

To tylko kilka lat. Kilka tysięcy wieczorów. I one właśnie umykają. Po cichu, między służbowym mailem a telefonem do szefa. Między paznokciami u kosmetyczki a zakupami na gwałtownie w Biedronce.

Tak, wiem – życie jest trudne. I krótkie. I właśnie dlatego powinniśmy się trzymać blisko tych, których kochamy. A nie oddawać ich "w ręce systemu".

Bo przedszkole do 20:00 to nie tylko rozwiązanie dla "wyjątkowych sytuacji". To nowy


standard, który sprawia, iż "bycie z dzieckiem" staje się opcją, nie fundamentem. Rodzina nie powinna działać zmianowo. Miłość nie ma grafiku.

To nie tylko o nich. To o nas wszystkich...

Kiedy system mówi: "możesz zostawić dziecko dłużej" – część ludzi czuje ulgę. Ale duża część po prostu zaczyna z tego korzystać bezrefleksyjnie. Bo tak łatwiej. Bo nie trzeba nic organizować. Bo nie trzeba się spieszyć. Bo dziecko "przecież i tak dobrze się bawi z kolegami i koleżankami".

Ale to właśnie te popołudnia, których nie ma – zostawiają pustkę. Dziecko może się dobrze bawić, ale gdzie w tym czasie jest jego rodzic? Gdzie jest czułość, uwaga, wspólny czas? Dziecko się nie wychowuje samo.

To ty. Twoja obecność. Twój zapach, głos, uśmiech. Twoje zmęczone, ale prawdziwe: "jak ci minął dzień?".

Obecność to nie luksus – to prawo dziecka


Pamiętam ten jeden dzień w przedszkolu, kiedy mój synek zapytał mnie, dlaczego odebrałam go tak późno. Mówił to bez żalu, bardziej z ciekawością. Ale dla mnie to było jak cios prosto w serce. Bo wiedziałam, iż choćby jeżeli miał tam dobrą opiekę, nie miał mnie.

Nie miał mojego "chodź, idziemy do domu", mojego "dawno cię nie widziałam", mojego "fajnie, iż już jesteśmy razem".

Dzieci nie mają zegarka. One mają serce. I ono czuje, kiedy rodzic się oddala. Kiedy jest


tylko ciałem, a głową w tysiącu innych spraw. Kiedy go po prostu nie ma.

W tym wszystkim chodzi o jedno: dzieciństwo się nie powtórzy. Nie da się wrócić do tamtego dnia, kiedy dziecko czekało, żeby opowiedzieć ci, co dziś narysowało. Nie da się naprawić straconych rozmów, spojrzeń, wspólnych chwil. Dziecko nie pamięta, iż było czysto. Pamięta, iż byłaś obok. Że się śmiałaś. Że ci się spieszyło po nie.

A jeżeli dziś będziemy je odbierać o 20:00, jutro może przestanie czekać.

Źródło: Facebook


Idź do oryginalnego materiału