„Siedem lat pod jednym dachem z teściową: dlaczego moja siostra czuje się uprzywilejowana?”

newsempire24.com 1 tydzień temu

„Siedem lat pod dachem teściowej”: dlaczego moja siostra uważa, iż wszyscy są jej coś winni

Moja młodsza siostra ma na imię Ewelina. Od zawsze potrafiła przedstawiać się jako ofiara. Wszystko u niej nie tak, wszystko trudne, wszyscy winni, tylko nie ona. Nigdy nie przywykła do rozwiązywania problemów — wolała czekać, aż ktoś inny rzuci swoje sprawy i przybiegnie jej na pomoc. Delikatnie mówiąc, całe życie żyła w przekonaniu, iż „świat jej coś należy”.

Tuż po otrzymaniu dyplomu Ewelina wyszła za mąż. I nie powiem, iż nie miała szczęścia — wręcz przeciwnie, trafiła na okazję, o jakiej marzy wielu. Jej teściowa, Krystyna Pawłowska, okazała się kobietą o dobrym sercu i rozsądku. Miała kawalerkę, którą odziedziczyła po ciotce. Zamiast od razu wynajmować mieszkanie, jak planowała, pozwoliła młodym zamieszkać tam za darmo. Sama została w swoim dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta, tylko po to, by mogli odłożyć na własny kąt. Niestety, takie gesty często spotykają się z brakiem wdzięczności.

Ewelina nigdy nie pałała zapałem do pracy. Z przyjemnością spędzała dni, wylegując się na kanapie z serialami, kawą i mediami społecznościowymi. Pójść do pracy po studiach? Po co, skoro można gwałtownie urodzić dziecko i iść na macierzyński? Tak też się stało — po roku woziła już wózek, a kolejny zakończył się rozwodem, po którym mąż zniknął z jej życia. Została sama. I kto ją przygarnął? Oczywiście teściowa.

Krystyna znów okazała serce — pozwoliła Ewelinie zostać w mieszkaniu, dopóki nie stanie na własnych nogach. W jej rozumieniu oznaczało to: znaleźć pracę, odłożyć choćby na wkład własny do kredytu, powoli uczyć się samodzielności. Ale Ewelina rozumiała to inaczej: odpoczywać, dopóki ktoś jej nie wyrzuci.

Teściowa pomagała, jak mogła: opiekowała się wnukiem, kupowała zabawki, dorzucała się do jedzenia. A Ewelina zamiast oszczędzać, jeździła na zagraniczne wakacje, kupowała markowe ciuchy i obwieszczała światu kolejne zakupy. Mieszkanie zajmowała za darmo. Jej były mąż, notabene, nie próżnował — wziął kredyt, ożenił się ponownie, ułożył sobie życie. A moja siostra najwyraźniej uznała, iż może nic nie robić — wszyscy powinni się nią zajmować.

Minęło siedem lat. Krystyna, która od dawna jest na emeryturze, przypomniała sobie, iż kiedyś planowała wynajem, by mieć choć skromny dochód. Grzecznie poprosiła Ewelinę, by pomyślała o wyprowadzce. I co się stało? Siostra urządziła przedstawienie, przy którym bledną choćby najlepsze teatry. Z krzykiem i płaczem oskarżała, iż wyrzucają ją z dzieckiem na bruk. Oczywiście, robiła to w obecności dziecka i byłego męża.

Nikt jej na bruk nie wyrzucał. Nasi rodzice mają dom na przedmieściach, z pokojem dla Eweliny i dziecka. Ale tam nie chce jechać. Dlaczego? Bo w rodzinnym domu trzeba czasem pomóc w gospodarstwie, posprzątać po sobie, wstawać wcześnie — a ona przywykła do wygodnego życia. Postanowiła więc zrzucić ten problem na mnie.

Z mężem dopiero co spłaciliśmy pierwszą ratę kredytu, zrobiliśmy remont i zaczęliśmy wynajmować mieszkanie. Dochód z najmu pokrywa nasze miesięczne zobowiązania. Sami mieszkamy na razie w kawalerce mojego męża. Gdy Ewelina się o tym dowiedziała, bez skrupułów zaproponowała, byśmy „przyjęli ją na pół roku”. Oczywiście za darmo. Twierdziła, iż pół roku wystarczy, by wszystko poukładać.

Ale ja znam Ewelinę. Te pół roku z łatwością zamieniłoby się w osiem lat. A nasz remont zostałby zniszczony w pierwszych miesiącach. Potem zaczęłaby się obrażać, iż jestem „skąpa” i nie pomagam rodzonej siostrze. Dlatego od razu powiedziałam stanowcze „nie”. To była najlepsza decyzja. Ewelina wpadła w furię, zaczęła narzekać rodzinie, przedstawiać nas jako bezdusznych, podburzać syna przeciwko wszystkim.

Ale już nie daję się manipulować. Z mężem pracujemy, budujemy przyszłość. Nie jeździliśmy na ciepłe morza, nie kupowaliśmy drogich ubrań — oszczędzaliśmy. Nie jesteśmy winni niczyjej leniwości i lekkomyślności.

Do dziś nie rozumiem — jak można przez siedem lat nie pomyśleć o jutrze? Myślała, iż będzie wiecznie żyć u teściowej? A może czekała, aż ktoś z rodziny podaruje jej kolejne mieszkanie? Najgorsze jest to przekonanie, iż świat jej coś musi. choćby własne dziecko stało się kartą przetargową w przedstawieniu pt. „Jestem biedna, nieszczęśliwa, wyrzucają mnie na ulicę”.

Co robić z taką siostrą? Zostawić ją czy postawić kropkę? Mam dość bycia dla niej „dłużną”…

Idź do oryginalnego materiału