Niecodzienny gadżet do zdjęć
Sezon komunijny właśnie się rozpoczyna, a z nim – jak co roku – emocje, które dla wielu rodziców kończą się finansowym szaleństwem. Bo choć to ma być duchowe przeżycie, w praktyce coraz częściej chodzi o pokaz. Zasada "zastaw się, a postaw się" ma się niestety świetnie. Dzieci przyjeżdżają do kościoła limuzynami, drony nagrywają ich wejście do świątyni, a po mszy czeka obiad w restauracji z osobnym menu dla wszystkich gościa. O tortach w kształcie hostii i atrakcjach typu dmuchańce choćby nie wspominając – to już prawie standard.
W tym roku nowym hitem są... anielskie skrzydła. Tak, dobrze czytacie. Duże, białe, podświetlane skrzydła LED, które można sobie wypożyczyć na dobę za 200 zł. Jak zapewnia firma reklamująca się na Instagramie, skrzydła są dostarczane i odbierane spod domu klienta, a zdjęcia z nimi mają gwarantować niepowtarzalny efekt. Można je zobaczyć tutaj:
Brzmi jak żart, ale to nie prima aprilis. jeżeli ta oferta to nie fejk (a po komentarzach autora wpisu wydaje się, iż to prawdziwa oferta), to naprawdę dziwi fakt, iż ktoś wpadł na taki pomysł... i co więcej – iż są na to chętni. I to nie jedyny przykład. Na grupach komunijnych roi się od zdjęć dzieci pozujących w sztucznym dymie, pod łukami z balonów, w towarzystwie żywych alpak czy koni z przyczepionymi wianuszkami.
Rodzice trochę przeginają
Zdarzają się też sesje zdjęciowe z dekoracją na wzór ślubnego kobierca, z napisem "Najważniejszy dzień w moim życiu" i strojami tak bogatymi, iż spokojnie nadawałyby się na wybieg mody. Ktoś zamówił do restauracji baristę z pokazem kaw babyccino – dla dorosłych gości. Ktoś inny zorganizował dzieciom pokaz iluzjonisty, a jeszcze inna mama w komentarzach na Facebooku chwaliła się, iż wynajęła animatorów przebranych za anioły i archaniołów.
Kiedyś wystarczył skromny rodzinny obiad w domu i nowa sukienka albo garnitur. Dziś dzieci wyglądają jak z katalogów mody ślubnej, a rodzice biorą kredyty, żeby "nie być gorsi". Problem w tym, iż to wszystko przesłania sedno tej uroczystości. Dziecko ma przyjąć sakrament, przeżyć coś duchowego, a nie pozować z LED-owymi skrzydłami pod kościołem. Czy naprawdę tego chcemy nauczyć je tego dnia? Że wartość tkwi w gadżetach, dekoracjach i zdjęciach na Instagrama?
Przez lata pisania o rodzicielstwie widziałam już wiele, ale co roku wciąż coś mnie zaskakuje. I choć każdy może organizować komunię, jak chce, może warto przypomnieć sobie, o co w tym wszystkim chodzi. Bo ani skrzydła, ani limuzyna, ani najdroższy tort nie nauczą dziecka tego, co naprawdę ważne.