Rozdzieram się między dwiema rodzinami i nie potrafię wybrać, którą zostawić.
W czasach studenckich ożeniłem się z moją pierwszą miłością, Zofią. To był wir namiętności, burza uczuć, która zaprowadziła nas przed ołtarz. Po ślubie zaczęło się zwykłe życie: praca, dom, codzienność. Doczekaliśmy się dwojga dzieci i, jak każda rodzina, przeżywaliśmy wzloty i upadki. Były chwile radości, były kłótnie, ale dawaliśmy sobie radę. Myślałem, iż tak już zostanie – spokojne życie, w którym wszystko jest przewidywalne. Ale los zadecydował inaczej, a teraz stoję nad przepaścią, nie wiedząc, jak wydostać się z pułapki, w którą sam się wpędziłem.
Miałem prawie czterdzieści lat, gdy w naszej firmie w małym miasteczku pod Wrocławiem pojawiła się ona – Kinga, nowa pracownica. Wyglądała, jakby przyszła z innego świata: młoda, pełna życia, z olśniewającym uśmiechem, niczym z okładki magazynu. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Myśli o niej wypełniały mi głowę, serce waliło jak oszalałe, gdy tylko przechodziła obok. Nie spodziewałem się, iż w moim wieku można zakochać się jak nastolatek. Ku mojemu zdziwieniu, Kinga odwzajemniała moje uczucia. Jej spojrzenia, lekki flirt, przypadkowe dotknięcia – wszystko to rozniecało we mnie ogień, o którym dawno zapomniałem.
Nasz związek przerodził się w romans. Stało się to przypadkiem: jedno spotkanie, jeden wieczór i nie potrafiliśmy się powstrzymać. Z Kingą czułem się żywy, młody, wolny. W tych chwilach nie myślałem o zdradzie Zofii. Było mi zbyt dobrze, żeby przejmować się moralnością. Kinga wiedziała, iż jestem żonaty, ale to jej nie powstrzymywało. Spotykaliśmy się w tajemnicy, w wynajętych mieszkaniach, hotelach, z dala od ciekawskich oczu. Nie zamierzałem porzucać rodziny – wmawiałem sobie, iż dam radę utrzymać obie rzeczywistości, balansując między nimi. To była iluzja, ale kurczowo się jej trzymałem, jak tonący brzytwy.
Po kilku latach Kinga powiedziała mi, iż jest w ciąży. Gdy urodził się nasz syn, byłem w siódmym niebie. Trzymając go w ramionach, nie mogłem uwierzyć, iż to mi się przytrafia. Moje życie, które wydawało się tak poukładane, wywróciło się do góry nogami. Znów doświadczałem emocji, o których dawno zapomniałem: drżenie serca, euforia, poczucie nowego początku. Ale wraz z tym szczęściem przyszła też gorycz. Żyłem dla dwóch rodzin. Zofii mówiłem, iż wyjeżdżam w delegację, a sam pędziłem do Kingi i naszego syna. Rozdzierałem się, nie wiedząc, co wybrać. Obie kobiety były mi drogie, każda na swój sposób. Kochałem je obie, ale czułem, iż tracę kontrolę.
Z biegiem lat Kinga się zmieniła. Macierzyństwo uczyniło ją wymagającą. Wychowywała naszego syna sama, a to odcisnęło na niej piętno. Zaczęła mi wyrzucać: za mało zarabiam, niewystarczająco je utrzymuję, za mało czasu im poświęcam. „Wiedziałeś, na co się piszesz” – mówiła, ale jej słowa kłuły jak noże. Przecież wiedziała, iż mam żonę, iż mam drugą rodzinę, inne dzieci, które też muszę utrzymać. Wyrzuty przerodziły się w awantury. Ale w domu nie było lepiej. Zofia też zauważyła, iż pieniędzy jest mniej. „Za mało zarabiasz, jak mamy żyć?” – krzyczała. Miotalem się między nimi, ale dokądkolwiek poszedłem, czekały na mnie kłótnie. Moje życie zamieniło się w koszmar, w którym nie było spokoju.
Jestem zmęczony. Zmęczony kłamstwami, zmęczony rozdartością, zmęczony wiecznymi oskarżeniami. Każda z nich ciągnie mnie w swoją stronę, a ja nie potrafię wybrać. Zofia to moja przeszłość, moja rodzina, matka moich starszych dzieci. Przebyliśmy z nią tyle, a myśl o porzuceniu jej rozrywa mi serce. Ale Kinga to moja namiętność, moje nowe życie, matka mojego syna. Bez niej nie potrafię sobie wyobrazić przyszłości. Obie są częścią mnie, ale nie mogę dłużej żyć w tym piekle. Kogo zostawić? Kogo zdradzić? Miłość do obu kobiet pali mnie od środka, a ich żądania i kłótnie doprowadzają do rozpaczy. Stoję na rozdrożu i każdy krok wydaje się prowadzić w przepaść. Jak wybrać, gdy każda decyzja oznacza złamane serce?