Sprzedają prywatę swoich dzieci nie tylko na zdjęciach. "Z komentarza dowiedziałam się, na co choruje jej syn"

gazeta.pl 2 tygodni temu
Sharenting może przybierać różne formy. Choć kojarzymy go zwykle z wrzucaniem do internetu zdjęć swoich dzieci, może "objawiać się" także poprzez dzielenie się ze światem intymnymi szczegółami z życia pociechy.
Zachowanie prywatności w sieci to dziś trudne zadanie. Wirtualna rzeczywistość często przeplata się z realnym życiem. Widać to doskonale w mediach społecznościowych, gdzie pojawiają się grupy i fora skupiające rodziców. Niektóre dotyczą konkretnych zagadnień, inne to po prostu miejsca, w których matki i ojcowie mogą pogadać czy poszukać porady. Problem pojawia się jednak, gdy postanawiają podzielić prywatnymi informacjami z życia swoich dzieci. A tych nie brakuje.


REKLAMA


Zobacz wideo Czym jest szczęście? Przedszkolaki odpowiadają


Facebookowe grupy pełne informacji. Prywatnych i intymnych. A także dostępnych dla wszystkich
Na facebookowych grupach pojawiają się posty, w których rodzice ze szczegółami opisują sytuację zdrowotną swoich dzieci. Niektórzy robią to pod swoim imieniem i nazwiskiem, nie wykorzystując opcji anonimizacji wpisu. - Z takiego wpisu znajomej dowiedziałam się, na co choruje jej syn. Bez skrępowania opisała szczegółowo jego bardzo intymny problem, stulejki u trzynastolatka. Złapałam się za głowę, bo to była publiczna grupa, a mi się wyświetlił ten post, chociaż wcale na niej nie byłam. Mam nadzieję, iż chłopak nie ma teraz przechlapane - mówi nasza czytelniczka Agnieszka.
- Na forach panuje rodzicielski ekshibicjonizm. Rodzice wstawiają zdjęcia dzieci i to takie, iż czasem za głowę się biorę, gdzie rozum. Rozumiem, iż czasem dzielą się informacjami dotyczącymi zdrowia, radzą, do jakiego lekarza się udać, bo pomógł im przy podobnym problemie itp. Nie pojmuję jednak, jak niektórzy wrzucają dokumentację medyczną, wyniki dzieci i proszą o "internetową diagnozę". Litości, od diagnozowania są lekarze, nie randomowi ludzie z internetu - mówi nasza czytelniczka Diana, mama dwuletniego Oskara.


W komentarzach wolna amerykanka. "Napisała, iż ma beznadziejną teściową"
Część rodziców nie wstawia osobnych postów, ale w komentarzach udziela obszernych informacji. Także tych prywatnych. - Nie zliczę, ile razy widziałam tak osobiste komentarze znajomych matek i ojców, iż aż było mi wstyd, iż dowiaduję się o nich takich rzeczy. Znajoma opisywała, jaką ma beznadzieją teściową, ponieważ ta nie kupuje jej dzieciom prezentów pod choinkę. Najzabawniejsze jest to, iż ta teściowa też ma konto na tym portalu i zobaczyła komentarz synowej. Pokłóciły się tam, na forum, przy obcych ludziach - wyjaśnia Marta w rozmowie z eDziecko. Dodaje także: Inna koleżanka ze szczegółami przywoływała sytuację konfliktu jej córki z rówieśniczkami. Myślę sobie, iż o ile ten komentarz dotarł do szkoły tej dziewczynki, to wcale nie poprawił tej napiętej sytuacji - wyjaśnia Marta, nasza czytelniczka.
Ekspertka: Dziecko ma prawo do prywatności
- Publikowanie w mediach społecznościowych szczegółowych opisów problemów dzieci, choćby z dobrej intencji, jest zjawiskiem, które wymaga dużej ostrożności - mówi Katarzyna Ostrowska, pedagożka i terapeutka. - Rodzice często szukają wsparcia, zrozumienia i poczucia wspólnoty, zwłaszcza w trudnych momentach wychowawczych. Jednak warto pamiętać, iż każde dziecko ma prawo do prywatności i do budowania własnej tożsamości niezależnie od narracji, jaką tworzą o nim dorośli. Internet "nie zapomina", a taki wpis za kilka lat może stać się dla dziecka źródłem wstydu lub poczucia naruszenia granic - dodaje w rozmowie z eDziecko.


Czy zdarza ci się opisywać problemy rodzinne na forach czy grupach w internecie? Zachęcamy do podzielenia się swoją opinią: agatagp@agora.pl
Idź do oryginalnego materiału